- Słucham? - odparłem oburzony, kiedy szarpnął mnie za ramię. - Nie masz prawa nigdzie mnie zabierać, a tym bardziej naruszać moją prze... Ała. - jęknąłem z bólu, kiedy obwiązał wokół moich rąk grubą linię. Jak on w ogóle śmiał mnie dotykać? Chyba nie wiedział z kim ma do czynienia. Przyszedłem tu tylko na chwilę i nie zamierzałem nigdzie z nim iść.

W geście samoobrony, zdecydowałem postawić na klasykę i sprawdzony cios „z kopa w jaja" jako, że ręce miałem zajęte. Otworzyłem szeroko oczy zauważając, że ten ruch go nawet nie ruszył. Natychmiast mnie unieruchomił, pchając mnie i nakazując mi iść razem z tłumem niewolników.

To niemożliwe, żeby nawet się nie skrzywił. Czyżbym chybił? A może miał pod ubraniem coś stalowego?

Miałem ochotę na niego warknąć, kiedy znowu mnie pospieszył, mocno mnie szturchając. Gdyby tylko wiedział kim jestem i jaki posiadam majątek, od razu zacząłby mnie przepraszać. Czułem okropną wściekłość, że przez pomyłkę musiałem iść razem z tym pospólstwem.

Na szczęście droga nie była zbyt długa, bo gruba lina wrzynała mi się w nadgarstki i sprawiała mi ból za każdym razem, kiedy ciągnęli nas do przodu. Obiecałem sobie, że kiedy tylko wrócę do współczesności umówię się na długi dzień w spa.

Przed nami rozpościerał się pałac, przypominający mi Gyeongbokgung w Seulu, który chodziłem zwiedzać za młodu. Tym razem wyglądał jeszcze wystawniej, otoczony strażnikami z każdej strony. Wprowadzili nas do jednej z bocznych naw i zamknęli nas w dosyć małym pomieszczeniu, każąc nam czekać.

Odkąd strażnicy wyszli, miałem wrażenie, że minęło kilka długich godzin. Niektórzy ludzie pokładali się, pogrążeni w śnie, inni płakali przez niewolę, a ja siedziałem oparty o ścianę, starając się nie narzekać na narastające pragnienie. Marzyłem, żeby się czegoś napić, mój organizm nie był przyzwyczajony do takich warunków.

- Skąd jesteś? - szturchnęła mnie jedna z młodych kobiet. Spojrzałem na nią z wyższością, trochę oburzony tym, że osoba tego pokroju śmiała mnie dotknąć.

- Niech się pani tym nie interesuje. Na długo tu nie zabawię.

- Każdy tak mówi. - prychnęła. - Z pałacu nie ma wyjścia. Będziemy pracować aż do śmierci, chyba, że nam się poszczęści i trafimy do haremu.

- Do haremu? - zapytałem, nie znając tego terminu. Nigdy nie interesowałem się historią i teraz moja nikła wiedza wychodziła na jaw.

- Harem to droga do lepszego życia. Jeśli któraś z kobiet spodoba się królowi, dostaje własne służące i komnatę. Jednak takie niewolnice jak my mają na to znikome szanse. Zwykle sprowadzają je zza stolicy.

- Zza Stolicy? Jesteśmy więc w Seulu? - zapytałem, wnioskując, że nie zmieniłem wcale swojego położenia, a jedynie cofnąłem się w czasie.

- Nie rozumiem. Jesteśmy w stolicy, w pałacu królewskim. W Hanseong. Jesteś aż tak niedokształcony, że nie wiesz gdzie się znajdujesz?

- Chyba nie wiesz z kim rozmawiasz... - spojrzałem na nią piorunującym wzrokiem, słysząc tę obrazę. - Mam doktorat z ekonomii, do tego prowadzę własną firmę i władam wieloma ludźmi twojego pokroju.

- Wiedziałam, że jesteś zza granicy. W jakim języku przemawiasz?

Westchnąłem jedynie, bo ci prości ludzie i tak niczego nie zrozumieją. Musiałem skupić się na wydostaniu się stąd, a nie rozmowach z parobkami. Dlatego kiedy tylko strażnik wszedł do pokoju, rzuciłem się w jego stronę.

- Wyprowadź mnie stąd. To wszystko nieporozumienie, nie jestem niewolnikiem. - powiedziałem w jego stronę, a on zmierzył mnie wzrokiem. Wszyscy ludzie w pomieszczeniu patrzeli na mnie jakbym robił jakiś teatrzyk. - Pochodzę z daleka i nie mam złych zamiarów.

Eclipse | TaekookWhere stories live. Discover now