Rozdział 23: LOUIS

629 40 20
                                    

♥♥

Po spotkaniu z Niall'em, gdzie Freddie najadł się niezdrowego jedzenia, po paru spotkaniach z fanami i po ataku ze strony dziennikarzy, o trzeciej wylądowałem w mieszkaniu. Przełożyliśmy nasz wypad do kina na sobotę. Na czwartą miała przyjść Sky. Obawiałem się tej rozmowy. Nie wiedziałem, jak mogła zareagować kobieta. Harry spróbował mnie uspokoić, ale nie udawało mu się to. Musiałem odstawić moje leki i dlatego tak reagowałem. Powinienem umówić się na wizytę i zapytać się o zmianę leków.

— Nie myśl tyle!

Podskoczyłem w miejscu, kiedy Harry pojawił się obok mnie. Uśmiechnął się do mnie.

— Łatwo ci powiedzieć. To nie ciebie Sky zabije tylko mnie.

— Prędzej mnie, bo to ja przyczyniłem się do tego, kochanie. Powinienem uciekać.

Prychnąłem pod nosem i przytuliłem go. Siedzieliśmy tak, dopóki nie zadzwonił dzwonek do drzwi. Wstałem i ruszyłem naprawdę powoli do drzwi. Otworzyłem je i ukazała mi się uśmiechnięta Sky. Zaprosiłem ją do środka i ruszyliśmy razem do salonu. Byłem jeszcze bardziej zdenerwowany. Najchętniej uciekłbym stamtąd bardzo daleko byle nie rozmawiać o tym z nią.

— Cześć Harry, rodzinka w komplecie?

— Cześć, Sky — powiedział i kiwnął głową. — Kawy, herbaty?

— Jak macie to najlepiej sok. Na razie mam dość kawy i herbaty.

Harry kiwnął głową i zniknął w kuchni. Czułem nieprzyjemny — dla mnie — wzrok kobiety na mnie. Cholera, ja naprawdę strasznie się bałem.

— Proszę.

Spojrzałem na Styles'a, który położył sok na stolik. Sky podziękowała kiwnięciem głowy. Zagryzłem wargę i szturchnąłem bruneta łokciem. Zerknął na mnie urażony, na co parsknąłem pod nosem.

— Okay. O co chodzi? Nie codziennie mamy takie spotkanie, tylko we trójkę. Co się stało?

— Ty mówisz, Harry.

— Dlaczego ja?!

— Harry... Ugh! Jestem w ciąży! Jestem tego pewny, ale nie byłem u lekarza.

W salonie zapadła cisza. Spuściłem wzrok na swoje dłonie i splątałem je razem. Czułem, jak moje serce chciało wyskoczyć z klatki piersiowej.

— To cudownie! — Usłyszałem po dłuższej chwili. Spojrzałem zaskoczony na nią. Uśmiechała się szeroko. — Jejku, Louis! To cudowna wiadomość! Kolejny uroczy maluch!

— Naprawdę? Nie jesteś zła?

— Louis, kochanie, to wasze życie. Nie mam prawa decydować, co w nim się będzie działo. Jeżeli chcecie mieszkać razem, to mieszkajcie. Jeżeli chcecie dziecko, to miejcie. Choć dziecko to bardzo odpowiedzialność, jesteście dorośli i powinniście o tym wiedzieć.

Odetchnąłem z ulgą. Największy stres za mną.

— I ja mam kilka warunków!

Spojrzałem ne Harry'ego i westchnąłem. Jeszcze on.

— Louis może grać tylko do piątego miesiąca! Wiadomo, jaki to jest stres, podróże i życie w biegu! — Przewróciłem oczami. — Trzeba przyspieszyć premierę płyty, jeden wywiad, live i to na razie powinno wystarczyć. Nie chcę, aby narażał się na stres. Konkursy po ciąży. Osobiście nawet pomogę. I...

— Okay, Harry. Dam sobie radę. — Przerwała mu, na co spojrzał na nią zły. — Rozumiem, że się o niego martwisz. Louis też wie co dla niego dobre.

Wyszczerzyłem się, a on przewrócił oczami.

— Teraz przede wszystkim lekarz, a potem będziemy dalej rozmawiać.

Kiwnąłem głową i w tym samym czasie zaczął dzwonić telefon. Chwyciłem go. Ashton. Wstałem z kanapy i przeprosiłem ich. Odebrałem w drodze do sypialni.

— Halo? Czy wy przypadkiem nie macie nocy?

— Cześć? Niee — powiedział i się zaśmiał. Zmarszczyłem brwi. — Jesteś w domu?

— Tak? A gdzie niby miałbym iść?

— Na przykład do drzwi?

Zmarszczyłem brwi, ale poszedłem do drzwi. Za nimi usłyszałem cichy śmiech. Zmrużyłem oczy i się rozłączyłem.

— Nienawidzę cię — powiedziałem i otworzyłem je. — Nienawidzę was.

Spojrzałem na Ashton'a, który stał obok Luke'a, a za nimi była pozostała dwójka. Uśmiechnąłem się i wpuściłem ich do środka. Poszedłem do salonu, gdzie Sky i Harry rozmawiali, pewnie o trasie. Usiadłem obok bruneta.

— O, cześć Sky.

— A wy nie macie teraz wywiadu?

— Mieliśmy, pół godziny temu.

Spojrzałem na niego.

— Czemu ja o niczym nie wiem!? Ashton, ty mendo!

Zaśmiał się, co mnie bardziej wkurzyło. Wstałem i poszedłem do kuchni. Nalałem sobie soku i usiadłem przy blacie. Chwyciłem jabłko i wgryzłem się w nie. Dlaczego się w ogóle zdenerwowałem? Cholera jasna.

— Louis? Wszystko okay?

— Nie. Tak, nie wiem, dlaczego się zdenerwowałem. Wolę zawsze wiedzieć, kiedy oni przyjeżdżają — powiedziałem i spojrzałam na Harry'ego. — Nie lubię takich niespodzianek. A teraz tutaj jeszcze jest Freddie i drugi maluszek.

— Drugi!? — Usłyszałem pisk Luke'a. — O cholera jasna! Będzie mały Larry!

Przewróciłem oczami, ale zaśmiałem się z zachowanie Hemmings'a. Kto by się spodziewał, że on będzie cieszyć się z mojego drugiego dziecka, skoro sam mnie kiedyś podrywał.

— Mały Larry?! — Michael wpadł do kuchni i spojrzał na mnie. — Calum! Będzie mały Larry!

— Wiem od Ashton'a kutasy! I to już dawno!

Zamrugałem zaskoczony. Nie spodziewałem się, że to, co mu powiedziałem, ujrzało światło dzienne. Nawet jeżeli to był Calum. Harry widział moją zmianę nastroju i złapał mnie za rękę. Wyrwałem mu się i spojrzałem na Ashton'a.

— Jak mogłeś?! — Ledwo co potrzymałem się od krzyku. — Powiedziałem ci to w tajemnicy, Ashton! Nawet Harry wtedy nie wiedział, a co dopiero... Jak...

— Przeprasz...

— Nie chcę słuchać twoich przeprosin. Ja naprawdę myślałem, że mogłem ci powiedzieć o tym.

Wyszedłem z kuchni i poszedłem do Freddie'go, który bawił się w najlepsze, w swoim pokoju. Czy ja się znowu zdenerwowałem bez powodu? Usiadłem koło chłopca i westchnąłem. Cholerne hormony.

— Lou?

Spojrzałem na Harry'ego, który wszedł do pokoju.

— Oni wyszli i...

— Wszyscy? — Zapytałem i szybko się podniosłem. Zakręciło mi się w głowie, ale nie zwróciłem na to uwagę. — Cholera!

Wyszedłem z pokoju i pobiegłem prosto do drzwi. Otworzyłem je i zobaczyłem ich przy windzie.

— A wy gdzie?! — Krzyknąłem i szeroko się uśmiechnąłem. — Wracać tu! Zaraz zrobię kolację! Obiad! Coś do jedzenia!

Spojrzeli na mnie, a ja otworzyłem szerzej drzwi.

— Czy ja mam wysłać wam specjalne zaproszenie?!

Ashton uśmiechnął się i razem z całą resztą, ruszyli w stronę mojego mieszkania. Mój humor diametralnie się zmienił i popędziłem do sypialni, aby się przebrać. Założyłem bluzkę z krótkim rękawem i spojrzałem na swoje ręce. To przeszłość, a ja nie powinienem o tym myśleć. To tylko pamiątki, które powinienem nosić z dumą. Dałem radę wtedy, dam teraz, pomyślałem. Z uśmiechem na ustach ruszyłem do kuchni. Chłopcy siedzieli już w salonie.

— Harold! Zadzwoń to Niall'a i zapytaj mu się, czy chce wpaść na darmowe jedzenie. Zrobię te jego ulubione kiełbaski w cieście. Liam i Zayn też miło widziani — powiedziałem, ale i tak wiedziałem, że Harry mnie słyszał. — I powiedz Niall'owi, aby kupił marchewkowy sok. Mam na niego ochotę. Albo poczekaj! Może pójdziesz do sklepu?

Przeszedłem do salonu, gdzie Harry czekał z telefonem. Uśmiechnąłem się do niego.

— Potrzebuję...

Przerwał mi dźwięk otwieranych drzwi, a później do salonu wszedł zadowolony z siebie Niall. A temu co? Podał mi jakieś dwie siatki i usiał na kanapie.

— Co to jest?

— Trzy soki marchewkowe, suszone marchewki, ciastka imbirowe, herbata malinowa, pięć paczek twoich ulubionych ciastek i świeża drożdżówka z twojej ulubionej piekarni. Może znajdą się tam jeszcze żelki dla Freddie'go. No i masz tam też swoje lody i chusteczki, jakbyś zaczął płakać. Trochę się naczytałem, że faceci podczas ciąży są bardziej rozchwiani emocjonalnie, więc doceń to. Ogólnie też chciałem się wprosić na jakieś żarcie.

Perfect → larry ✔Onde histórias criam vida. Descubra agora