♦️Rozdział 4 - Sekret ujawniony♦️

33 4 0
                                    

Wracali z Ilum małym frachtowcem. Wszyscy zaczęli już składać swoje miecze świetlne. Czuła się w tamtym miejscu niezbyt pewnie, poza tym, miała dziwne wrażenie, że czegoś brakowało jej błękitnemu ostrzu. Złożyła swój miecz pierwsza, więc zaczęła się zastanawiać nad tajemniczym uczuciem, towarzyszącym jej w tamtej chwili. Nagle poczuła pewne drganie, po czym zabrzmiał alarm. W pomieszczeniu włączyły się czerwone światła. Coś przyczepiło się do ich statku. Usłyszała dźwięk otwieranej śluzy, po czym ciche, prawie niesłyszalne kroki. Wszystkie światła zgasły, a jej rzuciła się w oczy czerwona klinga miecza, który z ogromną łatwością przebijał się przez ciała jej rówieśników. Odruchowo zasłoniła grzywką prawe oko, z którego niemalże wyrastało małe, czarne znamię. Było słychać tylko krzyki, jednak ona nie zwracała na nie zbytniej uwagi. W przeciwieństwie do rodziców, oni nic dla niej nie znaczyli. Wpatrywała się w ostrze krwistoczerwonego miecza świetlnego, który powoli zbliżał się w jej stronę. Napastnik podszedł do niej, ale zamiast zabić jak resztę, zaciekawiony spojrzeniem dziewczynki przyklęknął przy niej i wpatrywał się w jej oczy. Nie bała się, a zamiast tego podziwiała piękno jego broni. Uśmiechnął się złowieszczo, po czym zapytał:
- Chcesz taki, prawda? - dziewczynka spojrzała na twarz mężczyzny. - Wiem, że pragniesz, aby twój miecz wyróżniał się spośród innych. Mogę ci pokazać, jak uzyskać tak piękną barwę.
Po chwili była już na pokładzie jego statku...

***

Czy to możliwe, żeby ta mała dziewczynka zabiła wszystkie klony oraz dwójkę Jedi? Żeby przeszła na ciemną stronę mocy? A jeśli to prawda, to dlaczego?...

Uklęknął. Sięgnął wgłąb siebie. Przez dłuższy czas nie widział, ani nie słyszał kompletnie nic. Później poczuł porywiste wiatry, zobaczył góry i porastające je lasy. Głosy ludzi, mówiących w basicu o przeróżnych rzeczach. Zatrzymał się nad jedną wypowiedzią:
- Hrabia będzie zaszczycony!
Wiatr stawał się coraz silniejszy, zapadła cisza. Momentalnie zrobiło się ciemno, tak bardzo, że nie mógł w stanie niczego dostrzec. Poczuł chłód, ale zamiast na zewnątrz - w środku. Kłucie w sercu, jakby wbijały się w nie sople lodu, mróz, jakby w ułamku sekundy znalazł się na Hoth. Zamarzał od wewnątrz...
- Ona już nie jest twoja, Kenobi. - Ujrzał czerwone światło, wydobywające się z miecza świetlnego.
- Nigdy nie była moja, Dooku - odpowiedział. - Domyśliłem się, że chodziło im o ciebie.
- Jesteś zaskakująco inteligenty - uznał - jak na rycerza Jedi.
- Potrafię zaskoczyć.
Hrabia zaczął iść w jego stronę. Przyspieszył kroku, a gdy był już niecały metr od niego...:
- Ona należy DO MNIE - przeciął go mieczem, po czym ogarnęło go czyste, białe światło.

- Wszystko w porządku, mistrzu? - zapytał Anakin stojący przed nim.
Spojrzał na niego zdezorientowany.
- Pamiętasz tą sierotę, którą znaleźliśmy na Harribie? - Wstał. - Tą, która aż emanowała mocą, którą sprowadziliśmy do świątyni?
- Tak, mistrzu. Pamiętam.
- Kaishya... miała na imię Kaishya - odparł. - Tak samo jak zaginiona dziewczynka, o której mówił nam mistrz Yoda.
- Myślisz, że... to jest ta sama osoba? - osłupiał.
- Tak mi się wydaje.
- Ale byłaby za młoda, żeby sama to wszystko zaplanować - zaprotestował Skywalker.
- Może ktoś jej pomagał...? - podtrzymywał swoje zdanie Kenobi.
- Ale i tak nie miałaby więcej, niż jakiś dziesięciu lat! - podniósł gwałtownie głos. - Tak młoda nie byłaby w stanie zabić całego oddziału klonów, a tym bardziej dwójki Jedi!
- Może starzeje się szybciej niż inni - ciągnął dalej.
- Ale ona jest człowiekiem! To niemożliwe!
- Po pierwsze: uspokój się. Po drugie...: zauważyłeś znamię na jej prawym oku?
- Nie pamiętam, to było pięć lat temu! - powiedział już trochę spokojniej.
- Pójdźmy do archiwów, tam na pewno będą jakieś informacje.
- Taa, możesz iść. Ja nie mam zamiaru się nudzić - odparł Anakin.
- Jak chcesz. Jak byś czegoś potrzebował, to wiesz, gdzie mnie szukać. - Odszedł.

***

- Skup się! - mówił podniesionym głosem jej mistrz.
Dziewczyna oczyściła umysł, wbrew jej nowego kodeksu. Wykonała rękami jeden gest, po czym wszystkie posągi przed pałacem wisiały już w powietrzu. Po chwili opuściła je na ziemię, ledwo stojąc na nogach, po wyczerpującym treningu.
- Ile mam ci mówić, że masz tak wytrzymać minutę, a nie kilka sekund! - podburzał ją Dooku.
Wyciągnął ręce do przodu, po czym uderzył w dziewczynę błękitnymi piorunami. Ugięła się wpół i zaczęła opadać na ziemię. Zaciskała zęby z bólu, żeby nie wydać niepotrzebnego jęku. Nie chciał jej zabić, tylko pouczyć.
- Mówiłam ci już, że cię nienawidzę?! - krzyknęła.
- Nie, ale się domyśliłem - mówił.
- Nienawidzę cię!
- Nienawiść dodaje ci sił.
Podniosła się na równe nogi, nadal atakowana błyskawicami mocy. Wyciągnęła rękę i zatrzymała ją prostopadle do atakujących ją piorunów. Wyciągnęła drugą rękę w ten sam sposób. Zaczęła odbijać atak w taki sposób, że Dooku tak naprawdę osłabiał sam siebie.
- A ty... ty nienawidzisz mnie! Czuję to! - podniosła stanowczo głos. - Nienawidzisz wszystkich, a w tym także swojego mistrza!
Napastnik przerwał atak. Zapadła cisza.

„Skąd wie o moim mistrzu? - myślał w zaciszu. - Jak się dowiedziała, że istnieje ktoś jeszcze?".

***

Przeglądał już szóstą księgę. Był znużony, ale nie dawał za wygraną. Jednak po chwili zaczął się zastanawiać...: „Może gdybym znów się skupił... jak wtedy, na miejscu zbrodni. Może zobaczyłbym to, co pragnę ujrzeć".
Wyciągnął rękę przed siebie. Skupił się. Poczuł lekkie drganie, a po chwili stracił równowagę. Złapał się regału, a gdy spojrzał na ziemię...
- „Zapomniane istoty - legendy" - przeczytał tytuł książki leżącej na posadzce. - Ciekawa nazwa.
Usiadł do jednego biurka, po czym zaczął szukać informacji o rasie tajemniczej dziewczyny. Obrazki w książce znacznie ułatwiały to zadanie. „Shuuukirenni? Nie... Chissowie? Też nie... - przewinął kilkadziesiąd kartek dalej. - Woorikowie? - spojrzał na spory obrazek pod nagłówkiem. Ukazywał na pozór ludzkiego mężczyznę, mającego na prawej stronie twarzy ogromne, czarne znamię. - Kaishya ma podobne znamię...". Czytał.

- Mistrzu? Jesteś tu? - Anakin wszedł do archiwów.
Kenobi siedział ze spuszczoną głową nad książką. Był niewyraźny, ale widocznie nie tylko przez brak snu zeszłej nocy.
- Tu jesteś mistrzu! - zauważył Skywalker, ledwo widząc coś przez półmrok panujący w pomieszczeniu. - I co, Znalazłeś?
- Sam zobacz. - Podsunął mu książkę.
Odwracał kolejne strony, oglądał obrazki i czytał opisy. Otworzył szerzej oczy, kiedy zauważył pewne zdanie: „Użytkownicy mocy mają również wyjątkową zdolność, pozwalającą im na chwilę zatrzymać czas".
- Miałeś rację, ona jest niebezpieczna...

♦️Star Wars: Uczennica mroku♦️Место, где живут истории. Откройте их для себя