18. Ostatni raz

1.4K 73 46
                                    

Minęły dwa dni odkąd powiedziałam Buddzie o ciąży i od dwóch dni zachowuje się jak potulny baranek. Bywają momenty, że aż mam go dość. Ciągle za mną chodzi i pyta czy czegoś nie potrzebuję, czy mam na coś ochotę lub co może dla mnie zrobić.
Dziwnie się czuję, bo już zdążyłam się chyba nauczyć żyć z tym, że w każdej chwili może wybuchnąć. Przez te przyzwyczajenie odczuwałam ciągły niepokój, chociaż na każdym kroku zapewniał, że nie ma potrzeby.

Można powiedzieć, że nasze relacje w jakimś procencie wróciły do tych, które były, zanim wyznaliśmy sobie uczucia - nie były wybitne, ale były dobre.
Co prawda - nie było między nami takiego napięcia seksualnego jak kiedyś, ale sądzę, że może przyjdzie z czasem.

Jedyne co znacząco mi doskwierało, a czego nie mogłam powiedzieć Buddzie - to brak kontaktu z Krzychem.
Za każdym razem, kiedy mój współlokator gdzieś wychodził, wyciągałam z dna szafy bluzę bruneta, której wciąż mu nie oddałam. Leżałam w niej, dopóki nie usłyszałam zbliżających się kroków na klatce. Wspominałam wtedy głównie naszą nocną kłótnie w hotelu. Pojawiały się również obrazy z rozmów na molo, niewinne buziaki oraz te bardziej śmiałe i namiętne.

Serce chciało do Poczciwego, a rozum podpowiadał, że muszę myśleć racjonalnie. To Budda był tym właściwym wyborem - w końcu nosiłam nasze dziecko.

Musiałam jakoś pozbyć się Krzycha z głowy, a ta bluza skutecznie mi to uniemożliwiała.

Budda ma ważne spotkanie z klientem, a potem idzie na siłownie. Mam wystarczająco dużo czasu, aby pojechać do bruneta i oddać mu jego własność.

Czułam się jak gówniara, która łamie prawo chcąc iść na imprezę, na którą mama nie pozwoliła.

Naprawdę nie mam pojęcia dlaczego nie byłam w stanie nawet ubrać się jakoś ładnie, czy pomalować. Może chciałam pokazać mu, że mi go brakuje?

***

Wstrzymała powietrze, kiedy podjechała pod dom i zobaczyła otwartą bramę. Organ utrzymujący ją przy życiu przyspieszył swoją pracę, w momencie wjazdu na plac - był tam.

Grzebał coś przy samochodzie. Odwrócił się w stronę dobrze znanego sobie dźwięku wydechu - uwielbiał go, ale jeszcze bardziej uwielbiał właścicielkę.
Jej samochód był ostatnim, którego mógłby się spodziewać na podjeździe.

Cieszył się w głębi jak dziecko, ale musiał zachować zimną krew i powagę.

Spojrzała z bólem ostatni raz na ubranie leżące na fotelu pasażera. Wzięła głęboki wdech i wyszła do chłopaka.

- Cześć.

- Jestem zajęty. - nie oderwał się nawet na sekundę od silnika.

- Ja tylko na chwilę... - irytacja Julii znacząco wzrosła, kiedy wciąż kopał przy samochodzie. Nie zwracał na nią kompletnie uwagi. - Możesz poświęcić mi chociaż minutę? - była wkurzona.

Rzucił kluczem, którym coś dokręcał na osłonę silnika

- Ty nie możesz poświęcić dla mnie swojego czasu, więc z jakiej racji ja mam to zrobić dla ciebie, hm? - Krzychu wyciągnął rękę w górę i oparł ją o otwartą maskę samochodu.

- Bo cię o to proszę.

- Też cię prosiłem i miałaś to w dupie. - zaśmiał się lekceważąco pod nosem i ponownie wziął klucz w dłoń.

- Możesz nie zachowywać się jak dziecko?!

- I kto to kurwa mówi?! - rzucił narzędziem o ziemię i po raz pierwszy na nią spojrzał. Odwrócił się przodem i oparł o samochód.
Puściły mu nerwy.

- Nie zachowuj się jak obrażony bachor.

Krzychu spuścił głowę z dół i zaśmiał się w dość chamski sposób.

- Co chcesz? - jego chłodny głos sprawił, że miała ochotę wsiąść w samochód i wrócić bez słowa do domu, ale wiedziała, że to może być jedyna okazja na rozmowę z nim.
Postanowiła odstawić pretensje na bok.

- To chyba twoje. - wymamrotała i wyciągnęła bluzę w jego stronę.

- I po co mi to dajesz? Boisz się, że Budda znajdzie? - rzucił ironicznie. Pękało mu serce, kiedy widział jak bardzo jest smutna, ale przemawiała przez niego złość.

Przymknęła powieki, żeby odgonić łzy.

- Mam cię dość. - nie chciał tego usłyszeć.

- Spokojnie, więcej mnie nie zobaczysz. - powiedział pewnie.

- Jak to? - nie powinna wnikać, ale fakt, że może widzieć go ostatni raz - przerażał ją.

- Wyjeżdżam.

Przełknęła nerwowo ślinę. Chciała dowiedzieć się czegoś więcej i prosić, żeby jednak tego nie robił, ale to nie o to chodziło w jej wizycie tutaj.

- Co z samochodem? - tak naprawdę wcale ją to nie interesowało.

- Nie musisz się tym martwić. Zajmij się swoimi sprawami, a bluzę zostaw na murku czy coś... - nie chciał nawet na nią patrzeć. Wciąż była jego słabością, jego czułym punktem, dla którego mógłby rzucić wszystko, żeby tylko być blisko.

Julia otworzyła usta. Chciała coś powiedzieć, ale nie mogła znaleźć słów.

- Idź już lepiej. - założył ręce na klatce piersiowej - walczył ze sobą, bo miał ochotę przytulić ją do siebie i nigdy nie puścić.

Udało mu się przez chwilę zachować obojętność, kiedy położyła dłoń na jego policzku i pocałowała go. Nie trwało to zbyt długo.
Chciał pokazać, że nie jest na jej każde zawołanie, ale za bardzo ją kochał. Za bardzo kochał jej malinowe usta.

Położył dłonie na jej biodrach i przyciągał bliżej siebie - trzymał teraz cały swój świat. Swój świat, który należał do Buddy.

Krzychu odwzajemnił pocałunek, a jego drżące wargi świadczyły o tęsknocie i smutku, które go wypełnianiały.

Oparł swoje czoło o jej. Cieszył się chwilą.

- Kiedy...? - szepnęła, a fala żalu przepłynęła przez jego ciało.

- Dziś wieczorem.

Przełknęła nerwowo ślinę. Nastawiła się, że będzie jej trudno odciąć się od bruneta, ale niepotrzebnie. Wyjazd Krzycha miał być skutecznym lekarstwem i bolesną terapią dla tej dwójki.

Julia musiała się z niego wyleczyć, skoro postawiła na Buddę.

_______
Jak myślicie, Krzychu dobrze robi wyjeżdżając? 🙄

Czekam na Wasze wrażenia w kometarzach!

W ogóle, to jeśli jest tu jeszcze jakiś gagatek, który nie przeczytał pierwszego rozdziału nowej opowieści na moim profilu, to radzę nadrobić! 😅

आप प्रकाशित भागों के अंत तक पहुँच चुके हैं।

⏰ पिछला अद्यतन: Jun 06, 2020 ⏰

नए भागों की सूचना पाने के लिए इस कहानी को अपनी लाइब्रेरी में जोड़ें!

LICZNIK MIŁOŚCI | PoczciwyKrzychu x Buddaजहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें