10. Molo

1.1K 45 18
                                    

- Ja po lewej! - wskazałam palcem w stronę ogromnego łóżka, jak tylko wkroczyliśmy do pokoju. Ta część była od strony balkonu, z którego rozciągał się piękny widok na morze.

- No chyba żartujesz! - spojrzałam na chłopaka, który był aktorsko oburzony. - Ja rezerwowałem, ja mam prawo wyboru. - skrzyżował ręce na klatce piersiowej.

Uwodzicielskim krokiem podeszłam do Krzycha. Zaraz się złamie i zmieni zdanie.

- Ja dałam ci prowadzić samochód. - złapałam za sznurek z jego bluzy i uśmiechnęłam się kokieteryjnie. Jego ręce automatycznie opadły na dół. Przełknął ślinę, a ja przybiłam sobie w myślach piątkę. Szybko odwróciłam się na pięcie i ruszyłam roześmiana do walizki. Za sobą słyszałam zrezygnowane westchnięcie bruneta.

Mimo dość późnej godziny oraz zmęczenia po podróży postanowiliśmy pójść na jakąś kolację. Znaleźliśmy knajpę niedaleko plaży i zebraliśmy się do wyjścia.

- Opowiesz mi jak to było? - Krzychu pociągnął solidny łyk mocno schłodzonej Corony.

- Z czym? - przełknęłam szybko ślinę, domyślając się o co chodzi. Nieświadomie zaczęłam uważnie przyglądać się jego rysom twarzy, lekko oprószonej zarostem. Dlaczego przez te ciemne oczy miękły mi kolana?

- Z tobą i Buddą. - mimo jego bezwstydności wobec mnie, miałam wrażenie, że niepewnie zadaje te pytanie. Wstrzymałam powietrze.

- Cóż... Poznaliśmy się na torze. Zagadał, spotkaliśmy się.

- Jak to się stało, że zaczęliście współpracę? - doskonale pamiętałam ten moment.

- Właściwie to Budda na początku zaproponował mi współpracę, w zamian za to, że... - brunet uniósł brwi. Wiedział co powiem. - Że pójdę z nim do łóżka. A ja z tej racji, że i tak chciałam to zrobić - zgodziłam się.

- A mnie nazwałaś chujem jak ci to zaproponowałem. - powiedział pretensjonalnie.

- Ale Budda to zupełnie inna sytuacja. - po jego wyrazie twarzy widziałam, że nie był zadowolony. Ale przecież kilka godzin temu dostał to co chciał, prawda? - Właśnie! Wisisz mi film na mój kanał. - oparłam łokieć o stół i ostrzegawczo wystawiłam palec wskazujący w stronę chłopaka.

- Mówisz? - mruknął mrużąc oczy.

- Nie próbuj się wymigać.

- Zawsze możesz mieć więcej filmów ze mną. - nachylił się lekko w moją stronę, żebym po chwili poczuła jego palce przejeżdżające po zgięciu kolana. Zacisnęłam szybko nogi i nieświadomie rozchyliłam usta.

- Sądziłem, że na ciebie nie działam... - uśmiechnął się szczeniacko, a ja przewróciłam oczami. Działał jak cholera.

- Wracamy i idziemy spać. - przekroczyłam próg restauracji, myśląc już o tym, jak ułożę się w wygodnym łóżku i odpłynę w krainę snów.

- Nie, nie kochanie. Idziemy przywitać morze. - Krzychu sprawnie chwycił mnie w talii i przyciągnął do swojego boku. Nie powiem, żeby mi to przeszkadzało, a powinno.

- Jutro też jest dzień. - jęknęłam i oparłam głowę na jego ramieniu. Oboje mieliśmy już trochę alkoholu we krwi, który skutecznie nas rozluźnił.

- Nie marudź.

Wstąpiliśmy do sklepu po gotowe drinki i wolnym spacerem przeszliśmy na molo.
Usiedliśmy na brzegu drewnianego podestu, który niestety był zbyt wysoki, żeby zamoczyć stopy w wodzie.
Po kilku wypitych drinkach chichraliśmy się z niczego i rozmawialiśmy na błahe tematy.

Moment, w którym zauważyłam, że śmieje się sama, a Krzychu bacznie mi się przygląda - był niekomfortowy.

- Co jest? - wydusiłam.

- Lubię jak się śmiejesz. - po tych słowach nie miałam problemu, żeby spoważnieć. Nie miałam pojęcia, dlaczego na moje policzki wylewa się fala czerwieni. Przecież zawsze reagowałam tak tylko na Buddę, a teraz? Teraz patrząc na Krzycha, odczuwam to samo, co przy pierwszych spotkaniach z moim wspólnikiem.

Przez dobrą chwilę po prostu patrzyliśmy sobie w oczy. Przyjemne napięcie rosło z każdą sekundą, ale żadne z nas nie chciało tego przerywać. W końcu nie wytrzymałam i wtuliłam się w niego, chowając twarz w zagłębieniu szyi. Pływające we krwi procenty sprawiły, że jeszcze bardziej pokochałam jego perfumy, które poznałam na tylnych siedzeniach M2.

- Czujesz coś do niego, prawda? - po tych słowach przeszedł mnie dreszcz. Przed oczami miałam bezsilnego Buddę, który czekał na mnie. Czekał na mój ruch po tym, czego się dowiedziałam.

- Na początku ta relacja polegała na odreagowaniu. Wystarczył jeden telefon czy wiadomość. Byliśmy sobie na każde zawołanie. To trwa już jakiś czas, dlatego mimo wszystko... - podniosłam głowę i naprawdę chciałam teraz mieć możliwość czytania komuś w myślach.

- Czujesz czy nie?

- Nie jest mi obojętny. - nie byłam pewna czy kocham Labuddę, ale odpowiedziałam zgodnie z prawdą - nie potrafiłam go po prostu olać.

- Kim w tym wszystkim jestem ja dla ciebie? - brunet patrzył teraz na morze, a ja poszłam w jego ślady.

- Chyba odskocznią, przygodą. - chamsko, to mało powiedziane. Nie mogłam dać mu się pokochać.

- W samochodzie nie patrzyłaś na mnie jak na odskocznie. - brązowe tęczówki kolejny raz świdrowały mnie w najgłębszych zakamarkach.

- To się skończy. - byłam prawie pewna tych słów.

- Pewnie zostawisz mnie jak psa i wrócisz pod ciepłe skrzydełka Buddy. - zaśmiał się, chociaż wiem, że nie było to szczere. Chyba próbował żartować z czegoś, co strasznie go gryzie.

- Pewnie tak będzie. - wzruszyłam ramionami i prychnęłam lekko. Grunt, na który się puściłam był cholernie niestabilny, ale musiałam teraz jakoś z niego zejść.

- W takim razie muszę korzystać póki mogę. - musnął rozgrzanymi wargami kącik moich ust, żeby następnie czule je pocałować. To nie był pocałunek na grę wstępną. Przez ciepłe usta przelewał jakieś uczucie, którego nie mogłam rozszyfrować. Modliłam się, żeby to co odczuwam podczas tej rozmowy - było spowodowane alkoholem.

_____
Dzisiaj bardziej czule 🙄
I jak? Co myślicie o tej relacji? Będzie coś z tego?

Piszcie w komentarzach 😇 Ściskam, kocham, do następnego! ❤️💋

LICZNIK MIŁOŚCI | PoczciwyKrzychu x BuddaWhere stories live. Discover now