15. Rozmowa

917 49 46
                                    

- Po co ci to było? - przymknęłam powieki mając w głowie najgorsze scenariusze, gdyby nie Paris.

- Nie mogłem się pogodzić z tym, że mogę cię stracić. Uświadomiłem sobie, że zjebałem po całej linii. Chciałem się jakoś pozbierać... - wyjaśnił, a ja czułam się jakbym była pijana. Krew szumiała w całym ciele, a wrażliwość na bodźce zewnętrze była tak czuła, że rozbolała mnie głowa.

Naprawdę chciałam, żeby nasze relacje się poukładały, ale nie mogłam pojąć dlaczego miał przede mną tajemnicę. Mimo wszystko - za każdym razem, kiedy był blisko coś we mnie pękało. Słabość? Porządnie? Przyzwyczajenie?

Jakaś część mnie pragnęła bruneta, o tych przenikliwych, brązowych oczach. Czasami było to tak silne, że ośmielałam się zamyślić w towarzystwie Buddy, co nie uchodziło jego uwadze. Za każdym razem musiał coraz głośniej do mnie mówić, abym się ocknęła, a kiedy to zrobiłam - mierzył mnie gniewnym spojrzeniem.

- Nadal nie rozumiem, dlaczego nie powiedziałeś mi o tym, że byłeś w związku małżeńskim. Spędziliśmy tyle wieczorów, opowiadając sobie o tym, co nas w życiu spotkało. Powiedziałam ci o moim najgorszym syfie... - moje serce biło coraz szybciej. Czułam, jak budzi się we mnie złość - nie była ona u mnie korzystna w jego towarzystwie.

- Bałem się, że gdy dowiesz się, że nie jesteś jedyna, to będziesz miała wątpliwości co do moich uczuć. - parsknęłam gorzkim śmiechem.

- Kurwa, na początku nie było żadnych uczuć! - podniosłam głos. - Miała nas łączyć tylko praca i seks, nie pamiętasz?

- Aha, czyli sugerujesz, że nie miałem prawa się w tobie zakochać? - widziałam, że mu też puszczają nerwy.

- Taki miał być układ. - warknęłam. Wstrzymałam powietrze, kiedy chłopak wstał z furią w oczach i niebezpiecznie szybko skrócił odległość między nami.

- Chcesz mi kurwa powiedzieć, że ci się odwidziało i to, że wyznałaś mi miłość w szpitalu jest już nieaktualne?! - na jego krzyk przeszły mnie dreszcze.

- Daj mi trochę czasu! - wrzasnęłam.

- Miałaś go wystarczająco dużo. Znamy się nie od wczoraj, więc kurwa nie powiesz mi, że odkąd ze sobą mieszkamy nie zdążyłaś się we mnie zakochać! - ścisnął moje nadgarstki mocniej niż zawsze. Pierwszy raz poczułam, że sprawia mi ból.

- Kamil to boli... - szepnęłam płaczliwie. Moja pewność siebie uleciała gdzieś w ułamku sekundy. Syknęłam, gdy po moich słowach nie doznałam ulgi - zacisnął dłonie jeszcze bardziej.

- Będziemy razem, to gwarantuję, że przestanie boleć. - puścił mnie i od razu rozmasowałam obolałe miejsca. - Jesteś moja, rozumiesz? - pewnie ujął moją twarz w duże dłonie, zmuszając tym samym, abym patrzyła mu w oczy. - Tylko moja. Jak dowiem się, że ktoś chce mi ciebie zabrać to go zapierdolę. - teraz zaczęłam się bać nie tylko o siebie, ale także o Krzycha.

To nie był mój Budda. Nigdy się tak nie zachowywał wobec mnie.

- A jeśli coś ci nie będzie pasować skarbie... To znowu się naćpam. Tylko tym razem skutecznie.

***

Przeprosił ją po kilku godzinach. Powiedział, że go poniosło i że to się więcej nie powtórzy.

- W porządku. - odparła, a on uśmiechnął się szeroko i położył ręce na jej biodrach, przyciągając ją do siebie. Pocałował ją czule. Odwzajemnienie przez Julie pocałunku było wystarczająco zachętą do przejechania dłońmi na jej pośladki.

Wiedziała do czego zmierza i chociaż tego nie chciała - zmusiła się, bo to mogło przecież wiele między nimi naprawić.

______
Wiem, że krótki, ale ostatnio ciężko mi się pisze cokolwiek.

Dajcie znać jak się podoba! Buziaki! ❤️

LICZNIK MIŁOŚCI | PoczciwyKrzychu x BuddaWhere stories live. Discover now