Rozdział 2. Trzymaj blisko swoich sąsiadów

Start from the beginning
                                    

- To współczuję przebywania z samym sobą.- mimowolnie przewróciłam oczami.

Później wszystko działo się jak w zwolnionym tempie. Luke uśmiechnął się, ale nie był to przyjemny uśmiech, raczej pełen jadu i grozy grymas. Przy tym jego szczęka zacisnęła się tak bardzo, że z pewnością mogłaby ciąć kartki. Nie będąc w stanie wykonać żadnego ruchu obserwowałam jego twarz powoli zbliżającą się do mojej.

- Wiesz, że zamiast tylko patrzeć możemy przejść do rzeczy?- szepnął, a jego dłoń spoczęła na moim udzie.

- Podobno dobrze jest być blisko ze swoimi sąsiadami, Soph.- kontynuował nie zważając na moją zniesmaczoną minę. Jego zimna skóra niemal parzyła, a im wyżej znajdowała się jego ręka tym bardziej byłam przerażona.

Tego było już za dużo. Jak oparzona podniosłam się z drewnianego siedziska, robiąc kilka kroków w tył przez co nieco zachwiałam się. Mój brak koordynacji widocznie rozbawił Brooksa, co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało.

- Siadaj, Soph.- przywołał mnie Jai- Chłopaki poznajcie Shophie Wade.- dodał odwracając się do pozostałych obecnych.

- Nie...- zaczęłam, jednak szybko przerwał mi głos jednego z kolegów Brooksów, na którego wcześniej nie zwracałam uwagi.

- Sophie Wade?!- wykrzyknął Brunet, którego imienia nie zdążyłam poznać.

Nie, kurwa, James Bond. Skwasiłam się wewnątrz samej siebie na głupie pytanie.

- No tak Sherlocku.- nie zdziwiłam się ani trochę, kiedy wybuchnął śmiechem.

- James Yammouni.- wskazał na siebie z nieukrywaną satysfakcją.

Automatycznie zamarłam wprost nie dowierzając że stoję twarzą w twarz z moją pierwszą miłością, a zarazem największym koszmarem mojego życia. Moje trzewia wykonały koziołka, po czym zakryłam usta dłonią. Nie mogłam wydusić z siebie ani jednego słowa.

- Soph? Wszystko w porządku?- zapytał Jai.

- Idę do domu.- wydukałam.

- Nie przejmuj się nim, to zwykły idiota. Od najmłodszy lat chodził za moimi braćmi, jak piesek.

Nie mając sił na dyskusję opadłam na drewno. Trójka z obecnych usiadła blisko siebie, słuchając opowieści Jamesa o tym, jak to zrobiłam z siebie największą debilkę we wszechświecie. A mój przyjaciel wciąż nie przybywał.

- Jamie. Ty nigdy nie wiesz, kiedy coś przestaje być śmieszne.- mruknął Luke ni stąd ni zowąd.

Momentalnie przeniosłam wzrok na chłopaka, siedzącego na piasku bardzo blisko ogniska. Jego twarz przybrała typowego obojętnego wyrazu, przy czym zawartość butelki piwa, którą trzymał w dłoni, co chwilę zmniejszała się o objętość jednego łyka. Australijczyk kompletnie nie przejmował się faktem, że otaczające go osoby w stu procentach skupiały na nim swoją uwagę. Wręcz przeciwnie... Nucił pod nosem jakąś dziwaczną melodię, a opuszki jego palców wybijały rytm na kolanach. Piosenka widocznie dobiegła końca, ponieważ ziewnął ze znudzeniem, po czym spojrzał na mnie. Tym razem postanowiłam nie przerywać tego kontaktu. Po prostu siedziałam i patrzyłam na chłopaka z kolczykiem. W oczach Luke'a było coś, co sprawiało iż miałam ochotę uderzyć go w twarz. Były mroczne i pełne ciemności...

"Przepraszam, nie dam rady dzisiaj. Muszę zostać dłużej w firmie. Kocham Cię, Bjørn xx" mój telefon przerwał niezręczną chwilę, a treść wiadomości sprawiła iż poczułam przyjemne ciepło mieszkające się ze strachem przed przebywaniem z Brooksami.

Mogło być tylko gorzej.

- Jemy?- Jai poprawił się na siedzeniu, odchrząkając. Byłam mu niesamowicie wdzięczna za przerwanie krępującej ciszy.

Bad Boy Returns To DistrictWhere stories live. Discover now