Było już za późno. Wszyscy patrzyli tylko na mnie.
Oczy pięciu chłopców były wlepione w moją osobę, a na ich twarze wpłynął grymas obrzydzenia na widok mojego odkrytego ciała. Jednym ruchem dłoni zmiotłam niechciane łzy z policzków, po czym podniosłam się na równe nogi, by uciec jak najdalej od niespodziewanych gości w moim "prywatnym" azylu. Dzieliło nas jedynie kilka gałęzi drzew, które nie dawały mi zbyt wiele zakrycia i nawet mimo owinięcia kocem czułam się naga.
Australijczycy obserwowali moje zachowanie z uśmiechami politowania przyklejonymi do ust, co chwilę pociągając łyki z trzymanych przez siebie butelek piwa. Z ulgą mogłam stwierdzić, że Luke odszedł w stronę jeziora, nie wykazując większego zainteresowania moją żałosnością. Nie chcąc, by ujrzeli moje niezgrabne pośladki założyłam spodenki, a na stopy wsunęłam wcześniej zabrane trampki. Liczyłam, że każda czynność da mi więcej czasu na psychiczne przygotowanie się na konfrontację z chłopakami z końca ulicy. Modliłam się, by pozwolili mi odejść bez jakikolwiek komplikacji.
- Zostajesz z nami.- Jai ujął mój łokieć przez co jego ciało zetknęło się z moją mokrą skórą, a moje policzki pokryły się szkarłatnym rumieńcem.
Palce chłopaka ujęły brzegi białego materiału bikini i podciągnęły je bliżej pierwotnego położenia. Powiedzenie, że byłam mu bardzo wdzięczna, byłoby niedomówieniem.
- Nie chcę iść.- szepnęłam, podnosząc głowę do góry, by móc spojrzeć w jego oczy.
- Chodź, Mała. Będzie fajnie, a jeśli nie będzie Ci się podobało to zawsze możesz iść do domu. Spróbuj. Żyj!
- Nie przekonasz mnie.- wzruszyłam ramionami, wyrywając się z objęć Szatyna.- Wracam w tej chwili.
Chłopak pozwolił mi odejść bez dalszego nalegania z czego byłam bardzo zadowolona. Kroczyłam maksymalnym tempem na jakie pozwalały mi drżące nogi. Po pokonaniu kilku metrów, nagle poczułam że moje stopy tracą kontakt z podłożem, a Jai przewiesza mnie przez swoje ramię. Z mojego gardła wydobywały się nieziemsko wysokie tony. Przeklinałam głośno, obiecując że kiedy tylko postawi mnie na ziemi zabiję go z czystą przyjemnością.
- W tej chwili mnie puść.- syknęłam.
- Nie ma problemu.- wyszczerzył się, sadzając mnie na drewnianej belce obok Luke'a, a następnie odszedł w kierunku pozostałych mężczyzn.
Zostaliśmy sami, co niezbyt mi się podobało.
Brunet z kolczykiem w wardze nie obdarzył mnie nawet najmniejszym spojrzeniem, jednak sama jego obecność sprawiała że wszystkie moje mięśnie napinały się, a dłonie drżały. On natomiast w tamtym momencie wyglądał na bardzo rozluźnionego. Ciemne tęczówki bacznie obserwowały otoczenie, podczas gdy ze stoickim spokojem pociągał łyki ze szklanej butelki sprawiając że grdyka poruszała się pod opaloną skórą.
- Zawsze obserwujesz ludzi, jak dziwaczka?- mruknął nagle zachrypniętym głosem, brutalnie wyrywając mnie tym z letargu. Głęboki bas jeszcze przez kilkanaście sekund dźwięczał w moich uszach.
Brooks nie zmienił pozycji, ale mimo to czułam jakby jego długie palce oplatały moje gardło odcinając dopływ powietrza... Jakby cały świat stawał się przy nim wielkości piłeczki, którą z łatwością mógłby zdeptać. Wtedy jeszcze tego nie wiedziałam, ale właśnie taki był Luke. Cichy, zdystansowany, a przy tym tak potężny i hipnotyzujący, że bezustannie zdobywał to czego pragnął. Wystarczył sam jego ton, by wszyscy padali mu do stóp.
- Zawsze jesteś takim dupkiem?- burknęłam mimo kortyzolu wypełniającego moje żyły.
- Tak.- odpowiedział szczerze, obdarzając mnie beznamiętnym spojrzeniem.
BẠN ĐANG ĐỌC
Bad Boy Returns To District
Lãng mạnBracia Brooks przez wiele lat byli koszmarem Melbourne. Zastraszenia i małe kradzieże były ich znakiem rozpoznawczym, a żaden z uczniów tamtejszej szkoły nie mógł czuć się bezpiecznie. Kiedy zniknęli z dnia na dzień, mieszkańcy odetchnęli z ulgą wie...