Rozdział 21 - Decyzja Alfy

5.4K 181 6
                                    

Perspektywa Alexy:

Nie spodziewałam się tego, że Marco znajdzie swoją przeznaczoną w osobie Lily. Teraz patrząc na nią, zaczęłam jej bardzo współczuć, bo wiem jaki jest jej przeznaczony, w końcu znamy się od dziecka.

Marco powoli podszedł do Lily i chwycił ją za brodę, widać było po jej minie, że nie zrobił tego delikatnie. Spojrzał na nią i się odezwał.

- To, że jesteś moją bratnią duszą niczego nie zmienia, ja wciąż pragnę Alexy i Alexę dostanę - wywarczał jej to prosto w twarz, na co ona skuliła się ze strachu.

- Pirce, chyba nie wiesz jak należy traktować kobiety, a tym bardziej swoją przeznaczoną, jak chcesz to dam ci kilka lekcji, co ty na to? - zapytał Cal z wyraźnie wyczuwalną kpiną w głosie.

- Zamknij się Black, nie będziesz mnie pouczał co mam robić - warknął w stronę Cala.

- A ja się zgadzam z alfą Blackiem, przyda ci się kilka lekcji - stwierdził Stefan, wchodząc przez otwarte drzwi do salonu.

- Ojcze, co ty tu robisz? - spytał młody Pirce.

- Jak to co synu, przyjechałem po ciebie, a raczej po was, bo z tego co usłyszałem znalazłeś swoją przeznaczoną. - rzekł Stefan i spojrzał na przerażoną Lily.

- Ty pewnie musisz być przeznaczoną mojego syna. Jak się nazywasz ślicznotko? - zapytał ojciec Marco i posłał jej ciepły uśmiech.

- Lily Peterson, alfo - odpowiedziała, pochylając głowę.

- Nie musisz mi się kłaniać córko. Niedługo to tobie będą się kłaniać, jako przyszłej lunie. - powiedział starszy Pirce az szerokim uśmiechem  i przytulił ją, a ja się wzruszyłam, ponieważ znam jej historię i wiem, że to pierwszy raz kiedy ktoś okazuje jej tyle czułości.

 - No dobrze, skoro to już mamy wyjaśnione to teraz Lily idź się spakować, bo za niedługo mamy samolot powrotny - powiedział Stefan, a Lily poszła posłusznie się spakować. 

 - Ja bez Alexy nigdzie nie lecę - oświadczył Marco

 - Lecisz i bez dyskusji. Co do twojego związku z Alexą, to został on anulowany wtedy, kiedy oboje znaleźliście sobie przeznaczonych w wyznaczonym czasie.- rzekł jego ojciec z poważną miną.

 - Ale ojcze bo ja.....

 - Milcz synu!, Widzę, że za bardzo cię rozpieściłem, ale to się zmieni po powrocie do watachy, a teraz siedź cicho. - powiedział stanowczo Stefan i usiadł na kanapie.

- Wybaczcie nam te karygodne zachowanie, to nie powinno było się wydarzyć, ale Marco jest rozkapryszonym gówniarzem i nie potrafi zrozumieć, że nie zawsze dostajemy to co chcemy. - tłumaczył się ojciec Marco.

 - Spokojnie alfo Stefanie, mogę śmiało powiedzieć, że twój syn wprowadził do naszego życia odrobinę rozrywki - powiedział uśmiechnięty Caleb, który cieszył się na widok pokonanego Marco.

 Po piętnastu minutach do salonu zeszła Lily, ciągnąc za sobą ciężką walizkę. Stefan widząc to kazał synowi pomóc przeznaczonej, który niechętnie wziął od niej walizkę i zaniósł do samochodu. 

 - To co możemy jechać - zapytał Stefan

 - Zaczekaj, chciałabym się pożegnać - odpowiedziałam i podeszłam do Lily, mocno ją przytuliłam i niepostrzeżenie wrzuciłam jej do torebki kopertę z listem i pieniędzmi, przeczuwając, że mogą jej się przydać. 

Może Lily nie jest moją rodziną, ale przez te dwa miesiące stała mi się bardzo bliska i nie mogłabym znieść myśli, że puściłam ją bez żadnego zabezpieczenia na przyszłość. List napisałam jakiś czas temu i schowałam go razem z pieniędzmi, bo wiedziałam, że przyjdzie taki czas, gdy będziemy musiały się rozstać, a ta zawartość koperty byłaby w stanie ułatwić jej rozpoczęcie nowego życia. Teraz wiem, że te pieniądze bardziej jej się przydadzą, więc gdy Cal razem ze Stefanem i Marco zostali w salonie, ja poszłam do sypialni i wyjęłam z mojej torebki kopertę, by schować ją w kieszeni spodni i w odpowiednim momencie dać jej ją. 

 Po pożegnaniu się z Lily i Stefanem, odprowadziliśmy ich do samochodu, gdzie czekał już zniecierpliwiony i obrażony Marco. Wsiadając do auta moja towarzyszka obróciła się w moją stronę i pomachała mi na pożegnanie, co odwzajemniłam. Kiedy Lily siedziała już na miejscu, kierowca odpalił silnik i ruszył z zamiarem odwiezienia ich na lotnisko, a ja stałam tam i wpatrywałam się w tył samochodu, z jednej strony czując radość, że pozbyłam się Marco ze swojego życia, a z drugiej strony smutek, bo straciłam bliską mi osobę. 

Biała AlfaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz