Epilog - "Koniec Świata... Właśnie się rozpoczął"

1K 74 22
                                    

Kenan:

Nie jestem w stanie określić jak bardzo się cieszę. To uczucie przekroczyło skale. Maszerujemy powoli do określonego celu. Ufam Anthonemu i wiem, że nie zaprowadzi nas w niebezpieczne miejsce. Po wszystkich czuć zmęczenie, ale i szczęście. Wszystko dlatego, że jesteśmy coraz bliżej by wrócić do spokojnej, codziennej rutyny.

- Nie mogę się doczekać by zobaczyć Louise. - rozmarzył się Marcus.

- Chyba się rozpłacze jak zobaczę ich wszystkich. - śmieje się Annabelle.

- Jestem pewien, że Malia ciężko pracowała. Będę musiał dać jej trochę wolnego. - komentuje Aaron.

Gadaliśmy tak przez całą drogę. Każdy z nas zaznaczył, że nie może się doczekać, aż zobaczy wszystkich.

- Wy też będziecie mogli zostać w schronie. Nikt was nie wygania. - wtrąca Dylan w stronę Anthonego i Rocko.

- Dokładnie. Pomogliście nam i jesteście tak samo milie widziany jak my wszyscy. - oznajmia Leon.

Oboje spojrzeli na nas ze zdziwieniem. To zrozumiałe. Nigdy nie byli tak blisko z nami. Pomogli Larissie i też nam. To wystarczy by wiedzieć, że są dobrymi ludźmi.

- Przemyślę to. - uśmiechnął się Anthony.

- I tak nie mam nic do roboty. - mamrocze pod nosem Rocko.

- Swoją drogą, jak to się stało, że już nie nosisz maski? - pytam zmieniając temat.

- To długa historia. Kiedyś ją wam opowiem, jeśli będziecie chcieli. - zaznaczył. - Na szybko mogę dodać, że porzuciłem życie prześladowcy. - dodaje.

- To sprawka Larissy? - spojrzał na niego pytająco Neil.

Blondyn wzruszył ramionami podnosząc kącik ust. Nie trzeba wiele myśleć, by zrozumieć, że Larissa coś tutaj zdziałała. Mam nadzieje, że kiedyś opowie nam co się działo jak siedzieliśmy w klatce na łasce Lilith. Jestem ciekaw jak potoczyła się jej podróż. Miała ciężkie chwile, czy wszystko układało się gładko? Kiedyś ją o to wypytam.

- Jesteśmy na miejscu. - informuje Anthony.

Przed nami mieszczą się ruiny kilku domów. Na pierwszy rzut oka wyglądają jakby pochodziły z ery baroku. Na środku placu znajduje się fontanna. Jest najbardziej zadbana z całego otoczenia. Tuż obok niej na ziemi są narysowane symbole ułożone w okrąg.

- Faktycznie, są podobne do tych obok kampera Damona. - wspomina Jane.

- Gdzie ja wtedy byłam? - pytam Roxi.

- W moim brzuchu. - chichra Jane.

Ich krótka rozmowa sprawiła, że wróciłam myślami do tamtych czasów. Muszę się zgodzić ze słowami brunetki. Symbole są chyba nawet takie same jak te z których skorzystał Damon jak po raz pierwszy się tutaj znaleźliśmy. Wtedy dopiero poznawaliśmy otaczający nas świat. Żyliśmy już 2 lata w Zarazie, ale tak naprawdę to nic o niej nie wiedzieliśmy. Dopiero spotkanie z Larissą otworzyła nam księgę do nauki.

- Stańcie na symbolach. - rozkazuje Anthony.

- Jest nas za dużo. - stwierdza Ivo.

- Mogą stanąć maksymalnie dwie osoby na jednym symbole. - tłumaczy popielatowłosy.

Jak poprosił tak zrobiliśmy. W takim składzie starczyło miejsca dla każdego. Anthony wyciągnął katane i podszedł do pierwszej osoby, czyli Nadii. Naciął jej wewnętrzną część dłoni, po czym z poplamioną bronią podszedł do Leona.

- To naprawdę konieczne? - pyta.

- Do rytuału jest potrzebna krew osoby przesyłającej. - informuje.

- Chyba, że chcesz zostać w Limbo. - zaśmiałem się.

- Tnij. - mówi szybko blondyn.

Prychnąłem pod nosem. My wszyscy mamy już dość tego miejsca. Podejrzewam, że z czasem byśmy przywykli, ale na chwile obecną nie jest nam to potrzebnę. Chcę wrócić do naszego świata. Do niebieskiego nieba i białych punktów. Przez tą czerwień powoli zaczyna boleć mnie głowa. Zanim się obejrzałem Anthony wykonał swoje zadanie. Na końcu to on rozciął sobie dłoń. Kilka kropelek jego krwi znalazło się w środku okręgu.

- Myślałem, że do tego jest potrzebna krew dzierżyciela. - stwierdzam.

Z tego co pamiętam to wtedy Larissa wykorzystała swoją krew z oka.

- Myslisz się. Chodzi tutaj o krew osoby bardzo połączonej z Limbo. Miszkańcy, dzierżyciele i demony. - poprawia mnie.

To wiele wyjaśnia. Anthony jako mieszkaniec zalicza się do wykonania owej czynności.

- Zamknijcie oczy. - rozkazuje.

Od razu wykonaliśmy jego polecenie. Wiem co będzie dalej. Znajdziemy się w swoim świecie. Po sekundzie do moich uszu dotarł dziwny dźwięk. Jakby ziemia się łamała. Słysząc krzyk którejś z dziewczyn otworzyłem oczy. To co zobaczyłem sprawiło, że zaniemówiłem.

- Co się dzieje?! - krzyczy Marcus.

Z ziemi zaczęły wychodzić wielgachne macki. Niebo powoli zaczyna zmieniać barwe na czerwień. Wszystko wokół zaczyna się niszczyć. Nie rozpoznaje tego miejsca. Dokładnie widać jak drzewa nieopodal spadają bezwładnie na ziemie. Ryki i odgłosy rozwalania słychać wszędzie. Widząc to wszystko dotarła do mnie jedna ważna rzecz.

- Koniec Świata... Właśnie się rozpoczął. - mówię z wielką gulą w gardle.

------------------------
Piąta część dobiegła końca! 😀
Mam nadzieje, że się wam spodobała i nie uważacie ją za nudną.
Bardzo dziękuje za komentarze i głosy ❤

Zapraszam do szóstej części pod tytułem "Dzierżycielka Diablo Wojna Władców" 😊

Ps. Chciałabym zrobić Q&A z bohaterami. Możecie w tym rozdziale pisać pytania. Mogą być też do mnie! Bardzo bym prosiła byście zaznaczyli do kogo jest owe pytanie. (Uwzględniamy tutaj wszystkich bohaterów). Pytania odnośnie następnej historii będą przeze mnie omijane (chcę was jeszcze nie raz zaskoczyć 😉). Kiedy pojawi się szósta część, w tej części opublikuje informacje o tym, ale też i odpowiedzi na wasze pytanka. Mam nadzieje, że będziecie się przy tym dobrze bawić i że podoba wam się ten pomysł tak samo jak mi ☺

Dzierżycielka Diablo LilithWhere stories live. Discover now