Rozdział 10 - "Proszę... Wróć do mnie"

878 61 30
                                    

Kenan:

Wiatr zaczął delikatnie wiać robiąc przy tym szum obijający się o uszy. Obie dzierżycielki patrzą na siebie. Larissa pokazuje swoją złość, a Lilith się tylko uśmiecha. Natomiast my, czyli reszta nie mamy pojęcia co robić. Do tej pory kilkoro z nas jest zaskoczonych wizytą poprzedniej dzierżycielki. Mimo, że Larissa w dość logiczny sposób wytłumaczyła nam jak to jest możliwe, że blondynka żyje, ciężko w to uwierzyć. Przecież ona ma ze 400 lat, a wygląda na 25. Przyszła po tylu latach by wrócić do Diablo. Nie dość, że go oskarżyła o swojej poronienia to jeszcze zdradziła go zabierając moc od jego własnego brata.

- Diablo... - odezwała się uwodzicielsko.

Larissa od razu po jej wypowiedzi syknęła i złapała się za serce. Ponownie Diablo sprawił jej ból, a Lilith bardzo dobrze o tym wie. Brązowooka wykorzystała okazje. W bardzo szybkim tempie znalazła się obok Larissy. Chciała zaatakować mieczem, ale niebieskooka ma dobry refleks. Zablokowała się swoim gigantycznym narzędziem. Obie siłują się ocierając metalem o siebie. Wszyscy mający jakąkolwiek broń palną wymierzyli ją w Lilith z chęcią strzału.

- Nie strzelać! - krzyczy Nadia. - Słyszeliście Larisse. Śmierć nie ma jej duszy. Nie zabijemy jej. - tłumaczy szybko.

- Stracimy tylko naboje. - syczy pod nosem Dylan.

Więc co mamy zrobić? Widzę jak Larissa przegrywa w tym małym starciu. Wszystko przez to, że Diablo nieświadomie sprawia jej ból. Mogę się tylko domyślać co wilk teraz przechodzi. Usłyszałem warczenie. Szybko zrozumiałem, że wydobywa się z ust Larissy. Dokładnie zobaczyłem jak jej oczy na sekunde zmieniają barwe na czerwień, a wokół nie pojawiło się kilka żółtych piorunów. Dziewczyna z dość dużą siłą odepchnęła rywalke. Niestety Lilith szybko złapała równowegę i nie odsunęła się tak daleko. Dalej stoi na nogach z wielkim uśmiechem na twarzy.

- Wiem, że popełniłam błąd, ale każdy ma do nich prawo. - wyznaje łagodnym tonem. - Oskarżyłam cię o coś co nie powinnam. Wiem, że to nie była twoja wina, że nie mogłam mieć rodziny. Zrozum mnie, Diablo. Byłam zdesperowana, a Chrome to wykorzystał. - posmutniała.

- Nie waż się wypowiadać jego imienia. - warczy Larissa.

Z tego co mi wiadomo to młodszy brat Diablo miał na imię Chrome. Był to demon też przypominający wilka, ale jego sierść była szara. Ślepia podobno miał złote. Był o wiele słabszy od swojego brata i mniejszy. Nie ma co się dziwić. Przecież Diablo to najpotężniejszy demon świata.

- To musiało być dla ciebie bolesne. Zabiłeś własnego brata, ale mnie nie potrafiłeś. Doceniam to, wiesz? To oznacza, że dalej mnie kochasz. - oznajmia z małym uśmieszkiem.

- Kochał. To oznacza, że cię kochał. - wtrąca Neil.

- Przepraszam, ale kim wy jesteście by mówić co czuje mój Diablo? - pyta patrząc złowrogo.

- A kim ty jesteś by mówić, że Diablo jest twój? - odpyskowała Monika.

- Ból jaki odczuwa Larissa to udowadnia. - puściła jej oczko.

Mój wzrok szybko pofrunął do blondynki. Larissa ciężko oddycha, a na jej czole pojawiło się kilka kropelek potu. Widać, że coś ją boli. Diablo tego nie kontroluje. Nawet nie myśli o tym by przestać. Sprawia jej ból nie wiedząc o tym.

- Diablo... Kochanie... - szepcze cicho Lilith.

Larissa jeszcze bardziej zacisnęła szczęke i pięści. Muszę coś zrobić!

- Diablo opanuj się! Sprawiasz ból Larissie! - krzycze najgłośniej jak potrafie. - Możemy się tylko domyślać co teraz czujesz, ale nie możesz krzywdzić Larissy. - dodaje ciut ciszej widząc zdziwione miny reszty.

Dzierżycielka Diablo LilithOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz