- To Gollum, śledzi nas od Morii- powiedział Aragorn do Boromira- Maiłem nadzieje, że zgubi trop nad rzeką, ale jest zbyt sprytny.

-A, jeśli powiadomi o nas Nieprzyjacielowi? Przeprawa będzie jeszcze cięższa- odparł syn Gondoru

Noc minęła i nie pojawił się już nawet cień Golluma. Podczas spływu wszyscy często i uważnie się rozglądali, nigdzie go jednak nie dostrzegli. Jeśli ich dalej śledził, robił to bardzo czujnie i ostrożnie. Zgodnie z poleceniem Aragorna wiosłowali z całych sił, a brzegi szybko posuwały się obok nich, mało jednak widzieli krajobrazu, gdyż teraz podróżowali głównie nocą i o brzasku, za dnia odpoczywając ukrycie na tyle, na ile pozwalał teren. I tak bez żadnych dalszych niespodzianek upłynęło pierwszych sześć dni podróży Anduiną. Siódmego dnia niebo było jak przedtem zachmurzone i wiał wiatr od wschodu, ale pod wieczór na zachodzie się przejaśniło i pod szarą pierzyną chmur rozlały się kałuże delikatnego, żółtawego i zielonkawego świata, a w nich dojrzeć można było biały skrawek księżyca w nowiu.

Następnego zaś dnia gwałtownie zaczął się zmieniać krajobraz na obydwu brzegach, które stały się bardziej strome i kamieniste. I oto płynęli już przez skalistą okolicę, gdzie strome zbocza były porośnięte kolczastymi gąszczami tarniny i jeżyn. Za nimi sterczały kruche skały i kominy ze zwietrzałego ciemnego kamienia oplecionego bluszcze, a jeszcze dalej było widać wysokie grzbiety, w które wczepiały się potargane przez wiatr jodły. Wpływali do szarej górzystej krainy Emyn Muil, stanowiący południowy skraj Dziczy.

Nadeszła ósma noc podróży, spokojna i bezwietrzna, bo uparty wschodni wiatr ucichł. Wąski sierp księżyca szybko się rozmył w bladym zachodzie słońca, niebo było jednak czyste, a chociaż na południu zasłona chmur leciutko jeszcze lśniła, na zachodzie gwiazdy świeciły już jasno.

-W drogę! –oznajmił Aragorn- Raz jeszcze zaryzykujemy podróż nocą, zaczynamy już jednak wpływać na nieznane odcinki rzeki. Dlatego musimy płynąć powoli i uważnie przyglądać się wodzie przed sobą.

Było tuż przed północą, a oni płynęli już dość długo, niemal nie korzystając z wioseł. Tuż przed nimi zamajaczyły ciemne kształty i dało się posłyszeć szum wirującej wody. Ostry prąd porwał ich w kierunku wschodniego brzegu, gdzie nie czyhały żadne przeszkody, a oni zdążyli jeszcze zobaczyć fale pieniące się nad skałą, która wystawała z rzeki niczym rząd zębów.

-Dajże spokój, Aragornie- wykrzyknął Boromir, gdy ich czółna zderzyły się ze sobą- To prawdziwe szaleństwo płynąć przez katarakty po nocy! Żadna łódź nie pokona Sarn Gebir ani w ciemności, ani za dnia!

-Zawracaj! Zawracaj! Zawróć, jeśli możesz!- krzyczał Aragorn, który sam naparł na wiosło i usiłował zatrzymać łódkę oraz ją obrócić

Z wielkim trudem zapanowali nad łodziami i zawrócili, ale płynąc pod prąd, i to niezwykle silny, poruszali się bardzo wolno, na dodatek nieustannie spychani ku wschodniemu brzegowi, który złowieszczo czerniał nad nimi.

-Wiosłować! Wiosłować!- wrzeszczał Boromir- Inaczej osiądziemy na mieliźnie!

W tej samej chwili rozległ się morderczy zaśpiew cięciw i w powietrzu zafurkotały strzały. Jedna ugodziła Froda między łopatki i hobbit z krzykiem poleciał do przodu, wypuszczając z dłoni wiosło, strzała jednak odbiła się od ukrytej pod opończą kolczugi. Druga przeszyła kaptur Aragorna, trzecia utkwiła w burdzie łodzi Merry'ego, tuż obok jego dłoni.

-Yrch!- zawołali Legolas z Limanniel w ich ojczystym języku

-Orkowie!- zawtórował Gimli

-Idę o zakład, że to sprawka Golluma!- powiedział Sam- Ładne miejsce na zasadzkę, nie ma co. Rzeka niemal pcha nas w ich łapy.

Star of Hope || LegolasWhere stories live. Discover now