Droga do Isengardu

147 13 2
                                    

Tak oto w jasnym świetle poranka Majarka Ognistego Serca, Limanniel, Król Théoden i Gandalf Biały Jeździec spotkali się niedaleko brzegu Helmowego Potoku, a byli tam też Aragorn, syn Arathorna, elf Legolas, Erkenbrand, rządca Fałdu Zachodniego, i możni panowie z Domu o Złotych Dachach, by nie wspomnieć o tłumach Rohirrimów, Jeźdźców Rohanu. Ich piersi rozpierała radość, ale oczy zwrócone były jedynie na panią Limanniel, która stała teraz spokojnie u boku czarodzieja.

Znienacka huknęły wiwaty, gdyż oto od strony Grobli pojawiły się kolejne zastępy wojowników. Na przedzie szli Gamling oraz Éomer, obok nich kroczył Gimli z głową wysoko uniesioną. Nie miał już na głowie hełmu, a czoło obwiązane miał przepaską, która zdążyła przesiąknąć krwią, jednak głos jego jak dawniej był mocny i donośny.

-Ostateczny wynik: czterdzieści dwa!- powiedział Legolas zwracając się do krasnoluda przecierając cięciwę łuku.

-Czterdzieści dwa? Oh, to nie tak źle jak na elfickiego księcia o spiczastych uszach.- zaśmiał się wyciągając swoją fajkę- Czterdzieści trzy!

-Czterdzieści trzy!- elf strzelił Gimliemu między nogami, trafiając prosto w leżącego trupa.

-To się nie liczy, on był już martwy!- zezłościł się krasnolud.

-Jeszcze drgał!- usprawiedliwiał się książę Mrocznej Puszczy.

-Drgał, bo ma mój topór wbity w głowę!

-Uspokójcie się, radujmy się widząc, że nic się nie stało.- podeszła do nich Majarka, uśmiechając się promiennie-Cali jesteśmy i zdrowi, to wystarczy. Przynajmniej na razie.

-Ze zdumiewającą przyszedłeś pomocą. Doprawdy, wielka jest siła twoich czarów, Gandalfie Biały!- dobiegł ich głos Théodena.

Wszyscy spoglądali to na Gandalfa, to na Limanniel z niedowierzaniem i zdziwieniem, a niektórzy zerkali w kierunku lasu i przecierali oczy, jak gdyby nie dowierzali w to co zobaczyli. Gandalf zaniósł się długim, wesołym śmiechem.

-Coś wam się nie podoba w tych drzewach? Ja widzę najzwyklejszy w świecie las.

-To nie czary ani moje, ani Gandalfa. Siły, które władają tym lasem przekraczają nasze zdolności.

-Jeśli, więc to nie wy, to kogo?- spytał Théoden- Z całą pewnością nie Saruman. Czyżby istniał ktoś od was potężniejszy?

-To nie zwykłe czary Théodenie, lecz moc o wiele starsza; moc, która stąpała po ziemi, zanim elfowie zaczęli nucić pieśni i zanim rozbrzmiały uderzenia młotów.

Nim żelazo dobyto, nim puszczy skalano urodę,

Gdy w poświacie Księżyca góry stały młode,

Zanim Pierścień wykuto na nieszczęście świata,

To już z dawien dawna chodziło po lasach.

-Jakież to może być rozwiązanie tej zagadki?- mruknął król Rohanu

-Tajemnica odkryje się przed tobą, jeśli pojedziesz ze mną do Isengardu!- powiedziała Gandalf- Musze wrócić do Isengardu, a ci, którzy chcą, niech jadą ze mną. Będą tam doprawdy, rzeczy niezwykłe.

Władca Rohirrimów wybrał więc, tych którzy nie byli utrudzeni lub ranni oraz mieli najbardziej śmigłe konie, i rozesłał ich po wszystkich dolinach Rohanu z wieściami o zwycięstwie, jak również z wezwaniem, aby mężczyźni, młodzi i starzy, jak najprędzej przybyli do Edoras. Do Isengardu Théoden zabierał ze sobą Éomera oraz dwudziestu rycerzy z jego rodu. Gandalfowi mieli towarzyszyć Aragorn, Legolas i Gimli, który nie zważając na ranę, ani chciał słyszeć o pozostaniu. Wyruszała z nimi również pani Limanniel, której obecność miała wpłynąć na ogarnięte mrokiem myśli Sarumana.

Star of Hope || LegolasWhere stories live. Discover now