Kryształ Widzenia i Szary Zastęp

99 11 3
                                    

Słońce znikało za długim zachodnim grzbietem gór, kiedy Limanniel, jej towarzysze, Théoden oraz Jeźdźcy Rohanu opuszczali Isengard. Gandalf za sobą posadził Merry'ego, Aragorn zaś wziął Pippina. Król wysłał przodem dwóch Rohirrimów , którzy szybko skryli się za nierównościami terenu, reszta zaś niespiesznie ruszyła za nimi.

Szereg entów z wzniesionymi długimi rękami zastygł niby milczące posągi u bramy. Kiedy już nico ujechali krętą drogą, Merry i Pippin spojrzeli za siebie. Słońce nie opuściło jeszcze nieboskłonu, ale długie cienie zalegały już na Isengardzie, pogrążając zrujnowaną twierdzę w mroku. Nadal widać jeszcze było smutnego Drzewca, który w oddali, który w oddali wyglądał jak wielkie, stare drzewo, a hobbici przypomnieli sobie pierwsze z nim spotkanie w promieniach słońca na skalnej półce w odległym Fangornie.

Powoli upływała droga wijąca się między zboczami, która to zbliżała się do kamienistego koryta Iseny, to od niego oddalała. Noc napłynęła ze szczytów wzgórz. Zniknęły resztki mgieł, powiał chłodny wiatr. Księżyc, niemal całkowicie już krągły, rzucał od wschodu blade, zimne światło. Obie granie schodziły w dół nagimi pagórkami. Przed jeźdźcami szarzała równina.

Naszedł wreszcie czas postoju. Najpierw porzucili gościniec i wjechali na miękką trawę płaskowyżu. Przebyli jeszcze jakieś ćwierć mili, aż dotarli do doliny, która otwarta na południe, tuliła się do zboczy Dol Baran, ostatniego wzgórka zachodniej grani, okrągłego i zwieńczonego wrzosami. Ściany dolinki porastały zeszłoroczne paprocie, pomiędzy którymi było widać nieśmiałe wiosenne pędy, z trudem się przebijające przez słodko pachnącą ziemię. U dołu stoków gęsto było od kolczastych krzewów, pod którymi rozbili obóz na jakieś dwie godziny przed północą. Ogień rozpalili w zapadlinie pomiędzy korzeniami głogu rozłożystego niczym drzewo, pogiętego ze starości, ale zdrowego w każdym calu. Na końcu jakiejś gałązki rozwijały się pączki.

Wyznaczyli dwuosobowe warty, reszta zaś, posiliwszy się, zasnęła owinięta w koce i płaszcze. Limanniel ułożyła się tuż przy księciu, w kącie obozowiska. Przylgnęła do jego ramienia, i choć mogłoby się wydawać, że śpi, ona cały czas pozostawała czujna.

W tym samym czasie Pippin usiadł i na wyprostowanych nogach umieścił kulę owiniętą w tkaninę opończy, a potem nachylił się nad nią z zazdrosną chciwością dziecka, które w kąciku skryło się przed kolegami z ulubionym smakołykiem. Odwinął materiał i zajrzał do środka. Powietrze wokół niego wisiało nieruchome i ciężkie. Kula zrazu była ciemna jak słoma i tylko księżycowe światło kładło się na jej powierzchni. Potem w samym środku zamigotała iskierka i tak uwięziła oczy Pippina, że ten nie mógł odwrócić wzroku. Już po chwili całe wnętrze kuli się rozogniło i zaczęło wirować, jakby pod wpływem ruchu światła, które nagle w jednym ułamku sekundy zgasło. Hobbit wydał ściszony okrzyk i chciał się wyprostować, pozostał jednak zgięty, z obiema rękami obejmującymi kryształ, a potem zaczął pochylać się coraz bardziej, aż wreszcie zastygł i przez moment poruszał bezgłośnie wargami, by wreszcie ze straszliwym krzykiem runąć na plecy.

Głos Pippina był tak przeraźliwy, że obaj wartownicy pędem przybiegli, a cały obóz stanął na nogi.

-Głupi Tuk!-zawołał Gandalf zakrywając kule płaszczem. Czarodziej ukląkł koło hobbita, który leżała z szeroko otwartymi, niewidzącymi oczami.

Na twarzy czarodzieja było widać napięcie i niepokój. Ujął dłoń Pippina i nachylił się nad nim, słuchając oddechu, a następnie dotknął jego czoła. Hobbit zadygotał, zamknął oczy, a potem z przeraźliwym wrzaskiem usiadł gwałtownie i przerażony zaczął spoglądać na otaczające go twarze, blade w księżycowym świetle.

-Gandalfie!-załkał- Wybacz mi!

-Patrz na mnie. Co widziałeś!

Pippin zaczął głosem cichym i niepewnym, lecz w miarę jak mówił, uspokajał się, a słowa jego brzmiały coraz wyraźniej i donośniej.

Star of Hope || LegolasTahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon