✖-9

8.6K 604 44
                                    

Sorki za błędy xp

- Gdzie ja jestem? - pytam od razu nie podnosząc głowy. Ból który czuję w mojej czaszce jest nie do zniesienia. Pulsuje mi ona, chociaż najmniejszym ruchem ból się powiększa. Odruchowo dotykam palcami swojego pulsu i czuję miękki bandaż.

Po chwili słyszę kroki w mojej sali.

- Przepraszam? - próbuję zwrócić na siebie uwagę. Pamiętam wszystko jak za mgłą z czego wynika, że film mi się urwał po tym jak wywaliłam Zayna z domu.

Blednę, gdy czuję, że nie mogę ruszyć nogą. Podnoszę głowę i od razu tego żałuję. Głowa mi pęka na dwie części, a noga jest w gipsie.

- Spokojnie. - czuję dłoń pielęgniarki na ramieniu. - Jest pani w szpitalu. Proszę nie robić żadnych gwałtownych ruchów. Musimy jeszcze zrobić kilka badań, proszę się nigdzie nie ruszać. - to powiedziawszy wychodzi.

Wzdycham sfrustrowana powoli i jak najdelikatniej kładę głowę z powrotem na poduszce. Podnoszę nogę, tą którą mam w gipsie do góry lekko się krzywiąc i usadawiając ją bardziej na skraju łóżka. Jest mi tak dużo wygodniej.

Minuty mijają, a pielęgniarka która zdążyła już wrócić zamiast powiedzieć mi co i jak, zaczęła coś robić ze strzykawkami. Mimowolnie wywracam oczami, a następnie swoje spojrzenie usadawiam na zegarku.

16:05

Przypomina mi się coś, ale mijają kolejne minuty kiedy dochodzę do strasznej prawdy.

- Zack! - prawie piszczę przez co kobieta opuszcza szklaną buteleczkę. Pomimo uporczywego bólu głowy rozglądam się za torebką.

Gdzie ona do cholery jest?

- Proszę. - pielęgniarka czytając mi w myślach podaje mi moją własność. Zapominam jej podziękować i szybko otwieram zamek. Wyciągam telefon i mam sobie za złe, że jak zwykle Zack musi czekać aż ktoś go odbierze.

Już spanikowana mam wykręcić numer Louisa, ale przypomina mi się, że wyjechał na wakacje.

czuję się jakby ktoś odciął mi skrzydła. Prawdę mówiąc całe życie miałam pod górkę.

Zdenerwowana zaczynam obgryzać miękuszki palców.

Nie mam nikogo kto mógłby mi pomóc.

Mama i tato nie chcą mnie znać, poza tym są w Nowym Jorku. Lucas to krętacz, idiota i damski bokser, który nie powinien chodzić po tej planecie. Moje koleżanki ze szkoły w której pracuję nie traktuję mnie poważnie, tylko jak gówniarę i zapewne one też mi nie pomogą. I rzeczywiście Louis był jedyną osobą której mogłam zaufać.

- I co ja mam teraz zrobić? - szepczę niesłyszalnie, a łzy cisną mi się do oczu. Nie mam numeru do przedszkola, w którym uczy się Zack, przez co czuję się jak hipokrytka.

Momentalnie rodzi się we mnie ziarno nadziei.

Mam numer Zayna, z tego co pamiętam.

Bez wahania dzwonię do niego nie przejmując się konsekwencjami.

- Jednak zadzwoniłaś. - rozbrzmiewa w słuchawce jego głęboki głos.

- Muszę cię o coś prosić. - szepczę pośpiesznie.

- Oczywiście kochanie.

Wzdycham przecierając oczy

- Odebrałbyś mojego syna z przedszkola? Miałam mały wypadek. - tłumaczę czując w środku, że nie powinnam mu ufać. Może o wywieźdź i zabić, a ja nie będę mogła zareagować.

The secret of the teacher / ZM ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz