✖-16

8.3K 595 14
                                    

- Podnieś ręce do góry. - dobiega mnie ochrypły, mocny głos. Mimowolnie moje serce zwalnia swoje bicie, kiedy wykonuję jego polecenie. Teraz jestem jeszcze bardziej bezbronna, chociaż w gruncie rzeczy z moją nogą w gipsie i tyłem do intruza też bym nic nie wskórała.

Czuję coraz większy przypływ paniki, kiedy mężczyzna podchodzi bliżej. W dodatku Zayna nie ma w domu. Modlę się jedynie by zapomniał czegoś i dziwnym trafem wrócił.

- Kim jesteś i kto cię nasłał. - czuję jak mocniej wbija w moje plecy lufę pistoletu. Mimowolnie drżę.

- J-ja wszystko wytłumaczę, ja...

- Kto cię nasłał? - pyta bardziej dobitnie. Przełykam nerwowo ślinę.

- Nikt, to jakieś nieporozumienie.

- Nieporozumieniem jest twój pobyt tutaj, zestrzelę cię, jeśli nie powiesz prawdy.

Nie znam tego głosu, chociaż zastanawiam się już od początku naszej rozmowy. Boję się odwrócić i ujrzeć jakiegoś łysego, napakowanego mężczyznę, który bez zbędnych ceregieli może mnie złamać w pół. Całe szczęście, że Zack jest bezpieczny.

- Zayn nam pomaga. - przełykam ślinę, chcąc by mój głos nie drżał aż tak bardzo. - Proszę, opuść broń.

- Wam?

Cholera.

- Tak, nam.

Słyszę jak przeładowuje broń. Włosy jeżą mi się na karku.

- Mnie i mojemu synowi. - tłumaczę niemal od razu. - Jeśli mi nie wierzysz, zadzwoń do Zayna.

- Nie wierzę ci.

I co ja mogę zrobić w tej sprawie? Nic. Stać jak kołek z zabójcą za plecami i czekać na niewiadome. Moje zmysły działają, kiedy spostrzegam, że wyciąga telefon, a następnie przykłada do ucha.

Napięcie rośnie, kiedy włącza się sekretarka.

- Nie odbiera. - oświadcza. Czuję jak mój żołądek się ściska.

- Ale ja mówię prawdę. - jęczę czując jak moje ręce za chwilę mi odpadną.

- Poczekamy na niego.

Panuje grobowa cisza kiedy lufą pistoletu popycha mnie od przodu. O mały włos nie wpadam na kanapę. Z grymasem na twarzy siadam na skórzanej sofie, delikatnie masując nasadę pleców.

Bolą jak cholera.

Mężczyzna zajmuje miejsce na wprost mnie i jakby był u siebie włącza telewizor. Z wyglądu jest taki jak przypuszczałam, jedynie posiada dwu centymetrowe włosy.

- Ale to przecież kilka godzin. - jęczę i po chwili uświadamiam sobie co powiedziałam.

- Jakiś problem?

Przechodzi mnie dreszscz pod jego niebieskimi tęczówkami.

- Nie, nie. - kręcę panicznie głową.

- Ręce na stół.

Kładę drżące dłonie na szklanej ławie. Pozostaje mi jedynie czekać.

* * *

- Mamo patrz co narysowałem. - Zack w podskokach podbiega do mnie i układa na kolanach kartkę papieru. - To ja, ty i Zayn.

- Ślicznie. - uśmiecham się do niego przeczesując jego ciemne włosy.

Zawsze rysował mnie, siebie i Louisa.

- Mogę to zatrzymać? - pytam chcąc zachować jak najwięcej malunków z jego dzieciństwa. Mogę sobie wyobrazić jak później to wszystko szybko zleci.

- Jasne.

Całuję go w policzek, a ten biegnie z powrotem do salonu rzucając się na puszysty dywan do swoich zabawek.

- Załatwiłem już tą sprawę i reszta chłopaków, też będzie wiedziała o twoim pobycie tutaj. - dobiega mnie głos Zayna z korytarza. Po chwili wchodzi do kuchni podążając prosto do expresu.

- Już ci zrobiłam. - mówię podsuwając w jego stronę kawę. Skina mi wdzięcznie głową od razu zatapiając usta w czarnej mazi. Chwilę później przyłapuję się na tym, że patrzę na jego wargi, od razu schodzę na ziemię odpędzając od siebie idiotyczne myśli. - Nie chcę być samolubna czy coś, ale wolałabym gdyby oni w ogóle tu nie przychodzili.

Zayn mówił mi, że ten koleś, który dzisiaj zastał mnie w domu to Adrian jego wspólnik. Z tego co wiem, to jest ich więcej i nie każdy może zareagować na mnie tak znośnie jak Adrian. Nie chcę ograniczać Zayna, ale jeśli zgodził się przyjąć nas do swojego domu i teraz polegamy tylko na nim, powinien wiedzieć, że może nam się coś nie podobać. A zwłaszcza to dzisiejsze zajście.

- Okej. - skina głową.

- Dzięki. - schodzę ze stołka barowego i kuśtykam do salonu. Próbuję nie myśleć o palącym spojrzeniu Zayna. - Zack jutro szkoła, pakuj zabawki i idziemy się kąpać.

- Nieee.

- Raz dwa. - chwytam dinozaura i rzucam go do skrzyni z zabawkami. Zack fuka i zbiera wszystkie samochody. Chwilę zajmuje mi zanim wchodzę na wyższe piętro, oczywiście Zayn proponuje mi pomoc, lecz odmawiam. Pomagam Zackowi się wykompać, a następnie kładę go spać. Z westchnieniem wchodzę do mojego pokoju i biorę długą kompiel w wannie, zważyszy na moją nogę. Mogę tutaj nawet zasnąć, ale świadomość obudzenia się w zimnej wodzie jest straszna.

Przebieram się w koszulę nocną i kładę na łóżku. Naprawdę mam dziwne przeczucia co do naszej obecności tutaj. Zack jest szczęśliwy, o Zaynie też tak można powiedzieć, a ja po prostu się dostosowuje.

Jednak gdybym miała wybierać pomiędzy nim, a własnym mieszkaniem, wybrałabym drugą opcję. Czuję się tutaj dziwnie, tak nieswojo. Jesteśmy tutaj dopiero od kilku dni, mam nadzieję, że jakoś się przyzwyczaję.

Przekręcam się na brzuch i podnoszę głowę, by sięgnąć po sznureczek od lampy nocnej i zgasić światło. Jednak moja ręka zastyga w połowie drogi, gdy drzwi się otwierają.

- Nie nauczyli pukać?

Zayn tylko prycha cicho i zamyka za sobą.

- Słyszałem, że bolą cię plecy. - podchodzi do mnie powoli, niczym lew do swojej ofiary.

Zack musiał mu powiedzieć. Cholera, muszę mu zwrócić uwagę by nie dzielił się z nim wszystkim.

- Może. - wzruszam ramionami obciągając w dół moją koszulę nocną, nie dość że jest obcisła, to jeszcze podwinęła się do góry. - Jestem zmęczona Zayn, nie mam ochoty na rozmowę.

- A kto chce rozmawiać? - siada obok mnie. Przechodzi mnie dreszcz i odsuwam się na środek łóżka. - Mogę być dzisiaj profesjonalnym masażystą, tylko dla ciebie. - nachyla się bliżej mojej twarzy i kładzie rękę po drugiej stronie mojego ciała. Otula mnie ciepło, które bije od niego.

- Mam czuć się zaszczycona? - nie mogę odpuścić sobie sarkazmu.

Uśmiecha się jedynie.

- W rzeczy samej.

Czuję jak przejeżdża palcem po moim kręgosłupie, wysyłając miliony impulsów.

Cholera.

Mimowolnie zamykam oczy i kładę głowę na poduszce. Nim zdążę się spostrzec podnosi mi koszulę aż do samych łopatek, by następnie usiąść mi na tyłku.

- Co ty do chol... - przeciąga mi przez głowę ubranie i rzuca je na podłogę. - Złaź ze mnie. - próbuję się obrócić, ale czuję jak kładzie się torsem na moich plecach, a usta przytula do ucha.

- Będzie ci dobrze, obiecuję.

- Zayn.

- Przecież nic ci nie zrobię, nie zerwę z ciebie bielizny, spokojnie. - zaczyna się oddalać, aż ogarnia mnie chłód. Kiedy jego ręce zaczynają sunąć po moich plecach i masować je, zapominam o bożym świecie.

The secret of the teacher / ZM ✅Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz