Rozdział V

19 2 0
                                    

... wybiegłem z sali.
Zrobiłem to aby powstrzymać się przed zaproszeniem jej gdzieś. Sam na sam, tylko ja i ona. Nie wiem jakby to miało wyglądać i chyba nie chciałem wiedzieć.
Postanowiłem wyjechać.
Z trudem przekonałem Carlisle'a, abym mógł pożyczyć jego samochód. Nie mogłem wrócić do domu. Esme nie pozwoliłaby mi wyjechać. Zrobiłaby awanturę i na tym by się skończyła moja ucieczka od Isabelli.
Nazajutrz byłem już na Alasce u dawnych znajomych. Musiałem sobie to wszystko przemyśleć.
Po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że tak nie może być. Jakim cudem zwykła nastolatka z małego miasteczka sprawiła, że opuściłem dom, rodzinę?
Postanowiłem wrócić do Forks. Dla Esme, dla Carlisle'a, dla rodziny i nie ukrywam, dla Belli. To co do niej czuję jest bardzo dziwne. Z jednej strony pragnę jej krwi, a z drugiej chce ją chronić, chcę żeby była bezpieczna... ale ze mną. Czy potrafię nad sobą panować na tyle, aby nie zrobić jej krzywdy? Tego nie jestem pewien, ale nie mogę latami przed nią uciekać. Wracam. Dam radę.
Gdy znalazłem się na werandzie Esme wybiegła z domu i mocno mnie uściskała.
-Jak ja się cieszę, że cię widzę!- powiedziała z radością- Nie wiesz nawet co czułam gdy cię nie było- to już trochę bardziej oskarżycielkim tonem, ale nadal się uśmiechała. Odwajemniłem uśmiech, nieco blado, ale tylko na tyle było mnie stać nie wiedząc jeszcze co mnie czeka w domu.
Cieszyła sie że wróciłem do domu w jednym kawałku.
Weszliśmy razem do środka. Od razu poczułem na sobie gniewne spojrzenie Rosalie. Usłyszałem jej myśli.

Czy ty zadajesz sobie sprawę co się działo z Esme, gdy cię nie było?!

-Przepraszam- powiedziałem z żalem w głosie. Zwracałem się do wszystkich, ale najbardziej kierowałem moje słowa do mamy.

-Zrobiłeś to co uznałeś za słuszne. Wiem, że to musiało być dla ciebie trudne. Nie chciałeś zrobić Isabelli krzywdy. Jestem z ciebie dumny synu. Potrafisz się opanować i poradzić ze swoim problemem. Zawszę gdy coś będzie cię niepokoiło, dręczyło lub smuciło możesz się do nas zwrócić, nie musisz od razu uciekać. Najważniejsze jest to, że czujesz się lepiej i wróciłeś do nas- powiedział Carlisle.
Gdyby wampiry potrafiły ronić łzy, stanęły by mi one w oczach w tym momencie. Cieszyłem się, że ktoś pochwała, albo przynajmniej akceptuje to co zrobiłem, aby ratować Belle przede mną samym oraz rodzinę przed wydaniem naszego sekretu.
-TAK!- krzyknęła pełna entuzjazmu Alice.
Wyczytałem z jej myśli o co chodzi i podkręciłem dyskretnie głową dając jej znak, aby tego nie robiła. Popatrzyła na na mnie i wystawiła mi język. Ach, cała ona.
Była niedziela co oznaczało, że jutro musimy iść do szkoły. Oznacza to także, że będę musiał spotkać się z Bellą i prawdopodobnie wyjaśnić dlaczego mnie nie było.
Na szczęście w trakcie mojego wyjazdu dużo polowałem. Miałem nadzieję, że nie będę czuł pragnienia w obecności Isabelli. A przynajmniej nie tak dużego jak wcześniej.
Całą noc biegałem po lesie za sarnami na wszelki wypadek. Musiałem w 100% pozbyć się pragnienia. Wiem że, po naszym ostatnim spotkaniu czuła się źle. Bo jak można kogoś znienawidzić tak szybko?
Akurat to co ja do niej czułem jest czymś wręcz przeciwnym. Ale skąd może o tym widzieć?
Zachowałem się tak, a nie inaczej, żeby była bezpieczna. Może kiedyś to zrozumie.

532 słowa

꧁Wschód꧂Where stories live. Discover now