Rozdział IV

25 2 0
                                    

  Chodziliśmy do szkoły od kilku miesięcy. Tajemniczej dziewczyny nadal nie było. Straciłem już nadzieję, że kiedykolwiek ją zobaczę. Może zmieniła zdanie?
  Razem z rodzeństwem nie kolegowaliśmy się z nikim poza sobą nawzajem. Na stołówce zawsze siedzieliśmy razem przy najbardziej oddalonym od reszty stoliku.
  Któregoś dnia, jak zawsze udałem się do stołówki. Stojąc jeszcze za drzwiami usłyszałem w myślach jednej z dziewczyn swoje nazwisko. Wchodząc przysłuchiwałem się jak opowiadała o naszej rodzinie jakiejś dziewczynie.
-A to kto?- Zapytała jej towarzyszka.
-To Edward Cullen. Zabójczo przystojny- uśmiechnąłem się sam do siebie- Ale z nikim się nie umawia. Nie warto tracić czas, nie jest zainteresowany żadną dziewczyną w szkole.
-Nie zamierzałam- odpowiedziała ta druga z lekkim opóźnieniem przeciągając każde słowo, jakby sama nie była pewna tego co mówi.
Siedziałem już przy stoliku Cullen'ów. Usłyszałem w myślach dziewczyny, która przed chwilą opowiadała o nas, że ta druga mi się przygląda. Bez zastanowienia spojrzałem w tamtą stronę. To była ona. Dziewczyna z wizji. Szybko odwróciłem wzrok. Jedno mnie zaciekawiło. Dlaczego nie usłyszałem jej myśli? Spróbowałem jeszcze raz dostać się do jej umysłu. Nic. Cisza.
  Było to intrygujące. Nie spotkałem jeszcze osoby, której myśli byłyby dla mnie niedostępne.
  Cieszyłem się, że wreszcie ją widzę.
  Alice, jako, że jedyna z rodziny oprócz mnie wiedziała o dziewczynie spojrzała na mnie. Uśmiechnąłem się do niej.
  Z myśli osób siedzących z nią przy stoliku dowiedziałem się, że nazywa się Isabella Swan, woli jak się ją nazywa po prostu Bella. Jest z tego samego rocznika co ja. Przynajmniej taka jest oficjalna wersja tego ile mam lat. Ucieszyłem się. Może będziemy mieli razem jakąś lekcje? Mam taką nadzieję.
  Moje marzenie okazało się wpędzić mnie w kłopoty. Przed lekcji biologii zauważyłem ją w drzwiach sali. Poczułem coś, co doprowadzało mnie do szału. Ludzką krew. Nie taką jak reszta. Jej zapach sprawiał, że nie potrafiłem trzeźwo myśleć. Gdy stanęła koło wiatraka, a jej zapach rozniósł się po całej sali nie wytrzymałem. Jedną rękę zacisnąłem na końcu biurka, a drugą podniosłem do ust i nosa. Wszyscy popatrzyli się na mnie dziwnie. Dziwniej niż zazwyczaj. Wszyscy oprócz niej, Belli. W jej spojrzeniu można było zobaczyć zażenowanie, ale co mnie bardziej zaciekawiło, smutek. Podeszła do mojej ławki, tylko tu miejsce było wolne,  usiadła na samym końcu, jak najdalej ode mnie.
  Przez całą lekcję przyglądałem jej się ukradkiem. Moją chęć spróbowania jej krwi podniecało to, że od kilku dni nie byliśmy na polowaniu.
  Ledwo wytrzymałem tą lekcje. Gdy tylko zadzwonił dzwonek wybiegłem z sali.

405 słów
 

꧁Wschód꧂Where stories live. Discover now