XIV

297 18 15
                                    


Ostatnio była nominacja, milion następnych w drodze.

Mała zabawa przy czytaniu ❤
Gdy zobaczysz słowo ,,Moc", ,,Mocy" itp. Zostaw przy nim ulubioną emotkę 🧡💎🦒
(To taka motywacja, że jesteście)

Ben

- Hej! Wy dwaj! - wrzasnąłem widząc dwóch handlarzy.

Od razu zakryli kosze. Podniosłem wiklinową przykrywę. Proszek, którym uśpił mnie gospodarz.

- Dokąd to transportujecie? - mierzyłem ich pełnym nienawiści wzrokiem.

Spojrzeli po sobie. Wyższy kupiec był człowiekiem. Nosił bladą szatę, którą zakrywał sobie twarz. Nad łukiem brwiowym miał świeżą ranę.

- Odejdź stąd! - ryknął drugi z niebieską twarzą.

Chwyciłem go za gardło. Odruch. Nic więcej. Zbyt długo trenowałem i nie mogłem zareagować inaczej. Zacisnął palce, a kupiec mamrotał coś pod nosem. Jego towarzysz wskazał na towar.

- Damy ci ile tylko chcesz, ale zostaw nas.

- Jesteście handlarzami narkotyków, na pewno braliście udział w porwaniu młodej Jedi.

Pobladł. Zwolniłem dłoń. Mężczyzna zaczął walczyć o oddech, kaszlał i ze łzawmi w oczach błagał mnie o litość.

- Zmusili mnie. - powiedział między bełkotem.

Zagryzłem język.

- To znaczy, chcieliśmy odmówić, ale wtedy... - wskazał na ranę - mamy swoich bosów, sam rozumiesz jak idą interesy.

Westchnąłem sfrustrowany. Rey groziło niebezpieczeństwo. Musiałem ją znaleźć. Ci dwaj mogli być moją ostatnią nadzieją.

- Zabierzecie mnie do niej.

Nie ważyli się sprzeciwić. Chyba zaczeli rozumieć, co stało się z ich przełożonym.

- Powiedz, czy boss nie żyje? -niebiesko skóry uśmiechnął się złowieszczo.

Zachowałem kamienną twarz. Skineli głowami. Na znak podzięki? Z radości? Czy może z powodu spełnionej zemsty?

- W takim razie możemy ci się przydać, drogi Panie. - zmienili ton na nieco przyjemniejszy dla ucha.

Nie mogłem ufać im zbyt mocno. Byli handlarzami, którzy kochali pieniądze i narkotyki. Nie znali innego życia, niż wieczne kombinowanie lub targowanie się. Wskazali na statek.

- Zabierzemy ostatnie kosze i możemy startować. - powiedział.

- Świetnie, nie każcie mi czekać.

Rey

Nie zależnie od tego, czy mam miecz świetlny przy sobie, czy nie, musiałam się wydostać. Tej nocy miałam wizję. Na środku sali halowej stał mężczyzna ze skrępwanymi rękoma. Nad nim stała wysoka majestatyczna kobieta. Trzymała w ręku nóż i wiedziałam, co zamierzała zrobić. Zbudziły mnie szepty. Szepty dawnych zamrłych Jedi. Nakazywali mi iść dalej, nie poddawać się i stawić czoła mojej padawance. Wykorzystałam chwilę, gdy Isabe przechodziła pod drzwiami. Mocą zmusiłam ją do zajrzenia do środka. Gdy weszła, czekałam na nią gotowa do walki. Miała silny umysł, dlatego w pare sekund zdołała ospowodzić się z więzów Mocy. Mrugała przez chwilę, jakby zdała sobie sprawę ze sqojego położenia. Dotkneła głowy dłonią, ale szybko spojrzała na mnie wyzywającym wzrokiem. Nienawidziły mnie.

Du har nått slutet av publicerade delar.

⏰ Senast uppdaterad: May 21, 2020 ⏰

Lägg till den här berättelsen i ditt bibliotek för att få aviseringar om nya delar!

Życie za życie ReyloDär berättelser lever. Upptäck nu