IV

987 122 12
                                    

B E N

Gdy ją dostrzegłem - serce pękło mi na pół. Kolorowe barwy festiwalu przepominały ten, w czasie którego spotkaliśmy się z pomocą Mocy.

Zło jest w tobie.

Brunetka rzuciła się do uścisku. Szczelnie oplotła mnie swoimi silnym rękoma. Czytałem z niej jak otwartej księgi tylko wtedy, gdy była naprawdę szczęśliwa - tak jak w tamtym momencie. Duchy Jedi przywróciły mnie do życia, lecz umarli Sithowie wstąpili w ochłań a mnie przeklęli na wieki. Rey musi uwierzyć, że nic nie pamiętam w przeciwnym razie Imperator powstanie. Sam nie chciałem uwierzyć, ale zapisane w języku Sith księgi mówiły jasno co może wskrzesić zło.  Został całkiem sam ze swoją wiedzą i z całych sił nie okazałem Rey żadnego uczucia. Choć w pamięci miałem spotnaiczny dowód wdzięczności.

Prawdziwa miłość, Ben.

Rey zaczeła dialog, lecz nie mogłem jej nic powiedzieć.

O tym jak powstałem.

Jak ją znalazłem?

I, że czyhają na nas niebezpieczeństwa.

- Kim jesteś? -spytałem.

- Rey Skywalker. -odparła dumnie.

Ale po chwili do niej dotarło.

- Co? - patrzyła na mnie ciemnymi od emocji oczami.

- Kim jesteś? - powtórzyłem najszybciej jak umiałem.

Jesteś potworem.

Myśli i wspomnienia nadal mnie nękały. Widma przeszłości zdawała się rozsadzać mi głowę. Mieszały się z delikatnym głosem matki oraz poczciwymi radami ojca.

- Więc to jest twój Ben!

Niska blondynka w szacie podobnej do Rey dosłownie uklękła przede mną.

- Wstawaj! Och, Mocy, Isabe!

- Wybacz, mistrzyni. - Isabe ani myślała o zostawieniu nas samych. - To z podekscytowania.

- Wiedziałeś, że Hux zdradził tylko dla swojej siostry? - spytała Rey.

- Nie wiem kto to Hux. - zaprzeczyłem.

Uczennica Rey wyciągneła dłoń w moim kierunku. Denerwowała nas oboje swoją bezczelności powiązano bezpośrednio z pewnością siebie. Musiała mieć mocne ego.

- Jestem Isabe, nie Isabell. Isabe II. - uścisnąłem z przymusu dłoń.

- Dziewczyna z Kuat, córka ,,króla" kasyna. - przedstawiła ją Rey.

Wkrótce potem rzuciła jej takie spojrzenie, że podbiegła do innej grupy ludzi.

- Miałam wizje. - oświadczyła poważnie - Leia przyszła i powiedziała, że musisz udawać, że mnie nie znasz. Potem ujżałam twój ból. Myślałam, że naprawdę umarłeś.
Twoje ciało...

Po policzku ściekła jej łza. Starłem ją. Nie mogłem powiedzieć co do niej czuję, pobieważ obudziłbym największego demona galakyki. Pozostało mi powiedzieć:

- Złoty kompas.

Był to przedmiot, który miał uwolnić mnie od kłamstwa, głosów oraz klątwy Sithów. Musieliśmy go znaleźć, aby mógł wypowiedzieć słowa Kocham Cię. Na razie pozostawaliśmy odcięci przez Moc, a mapa do kompasu pozostawała tajmnicą.

Standardowo - czytasz = głosujesz.
Dodasz do biblioteki? = przesyłam mega uśmiech :))

Życie za życie ReyloWhere stories live. Discover now