VI

740 77 10
                                    

Dedykacja dla
dreams_are_dreams_

B E N

Zawsze chciałem osiągnąć coś na kształt zadowolenia z życia. Najpierw po kriomu marzyłem o zostaniu Jedi, potem karmiłem swoje aspiracje tym co najlepszego miałem, aby w końcu znaleźć się nad przepaścią. Karmiony  ideą wiecznie panującego światła, zapomniałem o ciemności. Siedziałem w nowoczesnym statku, patrząc na Rey. Gdyby nie ograniczenia ze strony klątwy, już byłbym w trakcie rozmowy o tym co się wydarzyło.

Exegol.

Wstałem gwałtownie, a uwaga Isabe i kilku innuch członków załogi skupiła się na mnie. Włosy lekko opadły mi na czoło, a po plecach przebiegły ciarki.
Przecież nie miałem prawa okazywać strachu. Byłem silny.

Kylo Ren, wciąż czekamy. Kiedy nas wskrzesisz?

Isabe trzymała dłoń nad moją głową. Szepty ucichły, a zastąpił je przyjemny szum.

- Dziękuję.

Padawanka nie cofneła jej jednak. Poczułem, że szuka czegoś w mojej pamięci. Nie mogłem się obronić, bo równałoby się to z powstaniem Palpatina i jego popleczników. Nakazano mi być tak blisko Mocy, lecz nią nie władać. Powściągnąłem emocje.

- Widzę w tobie wielki strach. - Isabe wróciła na miejsce, a ja opadłem na swoje.

Chciałem odnaleźć Złoty Kompas jak najprędzej.

I S A B E II

Nie wiedziałam czy mam to konsultować z Rey. Ujrzałam straszliwą przyszłość, choć pragneĺam przeszłości.
- Jesteś wyjątkowo uzdolniona. - mawiała Rey, lecz w tamtej chwili chciałem nie być.

- Mistrzyni. - znalazłam ją w towarzystwie R2D2. Oddelegowała go, a mnie kazała podejść.

- Co się dzieje Isabe? Wyczuwam zaburzenie Mocy.

- Pani, to nie było zamierzone. Przepraszam, że ci to mówię...

Przybrała poważny wyraz twarzy.

- Mów śmiało.

- Ben Solo nie nawrócił się po kres swych dni. - wypaliłam na jednym wydechu, zażenowana i roztargniona - Powróci do Kylo Rena...

- Dość! - machneła dłonią. - Czy zdajesz sobie sprawę o czym do mnie mówisz?

- Przysięgam, że wyznałam prawdę.

- Jeśli jesteś tego pewna... - emanowała smutkiem - Musimy być ostrożne.

- Wiem pani i błagam o wybaczenie.

Objeła moje drobne ciało ciepłym ramieniem.

- Jestem z ciebie dumna. Bądź wiecznie taka prawdomówna i...

- Kieruj się instynktem. - dodał ktoś z łącznika pomieszczeń.

Rey się roześmiała.

- Generale Dameron. - przywitałam się , a on wesoło mi zasalutował.

Wspomnienie.

Wielki barak otaczały trzy mniejsze oraz gruby płot. Nie pytałam matki gdzie nas zabiera. Trzymałam siostrę za dziecinną rączkę, sama będąc czternastolatką. Moje myśli biegły w około znoszczonego przez nijakich rycerzy Ren - domu. Zabrakło mi odwagi, aby obrobić braci i ojca, choć matka jako niezykle surowa osoba - parła na przód z zimną krwią. W jej oczach nie było nic, poza skupieniem. Przekroczyłyśmy drzwi wejściowe, a mężczyzna w okropnie dziwnej masce - właśnie zadał cios ostateczny naszemu sąsiadowi. Wezbrało się we mnie na wymioty, a Lussia zaczeła cicho szlochać. Usłyszał ją napastnik i wyciągnął ku nam dłoń w skórzanej czarnej rękawiczce. Lussia nadal płakała, a ja wiłam się z bólu. Cofnął rękę i nakazał szturmowcom mnie przyprowadzić do swojego statku. Matka nie oponowała.
Uciekłam więc, zawstydzona poczuciem bezradności wielkiej żony ,,króla hazardu", którą była dawniej. Kylo Ren nawiedzał mnie każdej nocy.

Pisać dalej?

Życie za życie ReyloWhere stories live. Discover now