12

439 42 3
                                    

Niebo nad Nockfell zostało przyozdobione przez pomarańcz, lekki róż i czerwień kiedy to słońce zaczęło powoli chować się za horyzontem.

Larry widząc jak [y/n] z zachwytem obserwuje kolorowy nieboskłon wpadł na pewnie pomysł.

- Jest jedno miejsce które chce ci teraz pokazać - powiedział, a [h/c]włosa spojrzała na niego kątem oka.

Nie czekając na żadną jej reakcje, złapał ją za rękę i zaczął prowadzić w tylko jemu znanym kierunku. I to bardzo dobrze znanym kierunku.

×××

- Czy to jest to o czym myślę?

- Tak moja droga - przytaknął jej Larry, wsadzając ręce do kieszeni spodni. - To moja buda.

[y/s] patrzyła na budynek nie do końca rozumiejąc po co tu przybyli. Czyżby Lerremu było do niej tęskno? A może jest z niej tak dumny, że chciał się nią pochwalić? - przechodziło jej przez myśl.

- No a po co tu jesteśmy? - spytała ostatecznie, nie snując więcej domysłów.

- Z jej dachu jest świetny widok na miasto - odpowiedział, lekko wzruszając ramieniem. - Warte zobaczenia, zwłaszcza przy zachodzie słońca.

Dziewczyna spojrzała raz jeszcze w niebo po czym spytała:

- To na co jeszcze czekamy?

I ruszyła w stronę budynku, zostawiając Larrego samego. Larrego, który uśmiechnął się pod nosem i ruszył za nią, szybko wyrównując kroku.

W milczeniu szybko dostali się na tył budynku, gdzie znajdowała się metalowa drabinka, która prowadziła na jego dach. Johnson jak na dżentelmena przystało zaproponował dziewczynie aby poszła przodem, jednak ta dała mu kuksańca w ramie, stanowczo mówiąc aby to on poszedł pierwszy. W końcu była w sukience, na co Larry chyba nie zwrócił w tamtej chwili uwagi. Albo zwrócił i był świadom tego co mógłby zobaczyć, co mimowolnie sprawiło, że [h/c]włosej niebezpiecznie zadrgała powieka.

- Dalej [y/n], teraz twoja kolej! - krzyknął Johnson kiedy już udało mu się wejść na górę.

Nastolatka pokiwała głową, po czym sama zaczęła wspinać się po metalowej drabince, której powieszenia była lekko zardzewiała. Wytrwale wspinała się, aż w końcu dotarła na górę, gdzie Larry wyciągnął do niej pomocną dłoń, którą oczywiście przyjęła.

Stając na równe nogi otrzepała ręce z pozostałości po suchej rdzy, oraz poprawiła sukienkę. Zaraz potem podniosła swoje oczy, w których, na widok jaki zobaczyła, pojawił się błysk zachwytu.

Z dachu szkoły widoczna była większa część Nockfell, która wyglądała niezwykle magicznie, kiedy niebo nad nią przyozdobione było kolorami, a budynki kąpały się w ostatnich promieniach słońca, które zachodziło już za horyzont.

- Pięknie - wydusiła, nie mogąc oderwać wzroku od tego wspaniałego widoku.

- Wiedziałem, że ci się spodoba - powiedział Larry, który usiadł na skraju budynku, pozwalając swoim nogą swobodnie zwisać w dół.

Oglądając się przez ramię na dalej zapatrzoną w krajobraz [y/n], poklepał miejsce obok siebie zachęcając ją aby się dosiadła.

[h/c]włosa bez słowa zajęła miejsce obok szatyna. Ten obrócił swą głowę, wlepiając ślepia w zafascynowaną [y/s]. Dziwnym trochę było dla niego to, że dziewczyna aż tak podekscytowała się zwykłym widokiem, jednak wolał nie komentować, ani nie wnikać. Zamiast tego powiedział:

- Sceneria wręcz idealna na pierwszy pocałunek w związku. Tak więc może jednak się skusisz, co [y/n]?

- Po pierwsze to nie, nie skuszę się, gdyż jak mówiłam nie wyznaje tego - powiedziała dziewczyna, teatralnie przewracając oczami. - A po drugie, to o jakim związku mówisz mój drogi, skoro w żadnym jeszcze nie jesteśmy?

Szatyn na jej słowa uniósł wysoko brwi, na szybko je analizując i zdając sobie sprawę, że dziewczyna ma rację. Na jego twarz wpłynęło zaskoczenie na skraju z szokiem i czymś mówiącym "Larry ty idioto!". Przybił sobie piątkę w twarz, na co [y/n] roześmiała się głośno.

I zapanowała pomiędzy nimi chwilowa cisza. [h/c]włosa wróciła do oglądania zachodu słońca, za to Johnson zaczął przypatrywać jej się kątem oka, myśląc jakby się odezwać żeby nie wyjść na debila. Ostatecznie westchnął i obrócił się w stronę dziewczyny ze słowami:

- A więc [y/n]!

Wspomniana obróciła się w jego stronę, wlepiając w niego zaciekawione spojrzenie.

- No co tam Larry?

- Co w takim razie powiesz na zostanie moją dziewczyną? - rzucił prosto z mostu.

W jego głowie wyglądało to inaczej, jednak niech się już działo co chciało.

- No wiesz... - zacięła nastolatka, budując napięcie i patrząc głęboko w jego oczy. -... tu nie mam żadnych przeciwwskazań aby się nie zgodzić, tak więc z przyjemnością mój drogi.

Po usłyszeniu tych słów napięcie opuściło ciało Larrego, pozwalając lekkiemu uśmieszkowi wpłynąć na jego usta. Z przyjemnym, ciepłym uczuciem rozchodzącym się po jego wnętrzu złapał [y/n] za rękę, złączając razem ich palce i tak jak ona wrócił do oglądania zachodu słońca.

korepetycje z rysunku [Larry Johnson × reader] Where stories live. Discover now