DWA

1.7K 122 41
                                    

Nieznajomy

(rozdział przed zmianami)

Jestem zmęczony, marzę jedynie o tym, aby położyć się do łóżka i odespać lot.

Wysiadam z windy i zmierzam, a właściwie to ciągnę za sobą nogi, do drzwi, za którymi czeka na mnie Brenda i Lucy. Uśmiecham się na myśl, że gdy tylko przekroczę próg, Lucy z radości nie opuści mnie potem na krok. Zawsze gdy wracam po tygodniowym turnusie, jest tak szczęśliwa, że wszędzie za mną chodzi, jakby bała się, że pewnego dnia już do niej nie wrócę.

Staję przed drzwiami, kładę dłoń na klamce i gdy już mam wejść do mieszkania, za plecami słyszę krzyki. Kierowany ciekawością, jednocześnie niepokojem, marszczę brwi i zbliżam się do sąsiednich drzwi, nasłuchując.

– Wypierdalaj James, bo cię, kurwa mać, zabiję – słyszę kobiecy, rozdygotany głos.

Otwieram szeroko oczy ze zdziwienia, próbując przypomnieć sobie, kto mieszka pod numerem 345. Przez pięć lat jak mieszkań w Sea Tower nigdy nie słyszałem, żeby na którymkolwiek piętrze dochodziło do awantury, ponadto mój zmęczony umysł nie ma pojęcia, kto mieszka naprzeciw mnie i w tej chwili próbuje kogoś zabić.

Zanim pomyślę, co robię, naciskam klamkę i wchodzę do środka.

Obraz jaki maluje się przed moimi oczami jest dość mroczny i wiem, że moja obecność w tej sytuacji może być zapalnikiem, ale jest już za późno, bo kobieta z nożem w ręce kątem oka sprawdza, kto wtargnął na jej teren.

I pomyśleć, że mogłem już leżeć bezpiecznie w łóżku z Lucy.

– Co tu się dzieje? – pytam, zachowując, a przynajmniej próbując zachować wewnętrzny spokój, nawet nie wiem, kiedy słowa opuszczają moje niewyparzone usta.

Kobieta o ciemnych, długich włosach mówi, że facet stojący naprzeciwko niej, zdradził ją z jej przyjaciółką i nie chce opuścić jej mieszkania. Z powagą, proszę by odłożyła nóż, a jego, żeby opuścił mieszkanie, chyba że chce stracić życie, to może zostać. Ostatecznie facet się wycofuje, na odchodne mówi, że nie tak łatwo da się spławić i udowodni jej, że ją kocha.

Mimo iż jestem facetem, i nie znam tej dwójki, nie trudno mi jest domyślić się, że koleś zaliczył skok w bok, a ona go nakryła, więc on próbuje się wybielać. Pokuszę się o stwierdzenie, że on doskonale wiedział, co robi, nie wiedział jedynie, że ona się dowie.

Prawda zawsze wychodzi na jaw, nieważne w jakim czasie, zawsze ujrzy światło dzienne.

Po pełnym nienawiści „wypierdalaj" padającym z jej ust, on wreszcie opuszcza mieszkanie. Wzdycham z ulgą, bo to oznacza, że mogę się wycofać już do swojego. Odwracam się i chcę wyjść, ale gdy spoglądam na nią ostatni raz, nie mam sumienia zostawiać Abigail w totalnej rozsypce.

Jest twoją sąsiadką. Nie możesz jej tak zostawić, jeszcze pomyśli, że jesteś bezdusznym dupkiem.

Nawet gdyby tak pomyślała, toby się nie pomyliła.

Podchodzę do niej i kucam. Łapię jej podbródek i unoszę głowę, aby na mnie spojrzała. Jej twarz jest morka od łez. Włosy kleją się do niej, więc odgarniam dłonią mokre kosmyki, żeby mieć lepszy widok. Otwiera zapłakane oczy i pochwyca moje spojrzenie.

Cholera!

Jakie one są piękne. Duże, brązowe i mimo że widać w nich ocean smutku, mam wrażenie, że przeszywają moją duszę na wylot. Zanim pomyślę, co robię, ujmuje jej twarz w dłonie i ścieram kciukami gorzkie łzy, przepełnione bólem złamanego serca. Dopiero teraz zauważam, że jej oblicze jest równie piękne co głębia jej oczu. Abigail nie ma urody modelki z wybiegu, aktorki czy najpiękniejszej celebrytki bądź gwiazdy porno. Nie. Ona jest naturalnie i zwyczajnie piękna. Kwadratowa twarz, duże i bystre oczy, lekko zarysowane policzki oraz usta, jakby namalowane przez artystę: według idealnych proporcji do reszty, do tego kusząco wydatne.

Granica pożądania Where stories live. Discover now