4| Please Don't Say Anything

2.2K 129 135
                                    

Poranek zbyt piękny, jak na jej położenie

Йой! Нажаль, це зображення не відповідає нашим правилам. Щоб продовжити публікацію, будь ласка, видаліть його або завантажте інше.

Poranek zbyt piękny, jak na jej położenie. Światło odbijało się w satynowych pościelach, mających przy tej porze, wręcz arystokracki kolor, mieniąc się swoim złoto-różanym odcieniem. 

Jej donie przejechały po ciepłej powierzchni, a cichy uśmiech wstąpił na jej usta, tak dyskretny, że sama nie wiedziała o jego pojawieniu. Nieprzyjemny powiew porannego powietrza, przysuwający ją do tego naturalnego ciepła obok. 

I tak własnie, jedno za drugim, ciemne owładnięte przez resztki snu, oko otworzyło się z chwilowym niezrozumieniem co do widoku. Zdezorientowanie, dziwna nieświadomość i zbyt majestatyczny widok by miała chwilę na przypomnienie sobie o wczorajszych wydarzeniach. 

Delikatnie przejechała grzbietem swojej dłoni po jego stonowanej skórze, dopiero teraz widząc jak ta w rzeczywistości wydaje się lśnić. Kolor karmelu, rozpływającego się po mlecznej czekoladzie, mieszając się w tak smakowity sposób. 

Ciepła powierzchnia, przesuwająca się rytmicznie pod jej wyprostowaną dłonią, od czasu do czasu drżąc pod jej delikatnym dotykiem. Patrzyła na to swoimi ciemnymi oczami, łapiąc każdy detal, który jej umknął wczorajszej nocy, gdzie ta zbyt zatopiona w rozkoszy, nie potrafiła skupić się na innej rzeczy niż tym uzależniającym uczuciu. 

Chiche westchnięcie wydostało się z jej malinowych ust, lekko spuchniętych od pozostałych pocałunków i dyskretnego przygryzania, a oczy zamknięte zza skórą jej ręki, leżącej na nich niczym ochrona przed tą złą rzeczywistością. 

Z każdym ruchem czuła jak satynowe okrycie spada z części jej ciała, odkrywając to więcej nagiej skóry i zimnego dreszczu pojawiającego się od tego lodowatego poranku. Odklejając swoją rękę od oczu, ostatni raz spojrzała zza swoich długich rzęs na postać koło niej, kolejny raz tonąc w nieuzasadnionym podziwie.

Był tak piękny, czemu więc szukał czegoś tak sztucznego?

Nie rozumiała tego i choć wszystko kazało jej zostać, spytać się o jego historie i powód tych czynów, wstyd wstąpił w nią zaraz po tym jak zobaczyła na swoje nagie ciało. W końcu to ona w tej sytuacji była tą która powinna czuć tą hańbę, a nie on. 

Wzrok ostatni raz pozostał na jego spokojnej twarzy, ustach rozchylonych tylko troszeczkę i włosach ciemnych przypominających jej o porannej kawie, głębokiej i aromatycznej, w której można się zanurzyć z cichą satysfakcją. Mrowienie w jej dłoniach kazało jej dotknąć tych pofalowanych kosmyków z tak dużą pokusą, że złapała się na akcie tuż przed jego głową. 

Zatrzymała się na jego zamkniętych powiekach, rzęsy ciemne, zdecydowanie ciemniejsze niż odcień jego włosów. Długie i gęste, przykrywające jego policzki niczym delikatne pierze, rzucając ledwie widoczny cień. Dopiero wtedy zauważyła to małe znamię, kopka przypominająca raczej zagubiony okruszek, dekorująca wraz ze swoją siostrą jego nos i policzek. 

 Love Lies | Kim Taehyung Where stories live. Discover now