6.

109 16 4
                                    

Deszcz złych słów

Zmiany mogą być niesamowite. Zmiana koloru włosów, pozwalała Michaelowi poczuć się inaczej. Dla każdego z nas to tylko kolor włosów. No właśnie. Dla tego chłopaka było to jak doładowanie hp w grze. Michael czuł się inaczej, wyglądał inaczej. Nie czuł się jak śmieć.

- Myślisz, że niebieski byłby okej? - spojrzał na blondynka.

To była bardzo ważna decyzja. Prawie tak ważna jak to czy uciec z motelu nie płacąc, czy może jednak oszczędzić kobiecie nieprzyjemności.

- Teraz to możesz zaszaleć. - prychnął Luke.

- Dalej jesteś zły? - westchnął. Zabrał kartonik z kobietą w zielonych włosach i rozjaśniacz.

- Tak? Ona straci pracę Michael! - warknął.

Już się kłócił z Michaelem na ten temat. Nie rozumiał dlaczego ten kazał mu wsiąść do auta i czekać tam na niego. Później wytłumaczył mu, że po prostu nie zapłacił za nocleg.

- Daj spokój. - machnął na niego ręką idąc do kasy. - Za farby zapłacę. - uśmiechnął się.

Co jak co, ale Michael nie czuł się źle. Co lepsze: czuł, że zrobił dobrze. Wcale nie musiał przypodobać się Luke'owi. Tak rozumował kolorowo włosy. Luke natomiast martwił się, że ich wycieczka skończy się szybciej niż się zaczęła.

Chłopcy zapłacili za farby i wyszli ze sklepu. Byli na mniejszym większym pustkowiu. Michaelowi totalnie to odpowiadało. Luke'owi już niekoniecznie. Cały czas miał wrażenie, że ktoś na niego patrzy, przygląda się i zaraz krzyknie "Hej patrzcie to te twa gnojki!". Debilu nie czuj się taki sławny - prycha w myślach.

- Wykończę się z tobą. - westchnął wsiadając do auta.

Michael spojrzał na niego. Serio nie chciał się kłócić tego dnia po raz kolejny. Nie czuł się dobrze z tym co śniło mu się w nocy. Totalnie nie miał ochoty opowiadać o tym blondynowi. Do tego jego brzuch domagał się jedzenia. Michael stwierdził, że dziś mu się nie należy i powinien trochę pocierpieć.

- Wiesz, Hemmings, nikt ci nie kazał wsiadać do tego auta. - prycha i odpala pojazd.

- Wiem.

- Więc zamknij mordę i nie narzekaj. - odetchnął głęboko.

Naprawdę nie chciał wyżywać się na blondynie. Chłopak chciał pomoc, a Michael tej pomocy nie umiał przyjąć.

- Uu niegrzeczny. - zaśmiał się cicho Luke. Zapiął pasy czując, że chłopak obok nie jest w najlepszym humorze.

Jechali w ciszy. Nawet radio nie grało żadnej piosenki, do której bawią się nastolatkowie na imprezach. Michael strasznie dużo myślał. Nienawidził tego. W jego głowie panowała istna dyskusja na temat każdy. Jesteś nic nie wart. Twój ojciec miał rację. Mogłeś tam zostać. Nie zasługujesz na nic.

- Jesteś zły?

- Rozpierdalasz mnie swoimi pytaniami. - mruknął Michael. - Za co mam być zły? - zerknął na blondyna.

Chłopak siedział skulony na fotelu. Michael nie chciał nic mówić ale lekko irytowało go to, że Luke siedzi z nogami na siedzeniu.

- No, nie wiem. - westchnął. - Nie odzywasz się.

- To nie znaczy, że jestem zły.

- Mój ojciec się nie odzywał jak był zły.

- Mój się darł. - mruknął pod nosem w nadziei, że blondynek go zignoruje. Nic bardziej mylnego.

- Co? - zmarszczył brwi. - W każdym domu są kłótnię, nie wyolbrzymiaj. - wzruszył ramionami.

Michael zaśmiał się i kiwnął głową. Był specyficznym człowiekiem. Wolał obracać w żart każdą swoją porażkę podczas gdy w środku krążyły najróżniejsze myśli o tym jak bardzo chujowy i beznadziejny jest.

~*~

- Hemmings!

Michael przejechał swoją dłonią po jaskrawo zielonych włosach. Odetchnął kilka razy i spojrzał na przestraszonego blondynka. Chłopak przełknął ślinę.

- M-może mogłem dać więcej farby. - mruknął.

- Może tak. - warknął. - Wiesz, mam czasem ochotę wrócić się do Sydney i cię wysadzić, ale szkoda mi tych kilku dni.

Luke poczuł jakby ktoś rzucił w niego nożem i trafił w klatkę piersiową. W jego oczach zebrały się łzy. Tak strasznie starał się, aby Michael był zadowolony, ale standardowo to też musiał spiepszyć.

- Przepraszam. - westchnął. - Starałem się.

- Jak widać ci nie wyszło. - Michael ruszył w stronę Luke'a.

Blondynek wycofał się trochę. Serce zaczynało mu szybciej bić, tak jak wtedy kiedy Michael chciał zostawić go w Campbelltown. Luke zaczynał myśleć, że zielonowłosy złapie go za ubrania i wrzuci do bagażnika, po czym wywiezie w jakiś las i...

- Hemmings, do kurwy, rusz się. - warknął stojąc za blondynem.

Luke obrócił się i odetchnął kilka razy. Ruszył za Michaelem i siedział cicho. Wyszli ze stacji benzynowej ignorując dziwne spojrzenia klientów i obsługi. Wsiedli do auta.

W głowie Michaela znowu panowała istna burza myśli. Deszcz złych słów i grzmoty oceniających zdań, zagłuszały mu cały świat. Zignorował nawet to, że Luke usiadł z tyłu jakby w obawie przed tym do czego zdolny jest kolorowo włosy.

Honest | mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz