4.

130 19 7
                                    

Zawsze byłem inny

Czarne półki pełne produktów różnych firm. Trójka ludzi na cały sklep, w którym najczęściej kupowanymi produktami są butelki z alkoholem. Właśnie obok tych butelek kręcił się Luke. Ale to nie tak, że młody chciał kupić sobie jakieś winko na odstresowanie. Nie. Próbował czytać etykietki, nie kręcić się przy Michaelu, tak żeby ten mógł na spokojnie ładować do torby najróżniejsze produkty. Ręce Luke'a trzęsły się jak galaretki, które były często na wierzchu ulubionego ciasta Liz. Uśmiechnął się głupio przypominając sobie malinowy smak galaretek. Ciekawe czy kiedykolwiek jeszcze je zjem - pomyślał i przez nieuwagę potknął się. Nie upadł jednak. Złapał się za półkę. Niestety mimo tego, że Luke wyszedł z tej tragedii bez szwanku, tak cała półka win i innych procentowych trunków spadła na podłogę. Brzęk szkła rozbijającego się o podłogę zaniepokoił Clifforda bardziej niż panią siedzącą za ladą. Chłopak wynurzył się zza regału z napojami i spojrzał na blondyna, który stał pośrodku wielkiej czerwonej kałuży. Chłopcy usłyszeli jak kobieta za ladą podąża w ich kierunku.

Michael podbiegł do Luke'a i złapał go za rękę. Nawet nie zauważył, że złączył ich palce. Luke lekko w szoku został pociągnięty w stronę wyjścia. Słyszeli jakieś krzyki kobiety która wybiegła ze sklepu za nimi. Chłopcy biegli przed siebie. Michael widział już swoje auto.

- Jak ja cie kurwa nienawidzę. - puścił blondyna, kiedy już znaleźli się przy aucie. Odetchnął kilka razy aby pozbyć się zadyszki. - Ja ci próbuję załatwić jedzenie, a ty kurwa demolujesz sklep? - spojrzał na niego z wściekłością w oczach.

Michael kipiał ze złości. Nie rozumiał zachowania blondyna. Nie wiedział i nie chciał wiedzieć dlaczego blondyn zepsuł półkę w sklepie. Wydawało mu się, że to tak bardzo bezczelne zachowanie, w końcu Clifford pozwolił Luke'owi zostać z nim, a równie dobrze mógł go po prostu zostawić w Campbelltown tak jak chciał na początku.

- Wsiadaj, Hemmings. - warknął wrzucając torbę do bagażnika. - Bierz sobie spodnie i przebieraj się z tyłu. - otworzył sobie drzwi i wsiadł do auta.

Luke stał przez chwilę ze łzami w oczach. Czuł się cholernie niepotrzebny, czuł, że zawiódł Michaela. W końcu to zrobił, prawda? Michael dał mu szanse, blondyn to spierdolił. Niestety bez odwrotu. Blondynek odetchnął kilka razy i podszedł do bagażnika, wziął zwyczajne czarne dresy i zamknął bagażnik. Wsiadł do auta spoglądając na Michaela.

- Mamy godzinę trzynastą dwadzieścia jeden, oh już dwadzieścia dwa. - mruknął. - Jeśli dobrze pójdzie to kolejny przystanek wieczorem około dziewiętnastej. - odłożył komórkę i odpalił auto.

- Jesteś zły? - zapytał po chwili drogi Luke.

Chłopak jakoś przebrał się w dresy i teraz siedział rozłożony na tylnych siedzeniach. Dużo myślał. Bardzo dużo. Nie lubił tej czynności. Wymagała rozsądku, którego Luke miał aż nadto.

- Nie... - przeciągnął. - Już nie, byłem wkurwiony i gdybym miał coś czym mógłbym cie zajebać to prawdopodobnie wiózł bym twoje zwłoki, albo zostawił cie tam na miejscu. - zaśmiał się z miny blondyna. - Młody rozjebałeś półkę z alkoholem, czy ty wiesz ile pieniędzy by za to poszło?

- Dużo?

- W chuj dużo. - poprawił go. - Sprawdź co mamy w torbie do jedzenia bo zaraz zemdleje z głodu.

Luke kiwnął głową i sięgnął do bagażnika po torbę. Położył ją sobie na kolanach i otworzył. Jego oczom ukazały się jakieś bułki, serki, jogurty i inne pierdoły. Chłopak wziął do ręki kilka bułek i dwa jogurty. Podał jeden Michaelowi. Chłopak wziął scyzoryk i wbił w wieczko, dzięki czemu miał dziurkę do picia. Luke stwierdził, że też spróbuję. Oczywiście nie obeszło się bez ochlapania sobie bluzy.

- Kurwa. - mruknął blondynek.

Był tak podirytowany tym dniem.

- Uspokój się. - zaśmiał się Michael. - To tylko serek.

- Nawet pierdolonego serka nie umiem otworzyć. - westchnął wycierając kocem swoją bluzę.

Michael napił się trochę jogurtu i postanowił zignorować fakt, iż blondyn brudzi jego koc.

- Hej, Luke. - Clifford spojrzał na niego oczekując odpowiedzi.

Jechali już jakąś godzinę, w radiu leciały piosenki z płyt the neighbourhood, których Michael uwielbiał. Gdyby nie muzyka w aucie panowałaby głośna cisza.

- Mhm? - mruknął blondyn.

Całą godzinę leżał na siedzeniach i gapił się w budynki, drzewa i niebo. Patrzył po prostu przed siebie ignorując wszystko wokół tego.

- Czego się boisz?

Luke zmarszczył brwi. Nie spojrzał jednak na swojego rozmówcę. Jakoś nie miał ochoty odpowiadać na żadne pytania. Czuł się bezużyteczny i miał wrażenie, że tylko Michaelowi przeszkadza.

- Ciebie? - bardziej zapytał niż odpowiedział.

- Oh, ale tak na serio. - jeknął.

- To było na serio Michael. Jesteś pierdolonym wariatem. - przyznał.

- Niech Ci będzie.

Panowała chwilowa cisza. Oczywiście nie zapominajmy o Baby Came Home lecącym w tle. Blondynek myślał nad zadanym pytaniem.

- Chyba bycia innym. - odpowiedział przecinając głuchy szum w uszach kolorowego.

- Co?

- Boję się być inny. - westchnął. - Zawsze byłem inny.

- Wiesz Luke, nie powinniśmy bać się być inni. Sądzę, że powinniśmy bać się nie być inni. - odpowiedział blondynowi, który uśmiechnął się smutno. Idiota, ale trochę racji ma.

Honest | mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz