5.

122 18 3
                                    

Rodzina... Jest w porządku

Może Michael nie był idealną osobą dla Luke'a. Słowa "połączyło ich przeznaczenie" wyśmiali by oby dwoje. Nic ich nie łączyło. Może poza kolorowym życiem rodzinnym. O ile Luke te kolory widział cały czas, tak Michael co jakiś czas widział coś czerwonego, gdzieś jakiś fioletowy, gdzieś brązowy. Wszystko wydawało mu się czarne i białe. Luke oczywiście te kolory uwielbiał. Ale nie tak jak widział je czerwonowłosy.

- Musimy przefarbować mi włosy. - stwierdził.

- Okej, ty mi lepiej powiedz gdzie jesteśmy.

Blondyn siedział już z przodu. Chłopcy śpiewali, a raczej próbowali krzyczeć głośniej niż piosenka w aucie. Otwierali szyby, machali do ludzi. Po prostu próbowali korzystać z tego co mają.

- Sądzę, że w Kooringal. Trochę zboczyliśmy z trasy. - przyznał się kolorowy. - Ale hej! Znalazłem tu motel. Możemy się przespać za pięćdziesiąt dolarów.

- Nie szkoda ci pieniędzy? - zmarszczył brwi blondynek.

- Hemmings oddam wszystko żeby znowu położyć się w łóżku. - zaśmiał się.

Czerwone auto stanęło na jakimś poboczu. Była dziewiętnasta, tak jak przypuszczał Michael. To nie tak, że droga trwała nie wiadomo ile. Czerwonowłosy co jakiś czas zatrzymywał się, czy to na fajkę czy na zjedzenie bez problemu, że zaraz wjedzie w ciebie tir.

Chłopcy wysiedli z samochodu. Luke rozejrzał się. Nie był to motel na jakimś pustkowiu. Okolica niby znana jednak byli dwanaście godzin drogi od Sydney.

- Rusz się. - jeknął Michael, kiedy Luke stał w miejscu oglądając wszystko.

Blondynek spojrzał na chłopaka i ruszył w jego stronę. Chłopcy ruszyli w stronę budynku. W środku nie wyglądał tak źle jak mogłoby się spodziewać. Jasna wykładzina, pewnie po to by osoby sprzątające miały to robić. Wnętrze było raczej jasne z szarymi dodatkami. W recepcji siedziała przysypiająca brunetka. Ze znudzeniem robiła coś na swoim komputerze. Być może układała pasjansa.

- Dobry wieczór. - mruknął Clifford.

- Mhm, w czym mogę pomóc? - spytała rzucając kolorowemu, krótkie spojrzenie.

Michael pomyślał, że kobieta ma tak samo wyjebane w tą pracę jak on w to czy przeżyje kolejny dzień.

- Chciałabym pokój dla dwóch osób. Na jedną noc. - odpowiedział opierając się o jasny blat recepcji.

Luke stał z tyłu i w myślach modlił się, aby kobieta znalazła jakiś wolny pokój. Przecież ten budynek nie był taki mały. Na pewno gdzieś był jakiś pokój z dwoma łóżkami.

- Proszę przyjść rano i zapłacić, bo jak kolejny raz puszcze kogoś bez zapłaty to stracę pracę. - uśmiechnęła się smutno podając Michaelowi kluczyk.

Chłopak kiwnął głową i podziękował, po czym odwrócił się do zdezorientowanego blondynka. Uśmiechnął się zwycięsko i pomachał kluczykiem z numerkiem dwadzieścia trzy. Luke kiwnął głową i ruszył za Michaelem. Chłopcy weszli po schodach na trzecie piętro budynku i zaczęli odliczać drzwi. Numerek dziewiętnaście, dwadzieścia, dwadzieścia jeden, dwa, dwadzieścia trzy...

Czerwonowłosy otworzył drzwi kluczykiem i wszedł do środka.

- Kurwa, no chyba nie. - warknął.

Luke zmarszczył brwi i wszedł za nim. Rozejrzał się po pokoju i dopiero po chwili zauważył jedno wielkie łóżko małżeńskie. Biała pościel z jakimiś plamkami na rogu i ewidentnie nie była zmieniania kilka miesięcy. Blondynek westchnął i podszedł do łóżka zrzucając kołdrę i odkładając ją na podłogę.

- Co ty robisz?

- Sprzątam, żeby można było się położyć? - spojrzał na Michaela. - Idź lepiej po torbę, no i weź koce, chyba nie będziemy spać bez czegoś do przykrycia się.

Zielonooki westchnął i wyszedł z pokoju. Luke sam dziwił się sobie, że w ogóle odważył dotknąć się czegokolwiek tutaj. Ale chyba dotarło do niego, że jednak nie zawsze jest tak kolorowo jak było w jego domu. Natomiast Michael prawdopodobnie zobaczył trochę więcej kolorów, niż widział na codzień. Chociażby żółte włosy Luke'a.

Po kilku minutach przyszedł czerwonowłosy chłopak z torbą i dwoma kocami. Położył to wszystko na ziemi i spojrzał na blondyna, który próbował zrozumieć co jest na prześcieradle. Dwie białe plamy.

- Obawiam się, że wiem co to jest. - mruknął Michael.

Luke zaśmiał się cicho i zdjął biały materiał. Zabrał dwa koce i położył je na łóżku.

- Idziemy się myć? - spojrzał na kolorowowłksego. - Znaczy osobno ale...

- Idź pierwszy. - prychnął Michael.

Luke poczuł jak robi się gorący na twarzy. Ruszył w stronę łazienki, która znajdowała się w pokoju.

~*~

Blondynek poczuł jak coś uderza o jego żebro. Jeknął i zwinął się wybudzony ze snu o domu. Tak cholernie chciał zabić kogoś kto go uderzył.

- Jezus Maria, Luke przepraszam... - Michael dotknął jego ramienia.

Luke odwrócił się i spojrzał na chłopaka. Czerwone oczy jakby spalił paczkę papierosów i ledwo zasnął. Blondyn odetchnął kilka razy, żeby sprawdzić czy boli jak jego płuca się powiększają. Nie bolało.

- Co się stało? - zmarszczył brwi patrząc na czerwonowłosego.

- Ja... - Michael zmieszał się. - Miałem koszmary. - przyznał.

Luke kiwnął głową i podniósł się z łóżka. Rozprostował kości i spojrzał na zegarek na ścianie. Czwarta pięćdziesiąt cztery. Odwrócił się do Michaela, który leżał na łóżku i oddychał ciężko.

- Nie powiesz co ci się śniło prawda?

- Rodzina. - skrzywił się na to określenie. - Jest w porządku.

To co było w domu nie było rodziną.

- Oh, tęsknisz? - Luke usiadł na łóżku.

- Nie, to co czujesz do rodziny to przywiązanie, żebyś mógł dłużej przeżyć, czyli jest niepotrzebna. - westchnął odwracając się od blondyna.






















Pamiętajcie, że Michael nie jest postacią idealną. Jest człowiekiem i czasami jego słowa nie muszą być prawdziwe ;)

Honest | mukeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz