🕷 Rozdział 5 🕷

3.4K 179 105
                                    

- Jak mógłbym odmówić?

***

Kilka następnych dni były bardzo rutynowe dla Petera. Jego dzień opierał się głównie na jedzeniu, łazience, leżeniu i telefonie - bo co innego mógłby robić? Zdaniem Bannera mógł już wyjść z MedBay, o ile byłby bardzo ostrożny, na co Tony powiedział, że lepiej byłoby gdyby został tu jeszcze kilka następnych dni. Peter chciał się z nim sprzeczać, ale jedno spojrzenie Tony'ego go uciszyło. I tak jest teraz tutaj. Leżąc z e-bookiem w ręce, czekając aż Tony przyjdzie z obiadem. 

Przez te dni, on i Pan Stark zbliżyli się do siebie jeszcze bardziej niż wcześniej, bo to głównie on z nim siedział i dotrzymywał mu towarzystwa. Oczywiście byli inni, ale to były raczej pojedyncze wizyty. Co kilka godzin wpadał na kontrolę Bruce, Steve i Sam odwiedzili go raz (zaraz po tym jak się obudził), kilka razy wpadł Happy z May i Pepper. A Bucky'ego w ogóle nie widział. Raz zapytał o to Tony'ego, ale starszy mężczyzna nie chciał o tym rozmawiać.

Widać było że Tony był bardzo zły na Barnesa, ale nikt mu się nie dziwił. Odkąd Stark dowiedział się o morderstwie jego rodziców, nigdy już nie zaufał Bucky'emu w 100 % i nie chciał zostawać z nim sam w pokoju. A gdy były Zimowy Żołnierz przypadkiem skrzywdził Petera, Tony pękł. Rozumiał że to nie była jego wina, ale nie chciał zostawiać już Petera samego, chyba że musiał.

Peter z kolei wcale nie winił Bucky'ego. Chłopiec naprawdę chciał go zobaczyć, powiedzieć mu że wszystko jest w porządku i upewnić się że mężczyzna się nie wini. Ale nie mógł. Gdy nagle wpadł na pomysł.

- Friday? - spytał do pustego pokoju.

- Tak, Peter? 

- Wiesz gdzie jest Bucky?

- Pan Barnes spędził ostatnie dni w specjalnym pokoju. Niestety, nie mogę podać dokładnej lokalizacji. - odpowiedziała AI.

No jasne, Tony zadbał i o to. - pomyślał Peter.

I wtedy do pokoju wszedł Happy z Tonym obok niego, niosąc dużą papierową torbę z jedzeniem na wynos w środku. A cudowny zapach tego jedzenia, unosił się w powietrzu, sprawiając że Peterowi pociekła ślinka, a żołądek głośno domagał się pożywienia. To był jeden z minusów jego mocy. Strasznie szybki metabolizm, który rywalizuje z Cap'em.

- Głodny? - spytał Happy. Peter entuzjastycznie pokiwał głową i wszyscy trzej zabrali się do jedzenia.

***

Następnej nocy, gdy Peter był pewny że większość ludzi w Wieży śpi, odłączył kroplówkę, wyszedł z łóżka i kierował się w stronę zamieszkanych pokoi. 

Wczoraj Peter, dosłownie ubłagał AI by pokazała mu nagranie z kamery, kiedy Bucky uciekł z siłowni.

Po chwili już wiedział gdzie jest. Dosłownie piętro pod nim, w pokojach dla Avengers.

Gdy był już przed drzwiami, cicho zapukał i czekał na odpowiedź. Ale gdy jej nie otrzymał ostrożnie wszedł do środka. Na drugim końcu pokoju, na łóżku siedział Bucky, odwrócony do niego tyłem.

- Buck? - szepnął Peter do ciemnego pokoju.

Usłyszał westchnienie.

- Odejdź, Peter. Nie chce cię skrzywdzić. 

- Nie skrzywdziłeś mnie. To tylko kilka skaleczeń. - powiedział Peter zamykając za sobą drzwi.

Bucky w końcu na niego spojrzał i uniósł brew. - Widzę że przyszedłeś prosto z MedBay, młody. A nie byłbyś tam bez powodu.

Peter wewnętrznie się skrzywił. Zapomniał że miał na sobię suknię szpitalną.

- To nie była twoja wina. To był zwykły wypadek. - mruknął Peter, siadając na krańcu łóżka.

- Dzieciaku... - westchnął ponownie. - Nie rozumiesz.

- Owszem, rozumiem. Po prostu nie trafiłeś tam gdzie zamierzałeś. I cię nie obwiniam, nawet Tony to rozumie.

Peter spojrzał wtedy na Bucky'ego i zobaczył że jego oczy się lekko świecą.

- Chodź tu. - Bucky rozłożył ręce, a Peter natychmiast w nie wpadł. - Przepraszam, Peter. - mruknął i położył brodę na głowie Petera.

- Wiesz że jesteś dla mnie jak starszy brat, Buck. 

- Dzięki, mały. 

***

Bonus! 

Daleko na wyspie El Hierro, tam gdzie turyści docierają rzadko. W dużym domu jednorodzinnym, mieszka para dorosłych. 

Młoda kobieta otworzyła swojego laptopa i przejrzała jej e -maila. Zobaczyła nową wiadomość od osoby, która była ostatnią której się spodziewała.

Nie było w nim dużo. Tylko kilka słów.

Potrzebujemy was. 

Odrzutowiec wystartuje jak tylko się zgodzicie.

Z poważaniem, Nick Fury.

Spojrzała zaskoczona i przeczytała tekst jeszcze raz. Po chwili odpisała.

Przyślij odrzutowiec.

Z szacunkiem, Mary i Richard Parker.


Skończone 22.04.2020

719 słów



Welcome back, PeterOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz