❄️Plama bieli❄️

14 2 1
                                    

Ciemne oczy oparły się ciemności. Z trudnością przeciwstawiają się świetlnym promieniom.

Myśli błądzą między ciasną przestrzenią, przesiąknięta wonią krwi, a nieznajomą.

Chłopcze nie nazywaj aniołem kobiety, która zwykła określać cię tym mianem.

Ah milczysz.

Nie jesteś jeszcze gotów, by zachrypniętym głosem wywołać zamieszanie wokół swojej osoby. Dłonie wydają się zbyt ociężałe by sunąć wzdłuż jasnych pasm materiału i pochwyć dłoń w kolorze marmuru.

Nie przejmuj się chłopcze. To nie sen. Nie koszmar. Nie nocne pragnienie. To jawa. Jawa gotowa otoczyć cię rozkoszą.

Jesteś ocalony. Ona dokona twego zbawienia. Wywiedzie z bezkresu zbłądzenie, przyciagnie do drogi, która sama podąża. Zezwoli, czy raczej odda te własne wyroki, osądy, pragnienia.

Dlaczego mylnie określasz swe położenie? Skądże trwoga i myśl o zagrożeniu? Kto wyszeptał ci zakłamane frazesy? Nikt? Ty sam? Rozumiem. Zapomnianą stała ci się troska. Nie przejmuj się. Ona z pokłonem ofiaruje ci czyste serce.

Zamknij zmęczone powieki. Pozwól na powrót kojącym szeptom wprowadzić cię w sen.

Dlaczego nie chcesz śnić?

Twierdzisz, że bezczynności nie mieści się w mianie prawdziwego shinobi. Zatem walczysz ze własną słabością. Milimetr po milimetrze, zgłębienie pościeli, pasmo porzuconego bandażu. Już czujesz obce ciepło. Napotykasz jej dłoń. Przekraczasz jej granicę, kładąc na niej swoje palce.

Czujesz ukojenie.

❄️❄️❄️

Ranek. Mróz malującym swe wzory. Drapieżne piękno przypominające o nieokiełznanej sile natury. W tej panoramie światło snuje się z wolna. Kształty i rysy naznaczone na nowo, wyróżnione z ciemności, osuszone z odcieni szarości. Światło wstępuje w ich pełnie, oddając barwy. Brak pośpiechu i uroczysty ton. Ceremonia zimowego poranka.

Ukojona w swym szale biel, nie spowija już świata. Zamieć odczytała zamiry młodzieńców, ustępując im drogi.

Ich ślady tak ważne dla jednego istnienia i nieistotne na tysięcy innych zapadną w wilgoć mrozu.

Jeszcze tylko słowa pożegnania, pocieszy i skruchy. W nich ukryta pokora. Czyżby torowała spowiła serca wojowników Kraju Ognia? Czy widmo śmierci podcięło ich żyły? Niesprawny krwiobieg zaprzestał tłoczenia odwagi i woli istnienia, a zamiast tego truł organizm wodą ognistą słabości? Nie. Zatem to litość dla kruchego oblicza, które winne rozdzieleni towarzyszy? Również nie. To niezgodność na bestwialstwo i okrucieństwo świata, przeistoczone w ciche pomruki i głośne westchnienia.

- Zobaczymy się najpewniej za kilka dni.

Młodziki przyjmują słowa nauczyciela z pełnią powagi. To nie kolejne „do zobaczenia" rzucone miedzy treningiem, a wspólną kolacją, czy miłe pożegnanie po wieczornym spacerze. To polecenie, obietnica i narzucona wola.

Jeszcze tylko wymiana spojrzeń. Ukrytych próśb, pobożnych życzeń i szorstkich ostrzeżeń. Jeszcze blade uśmiechy. Muśnięcie dłonią ramienia przyjaciółki, jako obietnica spokoju.

- Do zobaczenia.

- Uważajcie.

- Będzie dobrze.

Wreszcie skrzypnięcie zmarzliny. Pozostawione  ślady i zawieszony głos.

Letarg, z którego wyrywa ją ciepły uśmiech nauczyciela. Ostoja spokoju, jakiej szukała. Ten uśmiech mówi o stabilności drobnego ciała.

- Kim mógł być? - pyta, gdy zawracają w stronę gospody.

- Jakokolwiek wyda ci się to nieludzkie, ten chłopiec doznał już wielu obrażeń walcząc.

Wargi, którym blisko do miąższu rumianych brzoskwiń chcą zgłosić sprzeciw, kląć i tonąć w bluźnierczej pogardzie. Cóż jednak przyniesie Ci skarga?

- Dlaczego?

Znasz odpowiedź. Słyszałaś o wielkich wojna i sporach. Konfliktach i kłótniach. Sojuszach i traktatach. O historiach spisanych krwią. Ta krew posłużyła do spisania zasad świata, w którym usilnie stawiasz kroki.

Wyprostuj się. Osusz policzki. Zaczerpnij najgłębszych warstw powietrza i powoli pamiętając o regułach składni
powiedz prawdę do tego służysz ❄️

- To niesprawiedliwe.

Uczucie niezgody dławi, drapie w krtań.

Myślami wracasz w odment praw shinobi. Idź w pochodzie chwały, orszaku zwycięstwa. Nieś dumę swemu kraju. Nie garb się! Krocz dumnie, wszak na ustach niesiesiesz zwycięstwo. Krew z dłoni zmyleś przy pierwszej okazji w obłudzie pychy i górnolotnych pochwał. Bądź odważny, gdy rozum zawodzi, bądź odważny. W ostatecznym rozrachunku jedynie to się liczy. A gniew twój bezsilny niech będzie jak morze, ilekroć usłyszysz głos poniżonych ❄️ Nałóż na blade lico maskę odwagi i wzgardy, maskę triumfu i chwały. Otrzyj łzy i odmów słabości ciała. Bądź wierny zasadom, idź.

Kroczysz zatem w pełni uroku swego jestestwa. Oczami badasz pobliskie horyzonty. Widnokrąg  osadzi cię w czystości świata. Pustka ukoi.

Idź. Niech przemarznięte ciało nie zatrzymuje się w drodze do gospody.





❄️ Prawda - Adam Zagajewski
❄️ Przesłanie Pana Cogito - Zbigniew Herbert

Stopione zwierciadło ❄️ Haku x  Reader x Kakashi ❄️Where stories live. Discover now