Spoczywasz w spokoju. Niby w swej naturze osadzony. Anielski efebie, spowity w bieli. W jej, że czystości nie dosięga się ziąb mroźnych powiewów. W skrzeniu tej czystki, skryte promienie. Pięknie maluje światło swe zjawy w sterylnych zakamarkach szpitalnej sali.
Twoje ciało w bieli całunów. Nie niepokoi się i nie zrywa zmysł żaden, gwałtownością zdarzeń. Trwa przerwa w życiorysie. Zanim nastała szelest papieru, mrowienie, gdy igły przebiły twe ciało, echo skrobania. Aż nastał ład w medycznych tabelach.
Na zewnątrz świat okaleczony. W sali czystość obcego serca.
Pełnia przejęcia spojrzenia.
— Będzie dobrze, musi być — powtarza z uporem — Człowiek jak żadna inna istota posiadał zdolność podnoszenia się po upadku — szepcze wielkie słowa.
Jej ciało czuje się dobrze — lekko pochylone, z twarzą skrytą w dłoniach.
Słusznie uważa, że nie jest to miejsce dla ciebie odpowiednie. O tobie chłopce nie umiałby nic powiedzieć, jak ciało spowił chłód.
Uśmiech blady. Ckliwości przejaw amnezji dla błędów świata.
Westchnie wypełnia przestrzeń szpitalnej sali. Słowo — nawet te dobrze znane, jest jak najbardziej na miejscu, wręcz pożądane. Ten oddech jest niski, wibrujący, podbija przestrzeń i każe poruszyć się kwiatom przy sąsiednim blacie — spłoszonym nagle liliom.
„Stabilny".
Cóż znaczy? To puste, niewypowiedziane słów. Brak artykulacji czyni je starannym zapisem. Ogranicza. Osadza w przestrzeń medycznej bibliografii. Stabilny oznacza stan, w którym życiu nic nie zagraża. Stabilny to znaczy bezpieczny. Stabilny to spokojny. Ktoś rzucił jeszcze "pacjent musi wypoczywać".
Kiedy ustaje człowieczeństwo i cała narracja o nim przechodzi na rzeczy.
Gdy myśli biegną wraz z każdą cegłą, wedle idei stworzenia miejsca, gdzie hołd życiu oddać należy, pośród trudu, wyrzeczeń i modlitw cichych ustanowiono oddziały i sale, gdzie zamysłem prostackim, okrutnym w swoje prostocie ograbia się tu ułożonych z promieni słońca — hermetycznie zamknięci w świecie porządku, gdzie krwi wrobione przejść przez ostatnie nici bandaży. Gdzie pasmem korytarzy anioły i dobre duchy szepczą niezrozumiale — metafory zła, słowa zbawienia przekazując wiedzę tajemną. Gdzie zapach łąk i świeżych cytrusów przenika żywą materię.
Więzienie dla śmierci. Areszt dla ran.
Obecność zdrowych wyrywająca z transu, natarczywym skrzypnięciem drzwi.
— Dzień dobry — artykułujesz, wpisując się w ramy savoir vivre.
- Cóż za brak animuszu, gdy los przysyła ci dwóch posłańców o tak wybitnie satysfakcjonujących wiadomościach.
- Słucham?
— Rozumiem, że twoje zachowanie było ujściem gniewu, ale powinnaś zostać do końca. I słowem człowiek wiele zdziałać potrafi — optymisto, jaki kąt twego spojrzenie na świat? Czy światło, które ci wierne w służbie shinobi, bezkresną czystością twojej duszy? Cherubin wcielony, medyk i wzór, pan światła, ostoja dobroci — Pozwól, rozpoczniemy od początku — dłonie wysuwają się z jedwabnych rękawów, gotowe wspierać akord słów — Gdy unosiłaś się gniewem, ktoś podjął trud twojej prośby. Hatake Kakashi w zamyśle swego geniuszu raz jeszcze przedstawił nieznany nam zbieg wydarzeń. Możnością wspomnień oddał przelany żal, co spłynął razem z krwią chłopca, którego raczyłaś sobie upodobać, pana jego i równie młodych chłopców. W tym małym ciele spoczywa niezwykły talent i przebiegłość pozwalająca wymknąć sprzed spojrzeń sharingna. Lecz czymże jest ludzka powłoka w obliczu potęgi demona? - spojrzenie gasnące w napływie boleści — Nasz lisi demon, ujrzawszy przyjaciela w potrzasku, uwolnił nieznane samemu sobie pokłady czakry, lecz niezdolny był zabić tego młodziana. Sam stał się sobie katem, poprzez wyraz swej wierności. Gdy zbrodniarz był w potrzebie, a obietnica oddania złożona, niemożność odwrotu, zwiodła go, ku błyskawicy. Z jego krwią na bruk mostu, którym spacerowałaś, niby deszcz opadły krople żalu. Złoczyńca zapłakał i gorycz jego strumieniem krwi zła wylana, ciągnąc za duszą upadłego — demony, zjawy i widma podobnych odrazie. Wreszcie niesiony prawdą uczucia i ludzką pomocą żywota dokonał, niknący spojrzeniem twarz oddania podziwiając — Zacisk palców na łuku ramienia — Ten, którego niesłusznie o zanik moralności osadzić była gotowa, przemówił w twoim imieniu. Ułożył pokornie obietnice i słowo za ciebie loży — Zniża się, by w pełni powagi sedno wyłożyć i głębią spojrzenia uczciwości donieść — Rozchodzi się o to, że wraz z nami weźmiesz go pod opiekę, lecz tobie najwięcej ufności i sposobności opieki przydzielono. Musisz stworzyć warunki dla tego chłopca, zapewnić rozwój i wesprzeć. Kakashi i ja będziemy ci wsparciem.
Euforia w przejawie czynów serdecznych. Ciało poderwane z siedziska stołka. Dłonie przytykające usta, w pohamowaniu radości okrzyków, ocierające oczy, przywierające do rumianych lic.
— Tak bardzo dziękuję — w pokorze ukłon złożony. Daremne zmagania białolicych gejszy w etykiety uwielbieniu, gdy radość narasta i serce taktem słońcu dorównać skore.
YOU ARE READING
Stopione zwierciadło ❄️ Haku x Reader x Kakashi ❄️
FanfictionSzkarłat zwyciężył biel, śmierć nie przemogła życia... Kraj Fal na jeden moment zanikł spowity śniegiem, który zdawał się żegnać Demona Ukrytej Mgły oraz wiernego mu chłopca... A gdyby ciężko-ranny Haku został odnaleziony przez całkowicie przypadko...