29. Masz zniknąć z naszego życia.

Mulai dari awal
                                    

Kobieta opuściła pomieszczenie, trzaskając za sobą drzwiami. 

Jeszcze przez chwilę patrzyłam pusto w ścianę na przeciwko siebie, by po paru sekundach upaść na kolana i pogrążyć się w kompletniej rozpaczy. Tego dnia ponownie dostałam od życia porządnego kopniaka. 

Jak miałam się zbierać i układać swoje życie od nowa, jeśli ciągle coś mi w tym przeszkadzało? 

Nabierałam duże hausty powietrza do płuc, czując jakbym się dusiła. Dosłownie nie mogłam oddychać. Jakby po wszystkich gorzkich słowach tej kobiety, odebrano mi możliwość oddychania.

Nie zareagowałam, kiedy drzwi do schowka się otworzyły. Cały czas łapczywie nabierałam coraz to więcej powietrza, wpadając w obłęd i panikę. 

Nie wiedziałam co się działo. 

- Wszystko w porządku? - usłyszałam czyjś głos. Nie znałam go. - Halo, panienko - poczułam dotyk na ramieniu, przez co niczym opętana od razu odskoczyłam w bok. Moje oczy rozszerzyły się do nienaturalnych rozmiarów, kiedy patrzyłam na mężczyznę w podeszłym wieku, który klęknął przede mną z zatroskaną miną. - Co ty tu robisz? 

- Ja... Pro...proszę - jąkałam się nie mogąc złożyć zdania w logiczną całość. Duszności nie odpuszczały, ciągle musiałam walczyć o kolejny oddech. W dodatku ten facet... 

Ja już nawet nie płakałam. Łzy nie wypływały z moich oczu. Po prostu z szeroko otwartymi oczami patrzyłam na to, jak moje życia wali się, a ja nie mogę nic z tym zrobić. Patrzyłam na to, jak kolejne osoby sprawiały, że czułam coraz większą pustkę, która powoli zaczynała wypełniać moje ciało. Musiałam walczyć o każdy oddech, choć z sekundy na sekundę każdy kolejny był dla mnie coraz bardziej obojętny niż poprzedni. 

Poddawałam się.

Poddawałam się i nie mogłam temu zapobiec. 

- Uspokój się - mężczyzna wyciągnął w moją stronę rękę, a z moich ust wydostał się cichy pisk. 

Miałam atak paniki. 

Zaczęłam wierzgać nogami, byleby tylko odsunąć się od faceta. On w zdziwieniu patrzył na moje zachowanie, niczym na wariatkę. Czułam się tak. Jak wariatka, która resztę życia powinna spędzić w szpitalu psychiatrycznym. 

- Zostaw mnie - wydusiłam, a rozpacz w moim głosie zdziwiła samą mnie. - Proszę cię, zostaw mnie - powtórzyłam

- Co tu się dzieje? - znajomy głos dotarł do moich uszu, jednak nie zwróciłam na niego większej uwagi. 

- Znalazłem ją tutaj. Chciałem jej pomóc, ale ona nawet nie dała się dotknąć - mówił facet, a ja starałam uspokoić się mój oddech. Kątem oka widziałam, jak chłopak klęka przy mnie i unosi brew. 

- Trzeba było mnie zawołać - mruknął pod nosem. - Nieważne. Zajmę się nią. Może nas pan zostawić. 

I tak jak powiedział Alan, tak też się stało. Facet wyszedł, zamykając za sobą drzwi. 

- Co się stało? - spytał Alan, odgarniając kosmyki moich włosów za ucho. Mimowolnie zadrżałam na ten ruch. - Natasha - ponownie usłyszałam jego głos, kiedy nie odpowiedziałam na jego pytanie. Chciałam to zrobić, ale nie potrafiłam wymówić nawet słowa. - Co ty masz na policzku? 

Poczułam dotyk jego palców na policzku, który przed chwilą został mocno uderzony. 

- Kto ci to zrobił? - niemal warknął. 

- Twoja matka - szepnęłam tylko, a jego ciało zastygło w bezruchu. Kciuk, który dotychczas badał skórę mojego policzka, zatrzymał się. Słyszałam jak chłopak nabiera więcej powietrza do płuc po czym powoli je wypuszcza. 

Dirty job ✔Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang