29. Masz zniknąć z naszego życia.

5.1K 316 101
                                    

Otworzyłam oczy i pierwszym co napotkałam, był wzrok matki Alana. Wiedziałam, że gdyby mogła, zabiłaby mnie własnymi, gołymi rękoma. Przełknęłam głośno ślinę. Pomieszczenie w którym znajdowałam się z kobietą przyprawiało mnie o klaustrofobię. Tym bardziej, że kobieta ta naprawdę zaczynała mnie przerażać. Nie od dawna wiadomo, że kobieta by zdobyć swój cel, potrafi zrobić wszystko. Dosłownie wszystko. I aby to wiedzieć, nie musiałam nawet pracować w jej rodzinie. To wiedzieli wszyscy. A jej ewidentnym celem było pozbycie się mnie z jej życia, z życia jej syna i męża.

- Zabrakło ci języka w tej twojej parszywej gębie? - spytała, a jej głos był ostry niczym żyletka. Atmosfera między nami była tak napięta, że można by ją ciąć nożem. 

- Ja... nie rozumiem o co pani chodzi -mruknęłam cicho. Nie miałam siły by mówić głośniej. Czułam, jak po raz kolejny ta kobieta równa mnie z ziemią. Chciałam jej się postawić, naprawdę chciałam. Ale po pierwsze nie mogłam, a po drugie nie miałam na to siły. Byłam tak słabym człowiekiem. 

- Czego tu szukasz? - kolejne pytanie padło z jej ust. Rozchyliłam usta, jednak od razu je zamknęłam. Tak naprawdę czego ja tu szukałam? 

- To Alan chciał, abym tutaj przyszła - odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Przecież to on mnie tutaj zaprosił, a ja nie miałam z tym nic wspólnego. 

- Po tym wszystkim, jeszcze śmiesz zwalać winę na niego, ty niewdzięczna dziewucho? - kobieta zbliżyła się do mnie, a moje nogi automatycznie zrobiły krok w tył. - Po tym jak mój syn naraża się na wstyd związany z przyjściem tutaj, ty śmiesz tak o nim mówić? 

Naprawdę mnie przerażała.

- Dlaczego wciąż wracasz? Dlaczego po prostu nie znikniesz z życia mojego syna?! - wrzasnęła, a ja zamknęłam oczy, czując nieprzyjemne ciarki przebiegające mi po plecach. - Liczysz na pieniądze? Chcesz go wykorzystać?!

- Nie wszystko kręci się wokół pieniędzy! - wybuchnęłam. Miałam wrażenie, że mój krzyk słychać było w całym budynku. Wiedziałam jednak, że tego pożałuję. Pożałuję tego, że podniosłam głoś na tę kobietę. 

- Kim jesteś by podnosić na mnie głos? - spytała, a ja poczułam jak mój żołądek wiąże się w supeł, odbierając mi tym samym możliwość normalnego funkcjonowania. - Daliśmy ci pracę, gdyby nie my, dawno skończyłabyś jak pierwsza lepsza dziewczyna od dawania dupy! 

W mojej głowie przewinął się obraz z tamtego wieczoru. Wszystko co wtedy się wydarzyło, uderzyło we mnie ze zdwojoną siłą tak mocno, że zapomniałam jak się oddycha. Spojrzałam na kobietę, a w moich oczach momentalnie pojawiły się łzy. 

- Chociaż nie zdziwiłabym się, gdybyś już to robiła. Bo co taka nędzna dziewczyna jak ty ma do zaoferowania? 

- Coś, czego ty nigdy nie będziesz mogła zaoferować - powiedziałam, przymykając oczy. - Mogę zaoferować miłość Alanowi i to, że w końcu będzie szczęśliwy. Ty nigdy nie potrafiłaś mu tego dać. 

I to było zbyt wiele. Posunęłam się o krok za daleko. I uświadomiłam sobie to, kiedyś głośny plask rozniósł się po pomieszczeniu, a ja poczułam palące uczucie w prawym policzku. Zostałam spoliczkowana przez Elizabeth Spenson. 

Zdziwiona otworzyłam szeroko oczy. Moja dłoń automatycznie powędrowała do mojego policzka. Moje usta uformowały się w literę "o'. Poczułam, jakby wszystko stanęło w miejscu. Nie słyszałam już nawet dochodzącej zza drzwi muzyki. Słyszałam tylko i wyłącznie bicie swojego serca i głośny oddech Elizabeth. 

- Nie wiem, dlaczego mój mąż upiera się żeby zatrzymać cię w naszym domu - powiedziała, strzepując suknię z niewidzialnego kurzu. - Ale ja powiem ci jedno. Masz zniknąć z naszego życia. 

Dirty job ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz