Wiedziałem, że to co robimy nie powinno się dziać, ale pragnąłem cię. Ten rodzaj myśli i wątpliwości wypełnił moją głowę, gdy po raz pierwszy znalazłem się u ciebie w mieszkaniu, a dokładniej w ciasnej sypialni, którą, jak twierdzisz, zawsze trzymasz zamkniętą na klucz. Odczuwałem ekscytację i niepokój w tym samym czasie.
Patrzyłem dość obsesyjnie na twoje łóżko (wiedz, że próbowałem przestać), szarą pomiętą kołdrę i stosy książek, tuż pod drewnianym stelażem. Zachwycał mnie ten nieład. Kontrastował z tobą. Był chaosem jaki czasem dostrzegałem na zajęciach. Mimo idealne skrojonych spodni, gładkiej koszuli i lśniącej teczki, czasem się gubisz. Tracisz panowanie nad nami, tematem wykładu, a nawet złościsz się z powodu łamiącej się kredy. Zawsze chcesz być ostoją spokoju, jednak ja od początku pragnąłem obudzić w tobie drzemiące, na siłę ujarzmione emocje.
Wierzchnie okładki książek pokrywał kurz, a strony otwartych egzemplarzy zdobiły kółka po odstawionych tam dawno kubkach z kawą. Beżowe ślady i pofalowane kartki od pewnie wylanych napoi wydawały mi się intrygujące. Niektóre były jedynie czymś "skropione", więc śmiałem podejrzewać cię o niepohamowane wzruszenie lub rozdzierający smutek podczas lektury. Od pierwszych godzin na uniwersytecie ująłeś mnie swoją wrażliwością. Obserwowałem cię w ciszy i ze skupieniem. Nie chciałem cię spłoszyć. Stracić twojego spojrzenia pełnego ufności.
Pamiętam doskonale jak niepewnie rozglądając się po twojej sypialni, nachyliłem się nad jednym z grubszych tomów. Leżał bez okładki, lecz w przeciwieństwie do reszty wydawał się nieskazitelny. Ciekawił mnie jego tytuł, jednak ty w jednej sekundzie zakryłeś go tacką z herbatą. Głośnym trzaśnięciem naruszyłeś ciszę, a mnie samego nieźle zaskoczyłeś. Wydawałeś się w lekkiej panice, co jeszcze bardziej podkręciło moją ciekawość.
Od tamtej pory nie rozmawialiśmy o tym. Udawałeś, że nic się nie stało. Sam (gdy spałeś na drugim końcu łóżka) dowiedziałem się, że było to twoje dzieło. Dopiero co skończona powieść. Było ci wstyd? Dlaczego? W ramach przeprosin za swoje gwałtowne zachowanie, przez cały wieczór podsuwałeś mi pod nos inne dzieła. Były interesujące, ale nie tak jak twój sekret. Na rozmowie spędziliśmy dobre parę godzin. Mówiłeś o poezji, feminizmie, sztuce, starym kinie. Widząc moje świecące oczy, przerzucałeś egzemplarzami o historii muzyki. Czerwieniłeś się na widok mojego uśmiechu lub dłoni na karku. Zawstydzałem cię swoją bliskością. Nie byłeś przyzwyczajony do takiej intymności. Pewnie byłem pierwszym "gościem" od dłuższego czasu.
Ujmowałeś mnie całą swoją osobą. Gdy tylko czułeś moje usta przy uchu, odsuwałeś się i proponowałeś coś do picia i jedzenia. Po trzecim takim pytaniu i mojej grzecznej odmowie, zacząłem podejrzewać, że szwankuje ci pamięć (albo traciłeś głowę... powiedz że dla mnie!). Przez cały wieczór wydawałeś się poddenerwowany, nieco pobudzony, choć od wyjścia z samochodu myślałem, że to mnie nie brakuje energii.
Minęło od tego czasu już pół roku. Teraz leżysz koło mnie, trzymając jedną nogę zgiętą w kolanie poza ciepłą kołdrą. Otaczam cię ramieniem, w ciszy obserwując jak śledzisz spojrzeniem tekst mojej pracy. O ocenie powiadomisz mnie dopiero podczas wykładu, ale i tak wiem że jesteś z niej zadowolony. Uśmiechasz się pod nosem, a oczy trzymasz zmrużone, bo znowu zapodziałeś gdzieś swoje okulary.
Taką samą minę miałeś, gdy po raz pierwszy zaproponowałem ci rozmowę po zajęciach. Mimo zadowolenia jakie bez problemu dostrzegłem, próbowałeś zachowywać się profesjonalnie i dumnie. Nie chciałeś ze mną romansować. Już w tamtym czasie podejrzewałeś, o co mi chodzi. Wiedziałem, że bardzo się temu opierałeś, ale twoje ciało reagowało na mnie lepiej, niż sądził wtedy twój umysł. Gdy tylko pojawiałem się przy twoim biurku, zamierałeś. Wstrzymywałeś oddech, zaciskałeś dłonie i odwracałeś wzrok w przeciwną stronę. Peszyłem cię, choć nieświadomie pochylałeś się w moim kierunku. Po co? Aby poczuć zapach moich perfum? Aby musnąć ramieniem moją pierś, materiał swetra, jakiego kolor bardzo ci odpowiadał? Kiedyś przyszedłeś w podobnym.
Raz zauważyłem coś szokującego. Tuż po tym, jak przeczytałeś moje zaproszenie na wspólną kawę. Byliśmy sami w sali. Ty kręciłeś się przy biurku, a ja wyłączałem rzutniki, który chyba dla każdego nauczyciela pozostanie niewyjaśnioną zagadką nowoczesnej technologii. Stojąc na blacie ławki, przypatrywałem się jak gorączkowo wertujesz jakieś papiery, rozrzucone między laptopem a leżącym dalej podręcznikiem.
— Gdzie są te pieprzone prace? — powiedziałeś bardziej do siebie niż mnie, co jest zrozumiałe, bo w stosunku do nas nie używasz przekleństw.
— Czego szukasz, profesorze? — zapytałem, decydując się na oficjalny zwrot, na którego brak na pewno byś zwrócił uwagę.
— Zapodziałem gdzieś teczkę z waszymi wczorajszymi wypracowaniami.
— Była zielona? — ciągnąłem, widząc na podłodze, niedaleko podestu plastikowy prostokąt.
— Tak! — zawołałeś, ściągając okulary i pocierając nos. Musisz wiedzieć, że twoje zdenerwowanie zawsze wydaje mi się urocze.
— Jest tutaj — odparłem, zeskakując na ziemię i chwytając zgubę. Położyłem ją tuż przed tobą, niby przez przypadek muskając wierzch twojej dłoni palcami. Była większa od mojej i nieco chłodna. Jakby wyziębiona.
— O matko, dziękuję Jiminie — Spojrzałeś mi prosto w oczy, a ja jak ten łajdak wykorzystałem to. Zbliżyłem się do ciebie, prawie namacalnie trzymając twoją twarz w górze. Chciałem, abyś zatopił się w moich oczach bez reszty.
Nie pytając o zgodę, musnąłem wargami twoje usta. Były gorzkie od espresso i wąskie — ledwo je czułem na sobie. Naparłem na ciebie, jednak ty odepchnąłeś mnie. Położyłeś mi dłoń na piersi, przez co zachwiałem się lekko do tyłu.
— Jimin, pójdę z tobą na kawę, ale z takimi rzeczami możesz wyjechać dopiero po niej — wyjaśniłeś, uśmiechając się pod nosem.
Nie masz pojęcia, jak bardzo mnie tym wtedy ucieszyłeś. Przez całą drogę do domu szczerzyłem się jak wariat. Wychodząc, dostrzegłem jak kryjesz się za biurkiem, próbując ukryć podniecenie. To było rozbrajające.
Wiedziałem, że jesteś zdystansowany, ale to było naprawdę wspaniałe! Gdy tylko znalazłeś się w moich ramionach, smakując tartą truskawkową i latte, straciłeś swoją nieśmiałość. W chwili gdy przywarłem wargami do twojej szyi, nie liczyło się nic. Ani twój wiek, ani pozycja na uniwersytecie.
Chłonąłeś moje ciepło, zapach; ściskałeś ramiona, całowałeś policzki. Pragnąłeś mnie tak samo mocno, jak ja ciebie. Obiecałeś mi związek po studiach. Mieliśmy się ukrywać i nadal to robimy. Nie przeszkadza mi to, dopóki każdą noc spędzam w twoim łóżku, pomiędzy twoimi nogami i ramionami. Jestem szczęśliwy budząc się pośród grubych, zakurzonych książek. Uwielbiam cię całować po bladej buzi i głaskać po włosach. Witać dla ciebie dzień, który oboje zaczynamy od zebrania z podłogi bielizny i śniadania.
Jesteś mój i tak ma pozostać Min Yoongi, bo po dwóch latach wreszcie zdecydowałeś się iść ze mną na tę kawę.
Oops! Ang larawang ito ay hindi sumusunod sa aming mga alituntunin sa nilalaman. Upang magpatuloy sa pag-publish, subukan itong alisin o mag-upload ng bago.