5

12.2K 440 31
                                    

Pov Nicole

Wyszłam ze szkoły czując na twarzy orzeźwiające krople deszczu. Westchnęłam słysząc za sobą zaczepne gwizdanie. Jak zwykle byłam obiektem żartów, ale przywykłam. Jest łatwiej, jeśli się to zaakceptuje. Z niezadowoleniem zobaczyłam, zamiast samochodu mojego brata, auto Vincenta. Zacisnęłam wargi. Ten dzień nie mógł już być gorszy. Otworzyłam drzwi, gramoląc się na tylne siedzenie. Nie czułam się najlepiej, kiedy siedziałam blisko niego.

- Jak tam było w szkole?- zapytał posyłając mi uśmiech. Wyglądał tak jakby go to interesowało. Doskonale znałam prawdę. Sam powiedział, kim tak naprawdę dla niego jestem.

- Tak jak zawsze- wzruszyłam ramionami kładąc podniszczoną torbę na kolanach. Chłopak wyjechał ze szkolnego parkingu. Spojrzałam po raz ostatni tego dnia, na szkołę. Naciągnęłam rękawy niżej. Vince cały czas bacznie mi się przyglądał w lusterku. Spojrzałam na niego czując irytację- zamiast gapić się na mnie, spójrz na drogę- fuknęłam.

- Powiesz mi, co się dzieje, czy mam zapytać o to Setha- patrzył na drogę, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

- Od kiedy cię to w ogóle obchodzi? Po za tym kim jest Seth, żebyś pytał się jego o mnie?- nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła stąd wyjść. Kiedy byłam mała opiekował się mną, okej, był dla mnie jak brat, w porządku. Ale już nie jest taki jak kiedyś. A tym bardziej ja już nie jestem.

Spojrzał na mnie, jakby był zaskoczony. Mógłby być świetnym aktorem. Potrafi nabrać każdego, że jest słodki i troskliwy, a potem okazuje się, że okłamywał cię i robił to wszystko z poczucia jakiegoś, absurdalnego obowiązku.

- O co ci chodzi Nicole?- zapytał zerkając na mnie- przecież wiesz, że mi na tobie zależy, kocham cię jak własną siostrę- powiedział jednocześnie parkując swojego czarnego suva przed naszym domem. Wysiadłam bez słowa z samochodu. Vincent niestety miał ochotę mnie zgnoić.

Zatrzymał mnie w połowie drogi do drzwi, chwytając lekko za przegłub mojej dłoni. Odwróciłam się w jego stronę, patrząc na niego obojętnym wzrokiem. Kiedyś tak bardzo go kochałam. Byłam głupią nastolatką, myślącą że przyjaciel mojego brata traktuje mnie inaczej niż zwykłego bachora, którym musi się zajmować. Szybko jednak zrozumiałam jak bardzo się myliłam.

- Jeszcze parę lat temu, też tak myślałam- odparłam patrząc na jego twarz. Nadal go kochałam. Ale nie miało to w tej chwili żadnego znaczenia- ale uświadomiłeś mi, że to nieprawda.

Jego twarz nadal wyrażała zdziwienie. Przewróciłam oczami i weszłam do domu od razu pobiegłam do swojego pokoju. Opadłam twarzą na łóżko, rzucając torbę w kąt. Czułam narastający głód, ale nie zamierzałam jeść. Musiałam schudnąć. Nie tylko ja tak sądziłam. Mimowolnie przytuliłam do siebie pluszowego koale, który w ciągu ostatnich kilku lat, jako jedyny był moim jedynym powiernikiem. Za bardzo kochałam mojego brata, by złamać mu serce. By się mną opiekować, zrezygnował z dzieciństwa. Poczucie winy towarzyszyło mi codziennie. Kiedy patrzyłam w lustro, było mi bardzo źle, że Max zmarnował te wszystkie lata dla takiego czegoś. Zawodzę go. Nie jestem normalna. I wszyscy dookoła codziennie, od nowa muszą mi to udowadniać. Udawanie, że to nie boli, w końcu się skończy.

Spojrzałam na ekran telefonu. Kolejne wiadomości. Kolejne wyzwiska. Wyłączyłam aplikację. Słyszałam kroki, które z każdą sekundą stawały się wyraźniejsze. Czułam ucisk w brzuchu. Max nie wchodź tu. Nie chciałam by tu wchodził i widział mnie w takim stanie. Kiedy byłam na granicy wytrzymałości, szargana chęcią powiedzenia mu o wszystkim co mnie dręczt. Drzwi otworzyły się. Moim oczom ukazał się Vincent. Spojrzałam na niego, nie kryjąc swojego zdziwienia. Czego on nie zrozumiał? Dlaczego mój brat nie może znaleźć sobie jakiegoś, bardziej rozgarniętego przyjaciela? Który nie będzie nawet czuł potrzeby silić się na jakieś zainteresowanie moją osobą.

Wszedł do pokoju zamykając za sobą drzwi. Zmarszczyłam czoło, odsuwając się na drugi koniec łóżka. Czułam się jak spłoszone zwierzę.

- Nikki- odparł niemal błagalnym tonem- powiedz mi co ja zrobiłem?- zapytał zbliżając się do łóżka. Patrzyłam na niego nieufnie, starając się nie pokazać po sobie jak bardzo boli mnie to, że nadal oddycham.

- Jakie to ma znaczenie?- spytałam- może wtedy byłeś pijany- odparłam- może wcale tak nie myślałeś...- spojrzałam na niego po raz kolejny- jesteś dorosły, nie zawracaj sobie mną głowy- odwróciłam się patrząc na okno. Ostatnio stało się dla mnie bardzo interesujące. Patrząc na wszystko zza szyby, miałam wrażenie, że świat wcale nie jest taki zły- jestem tylko głupią małolatą.

Przewrócił oczami patrząc na mnie nieco zirytowany. Spojrzałam na niego spokojnym wzrokiem. Panowanie nad emocjami miałam opanowane do perfekcji.

- Możesz ze mną normalnie porozmawiać?- zapytał.

- Po prostu zostaw mnie samą Vincent- rzuciłam po raz ostatni, zerkając na niego przez ramię. Nie miałam najmniejszej ochoty by roztrząsać tego co było. I przede wszystkim nie byłam gotowa by po raz drugi mu zaufać. Kiedy zranił mnie raz myślałam, że pęknie mi serce, jednak myślę, że znacznie gorsze było trzymanie się od niego z daleka. Co gorsza, sam zainteresowany nawet nie wiedział co tak bardzo mnie zabolało. Poczucie, że jest tak blisko mnie, jednocześnie będąc tak daleko, sprawia że moje serca pęka na nowo każdego dnia.

One broken soulDove le storie prendono vita. Scoprilo ora