3

14.7K 463 63
                                    

Pov Nicole

Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wstałam niechętnie z kanapy, opatulając się ciaśniej bluzą. Kogo tu niesie? Mam nadzieję, że ktoś się pomylił i nie będę musiała wchodzić z tym kimś w jakiekolwiek interakcje. Max siedział nadal na kanapie wpatrując się niemrawo w ekran telewizora. Kiedy coś mu się nie podoba, to musi to pokazywać całym sobą. Wychodzi na to, że musical z Travoltą, nie znajdzie się na liście jego ulubionych filmów... Otworzyłam drzwi. Nie byłam tym typem osoby, która sili się na bycie miłym. Kiedy zobaczyłam przed sobą uśmiechniętego od ucha do ucha Vincenta mimowolnie moa twarz przybrała jeszcze bardziej obojętny wyraz.

- Czego tu znowu chcesz znajdo? - zapytałam na wstępie opierając rękę o biodro- Masz chyba własne mieszkanie.

Ten posłał mi jeden z tych swoich firmowych uśmieszków.

- Wiem, że się cieszysz, że mnie widzisz- odparł zupełnie niezrażony- Po prostu stęskniłem się za tym twoim uroczym usposobieniem.

- Max! Znowu ten wybryk natury do ciebie przyszedł! - zwróciłam się do brata patrząc na niego by się ruszył. Otworzyłam drzwi chłopakowi, nie było sensu się kłócić. Zawsze się tu przybłąka.

Mój kochany brat krzyknął coś wzór „siema" nie ruszając się z miejsca. Nadal wgapiał się w śpiewającego Travoltę. Jestem pewna, że w rzeczywistości też chciałby czasem wyrazić swój stan emocjonalny jakąś żałosną piosenką.

- Dzięki maluchu- odpowiedział najlepszy przyjaciel mojego brata wchodząc do środka. Przechodząc obok mnie cmoknął głośno mój policzek, zostawiając na nim mokry ślad. Posłałam mu groźne spojrzenie, wycierając ślinę z twarzy. Chłopak cieszył się za to jak głupi do sera i usiadł obok mojego brata na kanapie. Zamknęłam drzwi wracając do salonu. Vince oczywiście usiadł na moim miejscu, byłam zmuszona wyjść z mojej strefy komfortu i usiąść obok niego. Kiedy usiadłam czułam się osaczona. Z jednej strony oparcie fotela, z drugiej strony chłopak, który doprowadzał mnie do szewskiej pasji. Miałam wrażenie, że mój dręczyciel specjalnie jeszcze bardziej się do mnie przysunął. Wpatrując się w telewizor, próbowałam skupić się na tym co oglądam. Uniemożliwiał mi to jednak fakt, że czułam jego dłoń stykającą się z zewnętrzną częścią mojego uda.

- Stary- zagadnął nagle mój brat spoglądając na Vincenta- właściwie co ty tu robisz o tej godzinie? - zapytał wyczekując jego odpowiedzi. W zasadzie jego przyjaciel przychodził o każdej porze dnia i nocy. Wiedział, gdzie mamy zapasowy klucz. Pytał chyba bym zainteresowała się tym co się dzieje. Mój brat bardzo ubolewa nad tym, że nie darzę Vince'a takim samym gorącym uczuciem co on.

Vincent spojrzał na niego z widocznym rozbawieniem, mimo to rozsiadł się wygodniej kładąc obie ręce o oparcie fotela. Jego ręka była kilka centymetrów za moją głową. Moja niechęć do ludzi dała o sobie znać. Miałam wrażenie, że moment, kiedy odgryzę chłopakowi rękę jest tylko kwestią czasu.

- W zasadzie to chciałem zaprosić dziś do was naszych znajomych. Spotkałem na mieście Drake'a, tego, co chodził z nami na chemię i był bramkarzem w szkolnej drużynie- tu zatrzymał się czekając na odzew mojego brata, który po chwili namysłu odchylił głowę do tyłu jakby sobie przypomniał o kogo chodzi- będzie mniejsza część naszego rocznika...

- Dlaczego u nas? - spytał Max jęcząc- mógłbyś czasami ze mną to obgadać.

- Będzie ta blondi, co ją tak lubiłeś- dodał uśmiechając się pod nosem- Tessa? - udał, że nie jest pewien.

Przyglądałam się wszystkiemu, czując niechciany niepokój, na myśl, że mieliby tu przyjść ludzie. Czeka mnie sobotni wieczór spędzony w moim pokoju. Spojrzałam na brata, na dźwięk imienia dziewczyny na jego twarzy przemknął delikatny uśmiech. Nie słyszałam o niej, nic, poza tym, że byli dobrymi znajomymi. Była jedną z trzech dziewczyn, która trzymała się w paczce z moim bratem i Vincentem.

- No dobra- odparł mój brat po chwili, kiedy zorientował się, że nie dał przyjacielowi żadnej odpowiedzi- tylko jesteś odpowiedzialny za to by nasz dom, był w takim stanie w jakim jest teraz, zmierzył go wzrokiem, przeniósł go na mnie podnosząc brwi jakby chciał bym się wypowiedziała na ten temat. Najchętniej powiedziałabym, że nie i wywaliłabym stąd też tego pajaca. Ale wiem, że mojemu bratu podoba się ta dziewczyna i widocznie cieszy się mając okazję by się z nią spotkać. Jaką byłabym siostrą gdybym mu tego odmówiła? Kiwnęłam głową. Nie byłam w stanie nic więcej z siebie wykrzesać.

Przez resztę popołudnia chłopcy grali na konsoli, dołączyłam się jedynie wtedy, kiedy zmienili grę na coś innego niż Fifa. Czułam po kościach jak bardzo wiele będzie mnie kosztować dzisiejszy wieczór. Nawet niewinna zaczepka w moją stronę, wywołuje we mnie strach. Każdy dzień w szkole upewniał mnie w przekonaniu, że okazywanie jakichkolwiek uczuć, nie może mieć dobrych skutków.

Kiedy chłopcy byli w trakcie jakiejś zaciekłej rozmowy na temat wszystkich osób, które miały się dzisiaj pojawić, ja postanowiłam się ulotnić. Na szczęście nie zwrócili na mnie uwagi. Pospiesznie stawiałam kolejne kroki na schodach czując w uszach swój oddech. Oparłam rękę o biodro, nachylając się do przodu. Ostatnio miałam mniej siły i energii na cokolwiek, szybko się męczyłam. Mało powiedziane miałam wrażenie, że brakuje mi tchu. Weszłam wolnym krokiem do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi. Owinęłam się w puchowy koc i usiadłam na parapecie. Był szeroki i wyłożony poduszkami, dzięki czemu było ciepło i wygodnie. Uwielbiałam to miejsce. Mój wzrok mimowolnie przeniósł się na widok za oknem.

Wszystko co działo się wokół mnie stawało się dla mnie coraz bardziej obojętne. Ja stawałam się obojętna. Czułam, że w tym świecie, w którym ludzie wyzbyci są jakichkolwiek szerzej pojmowanych zasad. A krzywda, którą wyrządzają nie jest uzasadniona. Nawet zwierzęta postępują zgodnie z instynktem, nie zastanawiają się. A jednak okazuje się, że zwierzęta mają uczucia, których wyzbyci są ludzie.

Mam wrażenie, że nie ma tu dla mnie miejsca. Nie umiem sobie poradzić z rzeczywistością i z tym, że najbardziej bolesne, co może być jest życie.  

One broken soulWhere stories live. Discover now