Jealous much, kid? Part 2

752 26 115
                                    

Charlotte Page westchnęła cicho, chodząc po festiwalu. Jakimś cudem zgubiła Jasper'a przy stoiskach, gdy ten zauważył dziewczynę, która prowadziła stoisko z wiadrami.

Szczerze, to nie tak Charlotte to sobie wyobrażała, ale odkąd została dziewczyną Henryka zaczęła się liczyć z tym, że chłopak jest pomocnikiem superbohatera, co oznaczało, że czasem po prostu nie miał dla niej czasu.

— Wow — z rozmyślań wyrwał ją czyiś głos — co taka ładna dziewczyna robi sama na tego typu festiwalu?

Brunetka podniosła wzrok i jej oczom ukazał się chłopak, starszy od niej, chyba o rok, z brązowymi włosami i tego samego koloru oczami.

— Uhh... — pokręciła głową — to nie tak. Ogólnie jestem tu z moim przyjacielem bo mój chłopak jest...um...zajęty — wyjaśniła i założyła ręce na piersi.

Chłopak rozejrzał się.

— A ten przyjaciel to gdzie...? — spytał delikatnie.

— To trochę skomplikowane — odparła dziewczyna wymijająco.

— Posłuchaj, — zaczął po chwili ciszy — nie chcę się narzucać bo powiedziałaś, że masz chłopaka, a ja nie jestem tego typu kolesiem. Po prostu, moja siostra poszła do swojego chłopaka i przyjaciółek, a mnie trochę zaczęło się nudzić, zacząłem łazić bez celu i zauważyłem ciebie — wyjaśnił szatyn.

Char po dłuższej chwili obserwowania go, westchnęła.

— Nie, jest spoko — odparła i stanęła prosto.

Szesnastolatek uśmiechnął się lekko.

— Może zaczniemy od początku? Jestem Damian — przedstawił się i wyciągnął do niej rękę.

— Charlotte — potrząsnęła jego ręką.

— Too, Charlotte, przejdziemy się?

— Ta, jasne — odpowiedziała Page i udała się za Damianem, w duchu czując, że to może się źle skończyć.

***

Tymczasem niczego nieświadomy, Niebezpieczny siedział z Kapitanem B przy jednym ze stołów, znudzony. Poza jednym incydentem z chłopakiem, który wyżywał się na koszu na śmieci, nie działo się nic ciekawego i po prostu było nudno.

— ...dobra to teraz słowo na a. Um...arbuz, to ty na z.

— Z jak Zabierzcie mnie stąd — mruknął blondyn upadając twarzą na stół.

Kapitan westchnął.

— Mały, ile razy mam ci powtarzać, że w te grę się tak nie gra?

— Ale ona jest nudna — odparł Henryk, zerkając na swojego mentora — poza tym, — usiadł prosto — co ja tu jeszcze robię? Powinienem teraz być z Charlotte, a siedzę tu jako Niebezpieczny i umieram z nudów!

— Na mnie nie patrz! — Ray podniósł ręce w celu "poddania się" — Burmistrz pozwolił ci się zerwać najpóźniej za godzinę.

Piętnastolatek jęknął cicho.

— Ej właśnie... — odezwał się po chwili — co ty mu powiedziałeś? — spytał.

— Um... — brunet odwrócił wzrok — że ten...musisz jechać na pogrzeb babci — odpowiedział szybko.

— GOŚCIU!

— No co?! To było jedyne co mi przyszło do głowy! — wybronił się mężczyzna.

Him and I | ChenryUnde poveștirile trăiesc. Descoperă acum