Marinette szła na zajęcia z Pierre'em de la Coste mocno zestresowana. Przez cały piątek rozgrzewało ją od środka wspomnienie tej krótkiej nocnej rozmowy z Adrienem, ze szczególnym uwzględnieniem samej jej końcówki, w której główną rolę odgrywał kubek z Kotem z Cheshire. Jednak przed zajęciami z projektowania nawet ono nie potrafiło stłumić lodowatego strachu przed nieobliczalnym nauczycielem.
Gdy de la Coste pojawił się w drzwiach, żołądek Marinette wykonał podwójne salto, a dłonie same zacisnęły się w pięści. Całe szczęście, że swój projekt przezornie położyła wcześniej na stole, bo gdyby trzymała go w ręce, właśnie by uległ zniszczeniu. Zerknęła kontrolnie na swoją pracę i tym samym umknął jej moment, kiedy najbardziej zawistny i znienawidzony wykładowca na uczelni zamienił się w najzwyklejszą świnię! Zanim studenci zdążyli wyrazić ogólną radość z nowego wyglądu swojego nauczyciela, do sali ćwiczeniowej wpadła cudaczna futrzana istota z okrzykiem:
- Masz za swoje, wieprzu! Może to cię nauczy, jak należy traktować innych!
Studenci przyklasnęli tym słowom, zaś Marinette poczuła się rozdarta między obowiązkiem a dziką satysfakcją z kary wymierzonej swojemu prześladowcy. Była pewna, że stała przed nią ofiara akumy. I choć nie wiedziała, czym Władca Ciem ją skusił ani jakie dał jej supermoce, zdawała sobie sprawę z tego, że należy ją jak najszybciej pokonać. W tym celu musiała się natychmiast i niezauważalnie ewakuować z sali.
- Cisza! – superzłoczyńca uciszył rozbawionych studentów. – Sami nie jesteście lepsi! Jestem Futrzana Furia i nauczę was wszystkich szacunku do zwierząt i do naszej planety!
Radość natychmiast zamieniła się w strach. Parę dziewczyn zaczęło piszczeć z przerażenia, zaś superbohaterce zaczął się palić grunt pod nogami. Musiała jakoś stamtąd uciec. I wydostać swoich kolegów z roku. Na szczęście Pierre de la Coste – będący obecnie we wcieleniu tłustego wieprza – robił tyle zamieszania i tak angażował uwagę Futrzanej Furii, że wreszcie Marinette dostrzegła szansę dla siebie i pozostałych.
Ukrywając się za ławkami, przeprowadziła grupę studentów bezpiecznie do drzwi, a następnie wypuściła ich kolejno na korytarz. Sama wychodziła ostatnia, jak przystało na superbohaterkę. Już z ręką na klamce odwróciła się jeszcze, żeby zlustrować salę ćwiczeniową, czy ktoś nie został w tyle, kiedy nagle dostrzegła Czarnego Kota na parapecie jednego z okien. On też właśnie obrzucał uważnym spojrzeniem całe pomieszczenie. I nagle spotkali się wzrokiem w pół drogi – zielone oczy Czarnego Kota i błękitne Marinette. Przez jego twarz przebiegł cień, jakby przeraziła go myśl, jak blisko niebezpieczeństwa znalazła się jego ukochana. Marinette kiwnęła mu głową na znak, że wszystko było w porządku, po czym szybko opuściła salę. Nie chciała, żeby jej obecność rozproszyła go w walce z superzłoczyńcą.
Na korytarzu bez wahania skierowała się do najbliższej toalety, by przemienić się w Biedronkę i móc natychmiast ruszyć na pomoc swojemu partnerowi. Kiedy wpadła do sali, Czarny Kot skakał po meblach, a Futrzana Furia bezskutecznie próbowała dopaść go pociskiem. Wieprz de la idiota kwiczał upokorzony i wił się przy katedrze, ale bynajmniej nie pomagał w walce z superzłoczyńcą.
- Zamienię cię w mysz, dachowcu! – wrzeszczała Furia.
- Co prawda jestem Czarnym Kotem, ale nie jadam myszy! – zaśmiał się superbohater. – Właściwie to nie jadam za dużo mięsa. Można by powiedzieć, że jestem prawie wegetarianinem.
Biedronka spojrzała na partnera rozbawiona. Kilka dni temu wsuwał pizzę z salami. Ta potrawa nawet nie leżała koło menu wegetariańskiego.
- Możesz kłamać do woli! – zaśmiała się Furia. – Jak tylko cię trafię, to wyjdą na jaw wszystkie twoje kłamstwa! Zaraz zmienisz się w zwierzę, które przed chwilą jadłeś.
CZYTASZ
Ciasno, że Kota nie wciśniesz?
FanfictionMinęło kilka lat i sporo wody upłynęło w Sekwanie od kiedy Marinette straciła głowę dla Adriena. Teraz oboje są już dorośli, studiują, a nieprzewidziane okoliczności sprawiają, że muszą zamieszkać razem. Jak pogodzić dawne uczucia do skrytego współl...