- Dobry wieczór, Księżniczko...
Marinette odwróciła się przestraszona w stronę okna, a trzymana w dłoniach piżama, w którą właśnie miała się przebrać, wypadła jej z rąk. Na parapecie w nonszalanckiej pozie siedział Czarny Kot i uśmiechał się do niej zawadiacko. Od razu podziękowała sobie w myślach, że nie zaczęła się przebierać dwie minuty temu, bo właśnie by ją zastał w trakcie zdejmowania ubrania lub co gorsza – w negliżu. Jakby tego było mało, natychmiast przypomniała sobie rozmowę przy kolacji o tym, jak miałby wyglądać jej potajemny związek z superbohaterem, i potwornie się zaczerwieniła.
- Drugi raz mnie dzisiaj odwiedzasz... - wyrwało jej się.
- Znów nie w porę? – uśmiechnął się krzywo.
- Lepiej teraz niż za pięć minut. Zamierzałam się przebrać... - mruknęła pod nosem.
- Mam nadzieję, że tym razem bez tak wstrząsających okoliczności natury – zauważył, nie słysząc jej komentarza. – Jeśli jednak i tym razem podłoga zatrzęsła się pod twoimi stopami, zacznę podejrzewać, że może ja tak działam na ciebie.
- Kocie, Kocie... - westchnęła teatralnie. – Tylko ty potrafisz zrujnować każdy moment.
- W jaki sposób?
- Już chciałam ci podziękować za ratunek, a teraz myślę tylko o tym, żeby cię zrzucić z tego parapetu!
- Zrzucanie mnie z piątego piętra ciężko by było uznać za wyrazy wdzięczności... - skomentował i na wszelki wypadek przerzucił nogi do środka.
- To przestań podrywać wszystko, co się rusza – mruknęła z irytacją. – Myślałam, że po latach wydoroślałeś choć trochę.
- Owszem, Księżniczko – przytaknął. – Wydoroślałem. Zamiast ulegać pokusom, grzecznie odprowadziłem cię do przyjaciół... - mrugnął do niej porozumiewawczo.
Marinette nie wytrzymała i parsknęła śmiechem. No tak, robił to po to, żeby ją rozbawić! Na moment zapomniała o rozmowie przy kolacji i insynuacjach Alyi. Zapomniała też o tym, co było przyczyną jej nagłej przeprowadzki. Przez chwilę poczuła się całkiem beztroska, jakby znów mieli po kilkanaście lat i Czarny Kot odwiedzał ją na jej balkonie.
- Wazeliniarz... Jeszcze trochę i bym ci uwierzyła...
Czarny Kot roześmiał się i w dramatycznym geście chwycił się za serce, jakby okrutnie go tymi słowami zraniła. Marinette przyglądała mu się z rozbawieniem.
- Czyli Alya cię przygarnęła? – zagadnął już poważniejszym tonem. – Tylko na dzisiaj, czy możesz zostać dłużej?
- W sumie nic nie ustalaliśmy. Na razie chcą mnie zmusić do tego samego, co ty. Żeby tam wrócić z ekipą ekspertów budowlanych. I chyba tak zrobię. Przynajmniej dowiem się czegoś pewnego.
- Czyli... W najbliższym czasie znajdę cię pod tym adresem? – dopytywał się Czarny Kot.
- Na to wygląda...
- Może i mnie by przygarnęli? – mrugnął do niej, a ona znów przypomniała sobie, co sugerowała jej przyjaciółka.
Żyć z Czarnym Kotem pod jednym dachem? Wzrok niechcący zjechał jej na jego koci dzwoneczek, a gdy zauważyła, że przyłapał ją na tym, zaczerwieniła się potwornie. Wyszczerzył się w uśmiechu, jakby dokładnie wiedział, o czym pomyślała. Boże! Miała ochotę zapaść się pod ziemię!
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł... - stwierdziła chłodno, byleby odsunąć od siebie wszelkie podejrzenia.
- Jest was tyle, że nawet się nie zorientują, że jest nas o jedną sztukę więcej.
CZYTASZ
Ciasno, że Kota nie wciśniesz?
FanfictionMinęło kilka lat i sporo wody upłynęło w Sekwanie od kiedy Marinette straciła głowę dla Adriena. Teraz oboje są już dorośli, studiują, a nieprzewidziane okoliczności sprawiają, że muszą zamieszkać razem. Jak pogodzić dawne uczucia do skrytego współl...