- Jak minął ci dzień? – spytał Czarny Kot, przesiadając się z parapetu na kąt łóżka Marinette.
- Wspaniale! – odparła rozpromieniona.
- Powiedziała osoba chora... - skomentował, a ona się roześmiała.
- Och, miałam tylko na myśli, że to cudownie mieć takich przyjaciół, jakich mam szczęście mieć. Bardzo dzisiaj wszyscy o mnie zadbali. Nawet zjedliśmy razem pizzę dzisiaj... To znaczy... - zawahała się. – Tak mi się wydaje... Bo już nie jestem pewna... Jakoś mi się jawa ze snem miesza ostatnio...
- Ale już ci lepiej? – zapytał z niepokojem.
- Tak. Teraz czuję się już prawie dobrze. Gdyby nie ta chwila dezorientacji na dzień dobry...
- Chyba na dobry wieczór, Księżniczko...
- Czepiasz się, Kocie! – zaśmiała się. – Gdyby nie ta chwila dezorientacji teraz, miałabym wrażenie, że jestem już zupełnie zdrowa.
- Czyli jednak idziesz jutro na zajęcia?
Marinette zerknęła na niego niepewnie. Coś w jego tonie spowodowało, że rozdzwoniły się w jej głowie alarmujące dzwonki. Skąd Czarny Kot wiedział, o czym rozmawiali tu przy pizzy? Jego ton i zaakcentowanie tego „jednak" wyraźnie wskazywało na to, że nawiązywał do tamtej rozmowy. Szybko otrząsnęła się z tej myśli. Nie powinna się doszukiwać bezsensownych powiązań, bo to do niczego nie prowadziło.
- Jeszcze nie wiem... Czuję się trochę zagubiona... Zresztą, jutro mam tylko dwa wykłady, więc może sobie odpuszczę? Vér zrobi notatki i mi przekaże, co było.
- Ta twoja przyjaciółka z roku?
- Tak. A ja się jeszcze trochę podkuruję.
Przez chwilę przyglądała mu się w milczeniu, aż poczuł się nieswojo. Tymczasem ona zbierała się w sobie, by zrobić ten krok, na który zdecydowała się już w zeszłym tygodniu – zanim się tak idiotycznie przeziębiła.
- To już czas, Kocie – powiedziała nagle z determinacją.
- N-na co? – spytał z nagłym niepokojem.
- Opowiem ci o Luce.
- Chcesz poczuć się gorzej? – skrzywił się, próbując opanować chęć wyskoczenia przez okno. Dlaczego ona właśnie rujnowała ten miły wieczór?
- Chcę poczuć się lepiej. I myślę, że jak już opowiem tę historię, będę mogła ruszyć dalej z moim życiem, wiesz?
„Ach, chyba że tak!" ucieszył się natychmiast. Wystarczyło w takim razie zacisnąć zęby i przeczekać tę opowieść, a potem... A potem się zobaczy...
- To... - zawahała się. – To co chcesz wiedzieć?
- Nic – wyrwało mu się. – To znaczy... Powiedz mi tyle, ile uważasz, że przyniesie ci ulgę. Dzisiaj jestem tu od słuchania.
- W porządku. Hmmm... Jeszcze jedno, Kocie...
- Tak?
- Proszę cię, żeby to, co ci teraz powiem, nie wyszło poza ściany tego pokoju, dobrze?
- Jasne, Księżniczko. Co dzieje się w Vegas, zostaje w Vegas – przyrzekł, przykładając dłoń do serca i podnosząc dwa palce drugiej ręki. Marinette roześmiała się na ten widok, a on w odpowiedzi puścił do niej oko. – To miejmy to za sobą...
- Pozwolisz, że nie będę wdawała się w szczegóły?
- Będę bardziej niż wdzięczny, jeśli właśnie tak zrobisz!
CZYTASZ
Ciasno, że Kota nie wciśniesz?
FanfictionMinęło kilka lat i sporo wody upłynęło w Sekwanie od kiedy Marinette straciła głowę dla Adriena. Teraz oboje są już dorośli, studiują, a nieprzewidziane okoliczności sprawiają, że muszą zamieszkać razem. Jak pogodzić dawne uczucia do skrytego współl...