10 - Prawdziwy KOTaklizm

5K 396 192
                                    

Można powiedzieć, że to był prawdziwy KOTaklizm. Równie dobrze mógł teraz nastąpić koniec świata. Siła rażenia byłaby podobna.

- No? – ponagliła Alya dwójkę winowajców, choć tak naprawdę sytuacja tylko wyglądała na dwuznaczną.

Marinette poczuła lekki niepokój. O ile dobrze znała Czarnego Kota, to mogła się spodziewać, że lada moment się zwinie i zostawi ją samą z tym bigosem. Ku jej zaskoczeniu – został, stojąc wciąż w tym samym miejscu, zupełnie nieruchomo.

- To nie tak, jak myślisz... - zaczęła Marinette i dopiero jak te słowa wybrzmiały, uświadomiła sobie, że to najbardziej wyświechtany tekst w sytuacjach, które wskazują na coś zupełnie przeciwnego.

- Oj, Mari, Mari! – Alya zaśmiała się. – A skąd ty wiesz, co ja myślę?

- Twoja mina świadczy o czymś co najmniej nieprzyzwoitym – odparła przyjaciółka i spojrzała na nią groźnie.

- Bynajmniej. Ale skoro już o tym wspominasz, to obiecuję następnym razem zapukać!

- Alya... - Marinette westchnęła.

- Dobra, dobra... Już sobie idę. Możecie kontynuować... - Alya mrugnęła porozumiewawczo, po czym wyszła z pokoju.

Czarny Kot zerknął na Marinette niepewnie.

- To jeszcze nie koniec... - mruknęła dziewczyna. – Teraz pochwali się Nino. Niewykluczone, że też Adrienowi. A od jutra zacznie się pastwić nade mną.

- Jak mogę ci pomóc? – zaoferował się ze szczerym niepokojem wypisanym na twarzy.

- Nic się nie martw. – Marinette dzielnie się uśmiechnęła. – Poradzę sobie z Alyą. Znam jej słabe punkty.

- Podobnie, jak ona zna twoje – zauważył.

- I tu się mylisz, Kotku! – Zaśmiała się niespodziewanie. – Alyi tylko się wydaje, że zna moje słabe strony. Zmieniłam się...

- To prawda... - mruknął Czarny Kot, próbując zapanować nad dziwną sensacją w żołądku.

Czy to przez to, że nazwała go „Kotkiem", czy może dlatego, że uświadomił sobie po raz kolejny, jak bardzo dorosła Marinette różni się od tej dziewczyny, którą zapamiętał z czasów szkolnych. Czy to możliwe, że za tym stoi Luka Couffaine? Chłopak, o którym chciała mu opowiedzieć. A on nabierał coraz większej pewności, że nie chce usłyszeć tej historii.

- Lepiej już idź, Kocie – odezwała się nagle Marinette, obserwując go uważnie. – Muszę przygotować sobie strategię na Alyę.

- Naprawdę się zmieniłaś, Księżniczko.

- Potraktuję to jako komplement, Kocie.

- Oczywiście... - przytaknął, po czym stanął niezdecydowany, jakby nie wiedział, co ma zrobić. – Strasznie mi przykro, że cię z tym zostawiam.

- Nie martw się... - szepnęła i dotknęła jego policzka. – Wszystko będzie dobrze.

- Skąd wiesz? – wyrwało mu się.

- Po prostu wiem. Wierzę w to bardzo mocno.

- I myślisz, że ta wiara ma moc sprawczą?

- Mam taką nadzieję. A podobno nadzieja umiera ostatnia...

- Dobrze, Księżniczko. Idę. Ale gdybyś potrzebowała wsparcia, krzycz głośno.

- A co? – zaśmiała się. – Jesteś w pobliżu?

On w odpowiedzi tylko wzruszył ramionami i mrugnął do niej porozumiewawczo. Ale kiedy już wyskoczył z okna, szepnął pod nosem:

- Bliżej, niż myślisz...

Tymczasem Marinette westchnęła lekko zrezygnowana. Miała świadomość, że trochę poudawała przez Czarnym Kotem swobodę i pewność siebie. Widziała przecież wyraźnie, że się przejął całą tą sytuacją z Alyą, więc nie chciała dodatkowo go obciążać. Było to całkiem miłe rozczarowanie, wszak spodziewała się, że ucieknie. Zupełnie, jakby Czarny Kot wydoroślał i zmienił się z niepoważnego dachowca w całkiem dojrzałego mężczyznę...

Już miała zgłębić tę myśl, kiedy ku swemu przerażeniu usłyszała podekscytowany głos Alyi dobiegający z salonu:

- Adrien! Gdzieś ty się podziewał?!

Nie spodziewała się, że Alya zareaguje tak szybko. Naprawdę miała nadzieję, że przyjaciółka przypuści atak dopiero jutro przy śniadaniu. A niech to licho! Marinette musiała działać, zanim sytuacja z Czarnym Kotem zamieni się megasensację! Czym prędzej wypadła z pokoju – tylko po to, żeby zobaczyć osaczonego Adriena, który – mocno zarumieniony – słuchał opowieści o tym, jak to Alya zaskoczyła ich przyjaciółkę w objęciach Czarnego Kota.

- Może już wystarczy tego rozsiewania plotek, Al! – powiedziała Marinette wystarczająco chłodnym tonem, żeby Alya straciła impet.

- Wiem, co widziałam! – próbowała jeszcze, ale Marinette nie pozwoliła jej rozwinąć skrzydeł fantazji:

- Nic podobnego! – zaoponowała natychmiast. – Co najwyżej mogłaś zobaczyć, że stałam naprzeciwko Czarnego Kota, a on trzymał dłonie na moich ramionach. W geście pocieszenia! Nic z tych romantycznych rzeczy, które sobie ubzdurałaś! Gdyby to miało oznaczać związek uczuciowy, to równie dobrze byłabym co najmniej po ślubie z Adrienem, skoro kilka dni temu ściskał mnie w objęciach tu, w tym salonie! – wyrzuciła z siebie, po czym uśmiechnęła się przepraszająco do Adriena: - Sorry za wciągnięcie cię w to bagno...

- Nie ma sprawy! – odparł półgłosem z szerokim uśmiechem na twarzy.

- Zatem nie wyciągaj pochopnych wniosków, Al. Bo nic nie wiesz! – dokończyła Marinette.

- Jonie Snow... - dodał Nino, który przysłuchiwał się tej wymianie zdań z boku.

Pozostała trójka spojrzała na niego w zdumieniu, więc Nino wybuchnął śmiechem:

- No co? Nie mogłem się powstrzymać przy tak oczywistym cytacie!

Alya tylko przewróciła oczami. Była sfrustrowana, że pozostali stanęli zgodnie oporem, psując jej wysiłki swatania Marinette. Chociaż sama już nie była pewna, z kim ją swatała – z Adrienem, czy może z Czarnym Kotem...

Ciasno, że Kota nie wciśniesz?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz