17.

2.8K 237 171
                                    

Lost and insecure, you found me,
you found me
Lying on the floor, surrounded, surrounded
Why'd you have to wait?, Where were you, where were you?
Just a little late
You found me, you found me

~ * ~

Lodowaty wiatr uderzył w jego twarz, kiedy tylko przekroczył próg wejścia do Wieży Astronomicznej. Zadrżał i objął się ramionami, chcąc jak najbardziej zniwelować uczucie zimna.
Mogłem wziąć płaszcz, pomyślał Draco patrząc na swój kaszmirowy sweter. Chociaż i tak zaraz nie będę nic czuł, bez sensu brać ze sobą za dużo ubrań.
Chłopak oparł się o ścianę i przymknął oczy. Czy chciał to zrobić? Zdecydowanie. Czy mimo tego się bał? Niesamowicie.
Strach przed nieudanym samobójstwem paraliżował Draco. Co jeśli tylko połamie sobie kości  i resztę życia spędzi w łóżku? Albo zapadnie w śpiączkę?
Wiele rzeczy mogło pójść nie tak.
Draco wytarł spocone dłonie o nogawki spodni i zbliżył się do barierki. Gdy wyjrzał za balkonik, poczuł jak zbiera mu się na wymioty. Zakręciło mu się w głowie i stracił równowagę na tyle, że musiał usiąść na posadzce.
Świetnie, pomyślał Draco zaciskając zęby, nawet zabić się nie potrafię, takim jestem tchórzem.
Draco nie wiedział, ile czasu spędził siedząc na lodowatej posadzce i patrząc na nocne niebo. Nie czuł nic, jedynie wszechogarniającą pustkę. Był już do niej przyzwyczajony, przywitał ją jak starego przyjaciela. Apatia i obojętność od zawsze uważał za lepsze od złości czy smutku.
Draco westchnął i oparł głowę o ścianę, próbując opanować trzęsące się dłonie. Nagle usłyszał dziwny dźwięk, jakby skrzypienie drzwi, ale zignorował go.
Jeśli będę tu tak długo siedział to w końcu ktoś zauważy, że mnie nie ma, Draco wiedział, że musi działać. Teraz albo nigdy.
Wziął głęboki oddech i wstał. Na chwiejnych nogach podszedł do barierki i oparł się o nią.
Patrzył na ziemię czekającą na dole, tak odległą a jednocześnie tak szybko mógłby do niej dotrzeć. Ciekawe kiedy znajdą jego ciało.
Czy to możliwe, że dzisiaj? Raczej nie, biorąc pod uwagę późną porę.
No właśnie. Ktoś będzie musiał go znaleźć. Draco poczuł ogromną gulę w gardle. Matka będzie musiała go oglądać w takim stanie. Zostanie na tym świecie zupełnie sama. Draco poczuł jak niekontrolowane łzy zbierają mu się w oczach i spływają strumieniami po policzkach. Zwykły płacz szybko zamienił się w szlochanie. Jak on mógł jej to zrobić? Zawsze myślał tylko o sobie. Skoro on cierpiał to najlepiej sie zabić i uciec od tego wszystkiego. Ale Matka też przecież cierpiała i Draco był pewien, że nie przeżyłaby utraty syna.
Mimo swoich rozterek Draco zamknął oczy i wziął głęboki oddech.
Jak umrę to nie będę widział cierpienia matki, po prostu zniknę, pomyślał i to go uspokoiło.
Poczuł jak zalewa go ogromna ulga. Wreszcie uwolni się od wiecznego cierpienia, bezsenności, stresu, depresji, strachu przed przyszłością i żałoby po ojcu. Wreszcie będzie miał spokój i sprawi, że świat pozbędzie się jednego zwyrodnialca.
Delikatny Uśmiech powrócił na jego twarz i tym razem pewniej oparł się o barierkę. Nie myśląc za bardzo o tym, co robił, przerzucił jedną nogę za barierkę, gdy nagle poczuł jak ktoś ciągnie go z powrotem. Obejrzał się, ale nikogo nie dostrzegł.
— Potter! – warknął. — Co ty odpierdalasz?
Harry zdjął z siebie pelerynę i Draco zobaczył łzy w jego oczach.
— Co ci jest - zapytał ozięble. — Jeśli to z mojego powodu, to oszczędź sobie pogadanki. Nie obchodzę cię już, więc po prostu mnie puść. — Jednak uścisk Harry'ego nie ustąpił, wręcz przeciwnie, chłopak zacisnął dłonie na nadgarstkach Draco jeszcze mocniej. Teraz po twarzy Harry'ego spływały już ogromne łzy, a z jego ust wyrywały się krótkie szlochy. Puścił ręce Draco i spojrzał na niego.
— Dlaczego chciałeś to zrobić? Boże, Draco, gdybym przyszedł chwilę później to już by cię nie był... – wypowiedz przerwał mu głośny szloch. Harry ukrył twarz w dłoniach, a Draco stał obok, nie bardzo wiedząc, co powinien w takiej sytuacji zrobić.
Na szczęście Harry wziął sprawy w swoje ręce i zamknął go w uścisku. Coś w klatce piersiowej Draco wykonało fikołka. Tak bardzo mu tego brakowało. Wtulił głowę w ramię Harry'ego. Jego zapach zawsze go uspokajał, to był dla niego najpiękniejszy zapach na ziemi. Poczuł, że po policzkach spływają mu łzy, ale nie zważał na to. Najważniejsze było to, że przytula Harry'ego.
  — Byliśmy z tym eliksirem u Snape'a – zaczął Harry cicho. Draco lekko przekręcił głowę, żeby lepiej słyszeć, ale nadal pozostał wtulony w zagłębienie przy szyi chłopaka. — Zbadał go i odkrył ostatni punkt z informacji, ten którego nie było widać.
Draco zamarł. Harry powiedział to takim tonem, jakby wydawał na siebie wyrok śmierci. Draco wyprostował się i spojrzał Harry'emu w oczy.
— Eliksir nie zadział – powiedział Harry, a na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech – bo nie może przywrócić czegoś, co już mam.
Draco zmarszczył brwi. O czym pierdoli? Może ma gorączkę albo smoczą grypę, Merlinie, bredzi już.
— Co chcesz przez to powiedzieć? – zapytał Draco, odsuwając się lekko od Harry'ego. Nie zamierzał też się zarazić, jeśli tamten coś złapał.
— Chcę powiedzieć — odpowiedział Harry z uśmiechem, robiąc krok w przód – że może dawne uczucia mi nie wróciły – Draco pociągnął nosem – ale pojawiły się nowe.
Brwi Draco podskoczyły do lini jego głosów.
— Co ty bredzisz? Chcesz powiedzieć, że się...
— W tobie zakochałem na nowo — powiedział Harry, nadal uśmiechając się. Zrobił krok w przód tak, że praktycznie stykali się nosami. Spojrzał Draco w oczy i wyszeptał:
— Mogę? — spojrzał na usta Draco. Ten jedynie skinął głową, bo w tamtym momencie nie był w stanie wydusić ani jednego słowa.
   Harry nie czekał na specjalnie zaproszenie. Załapał głowę Draco i pocałował go.
     Draco prawie jęknął. Nogi się pod nim ugięły i ledwo mógł złapać oddech. Niepewnie owinął ręce wokół talii Harry'ego i przyciągnął go jeszcze bliżej.
Czuł się, jakby wrócił do domu po bardzo długiej podróży. To był jego dom, jego bezpieczne miejsce, jego Harry.
  Łzy, tym razem szczęścia, lały się strumieniami. Chłopcy nie stronili od okazania uczuć, płakali wzajemnie w swoje ramiona.
       Draco czuł się jak we śnie. Może ja umarłem i jestem w niebie?, zastanawiał się, ale szybko odgonił tę myśl, pff ja w niebie, niesamowicie zabawne, Malfoy.
   Skoro smierć i sen odpadały, to musiała być rzeczywistość. Draco nie mógł przestać wpatrywać się w twarz Harry'ego. W momencie kiedy tamten go pocałował, Draco poczuł, jakby ten jeden brakujący element w jego życiu, który pozwalał mu na utrzymanie tego wszystkiego w ryzach, właśnie do niego powrócił.
Spojrzał na Harry'ego i lekko pogłaskał go po policzku. Harry uśmiechnął się i wtulił w jego dłoń.
— Kocham cię – odezwał się cicho, tak cicho, ze gdyby Draco nie miał tak dobrego słuchu, to by nie usłyszał. Znowu poczuł przewrót w żołądku i suchość w gardle. Powstrzymując kolejne łzy i szloch, wyszeptał:
— Też cię kocham.

Moi kochani, nie jestem w stanie opisać jak bardzo jestem wdzięczna za wasza cierpliwość i wytrwałość! Jesteście niesamowici! Przepraszam, że tak krótko, ale koniecznie chciałam to dodać dzisiaj, ponieważ otrzymałam wiele wiadomości które mnie wzruszyły i musiałam❤️ z góry przepraszam za wszystkie błędy interpunkcyjne, pisze to o 5 rano
Dziękuje Wam, ze jesteście. Kocham was wszystkich, każdego z osobna i zawsze będę do Was wracać❤️
napisałam ten rozdział dosłownie w godzinkę bo po raz kolejny przelewałam moje doświadczenia i uczucia na Draco, wiem że go mecze ale to swego rodzaju coping mechanism dla mnie.
Dziękuje wam za czytanie, czeka nas jeszcse epilog:)
~ Ula

You've reached the end of published parts.

⏰ Last updated: Nov 17, 2020 ⏰

Add this story to your Library to get notified about new parts!

Wake Up // DrarryWhere stories live. Discover now