1.

6.1K 453 183
                                    

No i jest pierwszy rozdział!
Jak już mówiłam wcześniej, rozdziały prawdopodobnie nie bedą publikowane regularnie, wszystko zależy od tego, czy uda mi się napisać kolejna czesc. Mogą pojawiać się w odstępach tygodniowych, dwutygodniowych lub nawet trzytygodniowych, ale nie sadze byście musieli czekać dłużej:) jeśli taka sytuacja zaistnieje, to na pewno was poinformuje.
Ale mam tez dobra wiadomość, postaram sie, żeby rozdziały były dłuższe!
W każdym razie, fabuła tego sezonu jest bardzo trudna dla mnie, wiec wybaczcie mi tak długie przerwy:(

~ * ~

it's better to burn than to fade away
it's better to leave than to be replaced
i'm losing to you, baby, i'm no match

"nicotine" panic! at the disco

~ * ~

Harry kręcił się w tę i z powrotem pod wejściem do dormitoriów Slytherinu.
Od prawie piętnastu minut zbierał się na odwagę, żeby tu przyjść, a od ponad dziesięciu krążył pod ścianą.
Było mu strasznie głupio za to, co powiedział wczorajszego wieczora. Sam nic nie pamiętał, ale Hermiona przekazała mu wystarczająco dużo, żeby poczuł się winny.
Mimo iż wiedział, że to nie do końca jego wina, to nadal czuł się z tym źle i chciał porozmawiać z Draco.
Odetchnął głęboko. Nie mógł stać tutaj wiecznie. W końcu był Gryfonem, do cholery!
Kobra królewska – podał hasło i mur rozsunął się, wpuszczając go do środka.
W pokoju wspólnym jak zwykle było cicho i spokojnie. Nikt nie wrzeszczał czy śmiał się głośno, jak to zazwyczaj bywało w Gryffindorze.
Większość osób ze Slytherinu wolała spędzać czas w dormitoriach, ewentualnie poza lochami.
Harry usłyszał za sobą chrobot zasuwających się cegieł.
Wszedł po marmurowych schodkach i rozejrzał się po pokoju wspólnym.
W wielkim kominku trzaskał ogień, na kanapie blisko niego siedziały dwie nieznane mu osoby.
Przy długim stole z ciemnego drewna zauważył Pansy, która najwyraźniej odrabiała pracę domową. Włosy miała związane w kok, z którego wymknęło się kilka kosmyków.
Potterowi Ulżyło na widok choć jednej znajomej twarzy.
Podszedł do dziewczyny i nachylił się.
– Hej. – Przywitał się.
Parkinson drgnęła i podniosła wzrok.
– Cześć – uśmiechnęła się. – Draco jest u siebie – uprzedziła jego pytanie.
– Dzięki – odparł Gryfon i ruszył w stronę pokoju Malfoya.
Zatrzymał się na chwilę pod drzwiami, jednak czując na sobie wzrok Pansy, pewnie nacisnął klamkę i uchylił je. Już dawno przestał pukać.
W pomieszczeniu, jak zwykle, panował półmrok. Jedynymi źródłami światła było kilka świec, gdzieniegdzie wiszących na ścianach lub stojących na komodzie.
Potter zamknął za sobą drzwi i zmrużył powieki, żeby cokolwiek dostrzec.
Draco siedział przy swoim biurku i pisał coś zawzięcie na pergaminie.
Kiedy usłyszał skrzyp zawiasów, podniósł głowę i spojrzał w stronę Harry'ego.
– Ach, to ty – powiedział tylko i wrócił do przerwanej czynności.
Potter stał w miejscu niczym wmurowany.
"Ach, to ty"? Ślizgon nigdy nie przywitał go tak bezuczuciowo!
Brunet podszedł do drugiego chłopaka, który nadal coś pisał.
Objął go w pasie i oparł podbródek na jego ramieniu. Przez chwilę nie ruszał się, zbierając myśli i zastanawiając się, co mu powiedzieć.
– Przepraszam za wczoraj – szepnął w końcu, powodując, że blondyn lekko zadrżał.
– Nie masz za co przepraszać – odpowiedział niezbyt przekonywująco Ślizgon. – To nie twoja wina.
– Ale i tak jesteś zły – stwierdził Harry.
Draco przerwał pisanie i odwrócił się przodem do Pottera.
– Nie jestem zły – powiedział. – Po prostu... Zresztą nieważne. Naprawdę, wszystko w porządku – zapewnił i jakby na potwierdzenie swoich słów złapał Gryfona za kark i pocałował.
Brunet oddał pocałunek, jednak to nie rozwiało jego wątpliwości. Malfoy kłamał.
Coś było na rzeczy i jeśli chciał zatrzymać Draco przy sobie, to musiał się dowiedzieć co.

Wake Up // DrarryWhere stories live. Discover now