7.

3.2K 337 112
                                    

O cholera, co to sie stało? Dodałam rozdział! To prawda, zupełnie zapomniałam o tym opowiadaniu przez wiele czynników, m.in. Ponieważ nie shipuję już drarry tak jak kiedyś, ale ostatnio naszło mnie, żeby przeczytać moje opowiadanie od początku i stwierdziłam, że dotarłam tak daleko i nie mogę tego po prostu porzucić, dlatego też postawiłam sobie cel, iż dokończę to opowiadanie za wszelką cenę, więc zapraszam na rozdział 7!
I od razu uprzedzam: nie wiem, kiedy będzie następny rozdział, ale na pewno będzie, także cierpliwości (do mnie trzeba jej sporo)

And tell me, why does my heart burn when I see your face?
You have made your decision, put me in my place
And the lies you've been hiding, taking up your space
Tell me, why does my heart burn this way?

                       ~              *             ~

Miesiąc później

Draco nie mógł usiedzieć w miejscu.
Hermiona oznajmiła mu, że dzisiaj prawdopodobnie uda jej się ukończyć zaklęcie, nad którym pracowali wspólnie przez ostatnie kilka tygodni.
Przez ten czas stan Harry'ego nie uległ zmianie, a nawet trochę się pogorszył.
Zaniki pamięci pojawiały się częściej i trwały dłużej oraz nie było tak łatwo sobie z nimi poradzić. Do amnezji doszły jeszcze zaburzenia somatyczne i inne objawy takie jak drgawki, nudności czy nocne koszmary.
Dlatego też Draco i Hermiona pokładali w tym zaklęciu całą nadzieję, było ich ostatnią deską ratunku.
Malfoy liczył, że kiedy (i w ogóle jeśli) ono zadziała, będzie mogli odbudować relację z Harrym, ponieważ podczas ostatnich miesięcy bardzo oddalili się od siebie. Ślizgon zdawał sobie sprawę, iż w większej części wina była po jego stronie, jednak nic nie mógł poradzić na swoje wcześniejsze zachowanie. Co się stało już się nie odstanie. Jedyne, na co mógł liczyć, to że uda mu się wszystko naprawić.
Z zamyślenia wyrwał go skrzyp drzwi.
Gwałtownie odwrócił głowę, chcąc zobaczyć, kto wszedł do pokoju. Pansy.
Blondyn westchnął. Dziewczyna była jego najlepszą przyjaciółka, ale wybrała naprawdę zły moment na odwiedziny. Teraz Draco chciał pobyć samotnie w ciszy, a doskonale wiedział, że dziewczyna nie usiedzi długo w milczeniu.
– Pansy... – zaczął Malfoy, podnosząc się z kanapy. – Naprawdę wolałbym teraz pobyć sam...
– Ty zawsze chciałbyś być sam. – Przerwała mu Parkinson z lekkim uśmiechem na ustach, który jednak szybko zniknął. – Musimy pogadać, Draco...
– To może poczekać, Pansy. – Odparł chłopak. – Nie mam ochoty ani nastroju na poważne rozmowy, a domyślam się, że ta właśnie taka będzie, dlatego proszę, przełóżmy to na kiedy indziej.
Dziewczyna przez chwilę wyglądała, jakby miała zamiar zaprotestować, lecz ostatecznie poddała się, pokiwała głową i wyszła z pokoju.
Malfoy opadł z ulgą na sofę i pomasował palcami skroń. Był dziś wyjątkowo nerwowy, ale nie powinno go to dziwić. W końcu za niecałe półtorej godziny może zostać rozwiązany problem, z którym próbował się uporać przez długi czas.
Zerknął na zegarek. Dokładnie godzina i dwadzieścia siedem minut do spotkania z Hermioną.
Draco rozejrzał się po pokoju, uderzając opuszkami palców o podłokietnik. Odwrócił głowę i znów spojrzał na zegarek. Nie minęła nawet minuta. Malfoy sapnął ze złością. Musiał się czymś zająć, bo teraz każda sekunda wydawała się wiecznością.
Postanowił, że przejrzy swoje notatki z transmutacji. Przecież  zbliżały się egzaminy i kończył się jego ostatni rok w Hogwarcie, a w tym semestrze Draco drastycznie obniżył się w nauce. Na szczęście udało mu się nadrobić większe zaległości, jednak wiele wiadomości miał nadal do uzupełnienia.

* * *

Kiedy minęła godzina, Draco doskonale wiedział, że już nie uda mu się na niczym skupić. Pochował książki i wszystkie notatki, trochę uprzątnął pokój.
Usiadł sztywno na kanapie, raz po raz spoglądając na zegarek. Kurwa, czy dzisiaj czas zwolnił? Zostało jeszcze ponad dwadzieścia minut.
Trudno – pomyślał i wstał z sofy. Postanowił, że pójdzie na spotkanie już teraz, i tak nie miał innego zajęcia, a przynajmniej może zdąży po drodze trochę ochłonąć.
Podszedł do drzwi i wyszedł z sypialni.
W pokoju wspólnym było wyjątkowo tłoczno i chyba Ślizgoni wdali się w jakąś kłótnię, jednak Malfoya to nie interesowało, a przynajmniej nie teraz.
Doszedł do wniosku, że później i tak Pansy wszystko mu opowie.
Niezauważony opuścił salon i ruszył na miejsce spotkania.

               *                        *                      *

W tym samym czasie Hermiona wciąż roztrząsała sprawę Harry'ego. Nie była pewna, czy powinna powiedzieć mu wprost, wytłumaczyć wszystko i wziąć go ze sobą na spotkanie, czy podstępem ściągnąć go tam.
W końcu nie widziała, jak chłopak zareaguje.
Mógł równie dobrze podekscytować się i bez problemu zgodzić albo też kategorycznie odmówić. Przecież było dość duże ryzyko, w końcu zamierzali rzucić na niego jeszcze nieprzetestowane zaklęcie, stworzone przez dwójkę siódmoklasistów. Wszystko mogło pójść źle.
Ze zdenerwowaniem zastanawiała się jeszcze chwilę. Nie miała zbyt wiele czasu.
Była rozdarta między chęcią bycia szczerą z przyjacielem i strachem, że się nie zgodzi.
Westchnęła cicho. Chyba jednak powinna powiedzieć mu prawdę. Musiała zachować się fair wobec niego, w końcu sama nie chciałaby, żeby ktoś okłamywał w tak ważnej sprawie.
Wstała z kanapy i podeszła do Pottera, który siedział przy stoliku i przeglądał podręcznik.
Stanęła za nim i głęboko odetchnęła, przygotowując się mentalnie, po czym delikatnie klepnęła go w ramię. Chłopak odwrócił się niemal natychmiast, unosząc brwi z zaskoczeniem.
– Harry, chcę ci coś powiedzieć – Granger szybko zajęła miejsce naprzeciwko niego i nie dała mu dojść do słowa, tylko od razu zaczęła mówić. – Ja i Draco od dłuższego czasu pracujemy nad pewnym zaklęciem... – urwała na chwilę, myśląc, jak ująć to w słowa – które może ci pomóc. – Zerknęła na Pottera, ale ten siedział bez słowa z wyrazem twarzy nie do odczytania.
Dziewczyna kontynuowała.
– Dzisiaj, a właściwie za piętnaście minut, spotykamy się i... chcieliśmy je przetestować.
Gryfon nadal nic nie mówił, jedynie w milczeniu patrzył na przyjaciółkę.
Dopiero po krótkiej ciszy zdecydował się na odpowiedź:
– I chcesz, żebym poszedł tam z tobą, bo to na mnie będziecie je testować, mam rację?
Hermiona pokiwała głowa, nagle lekko zawstydzona. Kiedy Harry to powiedział, brzmiało o wiele bardziej absurdalnie. O Boże, nie powinna była mu mówić, teraz na pewno się nie zgodzi, a podstęp już nie zadziała. Merlinie, i co...
– Dobrze – jej wewnętrzny monolog niespodziewanie przerwał Potter.
Hermiona zamarła.
– Co? – wyjąkała. – Zgadzasz się?
Brunet przewrócił oczami.
– To zazwyczaj oznacza słowo "dobrze", Hermiono.
Granger chciała zadać jeszcze kolejne pytanie, ale stwierdziła, że nie warto kusić losu. Jeszcze Harry zmieni zdanie, a tego by nie chciała.
– W porządku – powiedziała. – W takim razie idziemy, mamy dziesięć minut.

              *                        *                      *

Draco był na Wieży Astronomicznej już od prawie pół godziny, kiedy nagle doszedł go trzask drzwi na dole. To na pewno Granger. Pytanie tylko czy sama?
Uważnie słuchał kroków na schodach i stwierdził, iż należą do dwóch osób. Jego serce podskoczyło. Możliwe, że już za paręnaście minut skończą się ich wszystkie problemy. Ekscytację zdążył ukryć w ostatnim momencie, bo już po chwili złapał kontakt wzrokowy z Hermioną, która prowadziła za sobą Harry'ego.
Kiedy Draco spojrzał na chłopaka, zauważył w jego oczach lekkie wahanie, lecz ostatecznie brunet podszedł i pocałował Malfoya w usta.
Ślizgon poczuł jak się rozpływa. Harry nie zainicjował pocałunku od... tak naprawdę chyba od kiedy zaczęły się jego zaniki pamięci.
Gdy przerwali pocałunek (który był dłuższy, niż się spodziewali) Draco spojrzał na Granger, która szeroko się uśmiechała.
– Możemy zaczynać? – zapytała.
Malfoy nie odpowiedział, tylko zerknął na Harry'ego, próbując odczytać jego emocje.
– Bardziej gotowy już nie będę – stwierdził Potter po chwili wahania. – Zróbmy to.

Wake Up // DrarryWo Geschichten leben. Entdecke jetzt