12.

2.2K 201 131
                                    


I've been wasting all this time,
trying to keep you off my mind, yeah
off my mind, no more
I've been wasting all these nights
trying to keep you off my mind, yeah
off my mind

                         ~               *               ~

          Grudniowy wiatr szarpał jego szaty, kiedy przemierzał hogwarckie błonia. Niezrażony jedynie owinął mocniej szalik wokół szyi i przyspieszył kroku. Nie mógł ryzykować, że zostałby rozpoznany, a mimo późnej pory doskonale wiedział, że po zamku nadal kręcą się jacyś buntowniczy uczniowie.
Dotarłszy do głównego wejścia założył kaptur, licząc, że to wystarczy, i pchnął drzwi. Przemierzył Salę Wejściową i wbiegł po schodach, co nie było łatwym zadaniem w całkowitej ciemności, jaka panowała w zamku. Nie odważył się użyć Lumos w obawie przed byciem zauważonym. Mimo doskonałej znajomości korytarzy Hogwartu, nadal uważnie się rozglądał, aby nie pomylić któregoś zakrętu.
       Dotarłszy pod portret Grubej Damy, wyszeptał:
Conturbabimus — obraz odsunął się bez budzenia jego mieszkanki. Uśmiechnął się pod nosem. To zaklęcie było wyjątkowo przydatne. Przemierzył Pokój Wspólny, gdzie, na szczęście, nikogo nie zastal. Nie miał żadnego planu, na wypadek, gdyby było inaczej.
Wszedł po schodach do sypialni dziewcząt i uchylił drzwi. W środku panowała całkowita ciemność. Na palcach podszedł do jednego z łóżek, które na szczęście było puste, i wyciągnął spod peleryny książkę. Położył  ją na pościeli i zasunął zasłony przy łóżku. Usatysfakcjonowany ruszył do wyjścia, gdy nagle usłyszał kroki zbliżające się do sypialni.
Wycofał się w głąb pomieszczenia i wymamrotał „abscondam" ułamek sekundy przed tym, jak do środka ktoś wszedł.
Hermiona Granger zamknęła za sobą drzwi i wyciągnęła różdżkę, szepcząc „lumos". Gdy pomieszczenie wypełnił delikatny blask zaklęcia, dziewczyna zamarła, wpatrując się w zasłonięte kotary swojego łóżka. Wycelowała różdżkę przed siebie i powoli zbliżyła się do posłania, jednym ruchem odciągając zasłony. Dziewczyna zmarszczyła brwi i podniosła wzrok. Uważnie rozejrzała się po pomieszczeniu, rozświetlając różdżką każdy zakamarek. Najwyraźniej nic nie zauważyła , ponieważ znów skupiła wzrok na czymś na swoim materacu.  Po chwili pochyliła się i podniosła z niego książkę. Spojrzała na okładkę i otworzyła księgę na pierwszej lepszej stronie. Kiedy przekartkowała książkę sapnęła i wybiegła z pomieszczenia, zostawiając za sobą otwarte drzwi. On uśmiechnął się pod nosem i usatysfakcjonowany, opuścił sypialnię.

* * *

Draco zamknął za sobą drzwi i potarł dłońmi oczy. Dopiero co skończył odrabiać lekcje z Pansy, jednak godziny nauki zdały się na marne, biorąc pod uwagę, że niewiele stamtąd wyniósł.
Rzucił torbę na podłogę i zaczął rozpinać szatę. Dochodziła północ, a on, po raz pierwszy od tygodni, był śpiący. Zamierzał wykorzystać ten fakt i chociaż raz się wyspać.
Prawie warknął, gdy usłyszał pukanie do drzwi. Kto, do cholery, mógł chcieć coś od niego o tej nieludzkiej godzinie?
— Otwarte – zawołał, rozwiązując swój krawat.
Drzwi otworzyły się i Draco spojrzał w ich stronę. Ku jego zaskoczeniu, do pomieszczenia wpadła Hermiona Granger.
— Wybacz, Granger, ale moje godziny konsultacji już się skończyły. Możesz wpaść od dziesiątej do piętnastej w każdą śr... – urwał, widząc wyraz twarzy dziewczyny. Granger miała szeroko otwarte oczy i zarumienione policzki, a trzęsące się dłonie zaciskała na jakiejś książce.
— Malfoy... – wydusiła drżącym głosem i podeszła do niego wciskając mu trzymaną książkę. Księga wydawała się wyjątkowo stara, okładka była już tak zniszczona, że nie dało się odczytać tytułu. Draco otworzył na zaznaczonej przez dziewczynę stronie. Kartki były pożółkłe, a tekst wyblakły, jednak większość dało się odczytać.
Eliksir pamięci – głosił nagłówek. Draco poczuł jak jego serce zaczęło szybciej bić. Warzenie eliksirów, to akurat potrafił! Czy to możliwe, że...? — Eliminuje natychmiastowo wszystkie efekty większości zaklęć i eliksirów powodujących luki w pamięci i amnezję, w tym najpopularniejszego z nich — Draco wstrzymał oddech — Obliviate.
Draco przeskanował wzrokiem listę składników. Eliksir wydawał się skomplikowany, ale wszystkie ingrediencje były do zdobycia. Malfoy podniósł wzrok i spojrzał na Granger, która uśmiechała się lekko.
— Znalazłam trochę informacji na temat tego eliksiru — powiedziała. — Eliminuje wszystkie skutki zaklęcia.
Draco spojrzał na nią z niedowierzaniem. Serce waliło mu tak mocno, że czuł, jakby zaraz miało wyrwać mu się z piersi. Granger nie musiała mówić tego na głos. Wiedział, co to oznaczało. Mogli trwale przywrócić Harry'emu uczucia. Wydawało się to tak nierealne, że Draco przez chwilę myślał, że śnił.
— Jutro zaczynamy – dziewczyna jedynie kiwnęła głową. — Zajmę się znalezieniem składników.
Granger nic nie powiedziała, tylko posłała mu lekki uśmiech i trzęsącymi się dłońmi odebrała książkę z jego rąk, po czym wyszła z sypialni, zostawiając go samego. Draco jeszcze przez chwilę patrzył na drzwi, za którymi zniknęła Granger i nie mógł powstrzymać słabego uśmiechu, wkradającego się na jego usta.
Istniała szansa, że całkowicie przywrócą Harry'emu uczucia i wspomnienia. Draco poczuł ciepło w klatce piersiowej rozlewające się po całym ciele. Jego serce podskoczyło delikatnie, jednak Draco nie dał się porwać nadziei. Już zbyt wiele razy się zawiódł, żeby sobie na nią pozwolić. Mimo to uśmiech nie zszedł z jego twarzy. Draco wypuścił drżący oddech, który nawet nie zdawał sobie sprawy, że wstrzymywał, i osunął się na łóżko. Po raz pierwszy od kilku tygodni zasnął bez problemu.

               *                       *                        *

W pomieszczeniu panował półmrok. Zarysy mebli widoczne dało się dostrzec tylko dzięki sączącemu się przez niedosunięte zasłony światłu księżyca. Była pełnia.
Na palcach wszedł do środka, delikatnie zamykając za sobą drzwi. W głębi pokoju usłyszał szelest i zobaczył postać podnoszącą się z łóżka.
— Dałeś jej książkę? — doszedł go cichy głos.
W odpowiedzi jedynie kiwnął głową, jednak przypomniał sobie, że w ciemności ledwie go widać i odparł:
— Tak.
Mógł sobie wyobrazić uśmiech, który pojawił się na twarzy rozmówcy.
— Dobrze. Teraz musimy tylko czekać.

* * *

Kiedy Harry zszedł rano do Pokoju Wspólnego, czekała już na niego rozpromieniona Hermiona. Na jej ustach gościł uśmiech, jakiego dawno nie widział, a oczy wręcz błyszczały.
— Dzień dobry — przywitał się, stając obok niej.
Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej.
— Dzień dobry. Mam dobrą wiadomość — urwała, marszcząc brwi. — To znaczy, dla ciebie to pewnie... neutralna wiadomość, ale...
Harry przewrócił oczami.
— Nieistotne! Co to za wiadomość?
— Mamy przepis na eliksir, który trwale i natychmiastowo odwróci działanie zaklęcia.
Harry'ego serce podskoczyło. Nie wiedział, czy był podekscytowany, czy zaniepokojony. W końcu nic nie czuł do Mal... Draco i nie potrafił sobie wyobrazić, że mogłoby być inaczej. Nie wiedział czy chciał, żeby to się zmieniło, ale...
— Odezwiesz się czy dalej będziesz się na mnie patrzył, jakbym powiedziała ci, że Voldemort wrócił? — rozmyślania przerwał mu głos Hermiony. Harry spojrzał na nią, marszcząc brwi i uśmiech dziewczyny zbladł.
— Harry... Zgadzasz się na to, prawda? — zapytała, próbując najwyraźniej ukryć zmartwienie w swoim głosie, jednak na jej czole pojawiła się charakterystyczna zmarszczka, która ją wydała.
Harry bezwiednie pokiwał głową. Ufał Hermionie i wiedział, że nie naraziłaby go na niebezpieczeństwo. Co do Malfoya... Harry nie był pewien. Jednak Draco już raz przerwał próby przywrócenia Harry'emu pamięci, żeby uchronić go przed niepożądanymi efektami zaklęcia. Tak, Harry ufał też Malfoyowi.
Hermiona odetchnęła i delikatny uśmiech powrócił na jej usta. Harry nie mógł powstrzymać unoszących się kącików ust w odpowiedzi na uśmiech dziewczyny.
Drogę do Wielkiej Sali pokonali w komfortowej ciszy. Harry próbował odtworzyć w pamięci wspomnienia związane z Malfoyem i poczuć coś, czułość, szczęście, może nawet miłość, cokolwiek. Bezskutecznie. I to wszystko miało powrócić pod wpływem jakiegoś eliksiru? Szczerze w to wątpił. Co prawda w ciągu ostatnich kilku tygodni jego podejście do Malfoya złagodniało, starał się nawet spędzić z nim trochę czasu. Poza tym wspomnienia związane z Malfoyem były w większości... przyjemne. Draco i Harry wydawali się szczęśliwi razem, Malfoy dbał o Harry'ego, a Harry o Malfoya. Mimo że uczucia nie wróciły trwale wraz ze wspomnieniami, to Harry dostrzegł stronę Malfoya, o której nigdy by nawet nie pomyślał, że istniała. Draco potrafił poświęcić wszystko dla osób, które darzył uczuciem, nawet jeśli sam by się do tego nie przyznał.
          Harry grzebał widelcem w swoim talerzu, nie bardzo mając ochotę cokolwiek jeść.  Rozejrzał się po Wielkiej Sali, bezwiednie szukając błysku blond włosów. Ku jego zaskoczeniu, odnalazł je wśród innych Ślizgonów. Harry widział Malfoya na posiłku po raz pierwszy od... tak naprawdę nie wiedział kiedy. Chłopak jednak nie jadł, jedynie co jakiś czas sięgał po swoją czarę. Nawet z tak dużej odległości Harry był w stanie dostrzec ciemne półksiężyce pod oczami Malfoya i nie mógł powstrzymać się przed zastanowieniem, czy może to on jest ich przyczyną.
Malfoy był bledszy, niż Harry pamiętał, i dużo chudszy od Malfoya we wspomnieniach.
Zanim Harry zdążył odwrócić wzrok, oczy Malfoya zatrzymały się na nim. Chłopak przez chwilę patrzył na Harry'ego nieprzeniknionym wzrokiem, po czym na jego usta na ułamek sekundy wstąpił lekki uśmiech, ale zaraz zniknął, a Draco przerwał kontakt wzrokowy. Uśmiech był tak delikatny i krótki, że gdyby Harry mrugnął, to by go przeoczył. Mimo że Malfoy już patrzył na siedzącą obok Pansy, to kąciki ust Harry'ego bezwiednie uniosły się w odpowiedzi na uśmiech drugiego chłopaka.

Wake Up // DrarryWhere stories live. Discover now