13.

2.2K 202 98
                                    

Z dedykacją dla Leny, która ma dzisiaj urodziny. Wszystkiego najlepszego❤️
Jak widzicie wiadomości czytelników potrafią zdziałać cuda. Rozdział, do którego nie mogłam zabrać się od miesiąca, napisałam w dwa dni, żeby tylko zdążyć do środy haha.

If I told you that I loved you
Tell me, what would you say?
If I told you that I hated you
Would you go away?
Now I need your help with everything that I do
I don't want to lie, I've been relying on you

***

Kiedy przyleciały sowy z pocztą, Draco z zaskoczeniem zauważył, że jeden ptak leciał w jego kierunku. Nikt nie wysyłał mu listów z wyjątkiem matki, ale ona pisała jedynie w piątki. Ze zmarszczonymi brwiami odwiązał pergamin od nogi nieznajomej sowy i odgonił ją ruchem dłoni. Ptak nastroszył się i dziobnął go w dłoń, po czym odleciał. Draco zaklął pod nosem i wsadził zraniony palec do ust, drugą dłonią rozwijając liścik.
Dawna sala eliksirów przy dormitorium Hufflepuffu. Dziś, 21:00
HG
Draco podniósł wzrok i napotkał spojrzenie Granger. Lekko kiwnął głową w jej stronę i upchał liścik do kieszeni, skupiając się na swoim śniadaniu. Niechętnie obrzucił wzrokiem jajka, które Pansy upakowała mu na talerzu. Nie chciał jeść, nigdy rano nie miał apetytu, a ostatnio w ogóle nie odczuwał głodu. Pewnie nadal żył tylko dzięki Pansy, która odpuszczała mu na śniadaniach, ale na lunchu i obiedzie zawsze coś w niego wcisnęła. Draco uśmiechnął się pod nosem i spojrzał czule na siedzącą obok przyjaciółkę. Pansy była jedną z osób, dla których nie poddawał się i starał się żyć dalej. Kolejnym była jego matka. Westchnął ciężko, odrzucając ponure myśli i dolał sobie kawy. Nagle poczuł na sobie czyjś wzrok i instynktownie spojrzał na stół Gryfonów. Harry patrzył wprost na niego, a jego wzrok wydawał się zatroskany. Draco poczuł przyjemne ciepło w klatce piersiowej na myśl, że Harry może się o niego martwić. Kąciki jego ust uniosły się bezwiednie, ale na krótko, bo Draco w ułamku sekundy się opanował i odwrócił wzrok. Jednak ciepło w klatce piersiowej pozostało.

* * *

Draco opierał się o stare biurko, bębniąc palcami w blat. Przyszedł na miejsce spotkania co najmniej kwadrans wcześniej. Nie był w stanie usiedzieć w Pokoju Wspólnym ani minuty dłużej. Patrząc na to z perspektywy czasu mógł jednak zostać. Teraz był tak samo zniecierpliwiony, tyle że sam w opuszczonej sali. Ze znudzenia zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Sala była stosunkowo mała, najprawdopodobniej przeznaczona dla niewielkiej grupy osób zdających OWuTemy z Eliksirów. Poza stolikami i biurkiem w pomieszczeniu stała tylko stara szafka, ale nie potrafił jej otworzyć. Użył każdego znanego mu zaklęcia i dodatkowo kopnął jej drzwiczki, ale bezskutecznie.
Kiedy Draco już myślał, że za chwilę wyjdzie z siebie, drzwi do klasy się otworzyły i do środka wsunęła się Granger. Ku jego zaskoczeniu, dziewczyna przyszła sama. Draco odepchnął od siebie uczucie zawodu, że Granger nie przyprowadziła ze sobą Harry'ego i podszedł do niej.
— Trzymaj — powiedziała z roztargnieniem, gdy tylko się zbliżył i wręczyła mu książkę, w której znalazła przepis, a sama zaczęła grzebać w swojej wyjątkowo małej torbie.
— Granger, wszystko wspaniałe, ale skąd weźmiemy składniki?
Granger zignorowała go, po czym włożyła rękę do torby aż po łokieć. No tak, pomyślał Draco, zaklęcie zwiększająco-zmniejszające. Po chwili dziewczyna zaczęła wykładać na biurko różne fiolki i woreczku, a na koniec wyciągnęła cynowy kociołek i palnik.
— Niektórzy przychodzą przygotowani, Malfoy — Granger posłała mu uśmieszek, ale zanim Draco zdążył zaprotestować, odwróciła się i napełniła kociołek wodą. — Posiekaj składniki zgodnie z instrukcjami, a ja zajmę się inkantacjami i mieszaniem.
Draco bez słowa przystąpił do pracy. Siekając liście mięty rzucił okiem na pozostałe instrukcje. Eliksir przygotowywało się stosunkowo łatwo. Co dziwne, było jedynie dziewięć kroków, a większość tego typu wywarów miała przynajmniej dziesięć. Draco jednak nie przywiązał do tego zbyt dużej wagi.
Książka musiała być wyjątkowo stara, bo większość tekstu już prawie wyblakła i musiał pochylić się nad stronami, żeby cokolwiek z nich odczytać.
      Krojąc korzeń asfodelusa, Draco przypomniał sobie jak na pierwszym roku Snape zapytał o niego Harry'ego. Już wtedy obserwował go uważnie, nadal oburzony faktem, że Harry odrzucił jego przyjaźń. Uśmiechnął się pod nosem na to wspomnienie i musiał powstrzymać zdradzieckie łzy. Nie zamierzał się rozklejać przy Granger. Zamrugał szybko oczami, próbując odgonić łzy, i powrócił do pracy. Napływ emocji wziął go z zaskoczenia. Nie pamiętał, kiedy ostatnio płakał. Z reguły nawet nie czuł smutku, jedynie pustkę. Nie wiedział już, co było gorsze.
          Draco pracując, czuł na sobie wzrok Granger, która co jakiś czas mamrotała inkantacje i machała różdżką kociołkiem. Nie zamierzał jednak łapać z nią kontaktu wzrokowego. Obawiał się, że  w tamtym momencie zbyt wiele można było odczytać z jego oczu, więc uparcie wbijał wzrok w tymianek, który kroił. Wreszcie Granger poddała się i skupiła się na instrukcjach w książce. Draco rozluźnił mięśnie, które nawet nie wiedział, że napinał, i skończył siekać piołun – ostatni już składnik. Zebrał pokrojony korzeń i wrzucił go ostrożnie do kociołka, zostawiając resztę Granger. Dziewczyna wymamrotał jakieś zaklęcie i zamieszała eliksir trzy razy zgodnie ze wskazówkami zegara, po czym zmniejszyła ogień i otrzepała dłonie.
Draco spojrzał na dziewiąty punkt instrukcji.
Po dodaniu piołunu zamieszać trzy razy zgodnie ze wskazówkami zegara i ustawić palnik na poziom drugi. Eliksir zostawić na dokładnie dwanaście godzin.
Draco zmarszczył brwi. Żadnej daty ważności eliksiru? Żadnych ostrzeżeń przed łączeniem z innymi miksturami? Ten przepis wyjątkowo różnił się od większości, z jakimi pracował, ale niewykluczone, że to ze względu na stare wydanie. Wzruszył ramionami i wreszcie podniósł wzrok, spoglądając na Granger, która już od jakiegoś czasu mu się przypatrywała.
— Co zamierzasz zrobić z kotłem? — przerwał milczenie Draco. Granger w odpowiedzi jedynie machnęła różdżką i rzuciła Zaklęcie Kameleona na parujący kociołek, po czym spojrzała na zegarek.
— Jest dwudziesta druga trzydzieści. Musimy tu wrócić jutro o dziesiątej trzydzieści — urwała i zmarszczyła brwi, patrząc na ścianę za Draco. — Mamy wtedy Transmutację.
— To na nią nie pójdziemy — Granger sapnęła z oburzeniem. Draco przewrócił oczami. — Dobra, ja nie pójdę — Granger przez chwilę patrzyła na niego z niepewnością, przegryzając dolną wargę, ale po chwili skinęła głową. — To tyle na dziś? — kolejne skinienie. — Spotkajmy się tu jutro o tej samej porze. Przyprowadź Harry'ego — to powiedziawszy, wyszedł z sali.
Starał się opanować nagły napływ nadziei. Wolał na nic się nie nastawiać, już wystarczająco razy spotkał go zawód. Jednak nie mógł powstrzymać dziwnego uczucia w żołądku i lekkiej ekscytacji. Zdążył nawet zapomnieć o swojej niechęci do życia i niepokojących myślach z tym związanym. Jednak teraz, gdy szedł sam ciemnym korytarzem, ponure refleksje znów zalewały mu głowę. Wydawało mu się, jakby ściany miały zaraz na niego się zawalić, miał poczucie, jakby w ciemnościach czyhało na niego ogromne niebezpieczeństwo. Próbował oddychać powoli, ale brakowało mu tchu. Rozpaczliwie starał się złapać oddech, jednak gardło zacisnęło mu się w supeł i odmawiało posłuszeństwa. Oczy zaszły mu łzami, serce biło coraz szybciej.
To już koniec, pomyślał z przerażeniem, umrę w tym jebanym korytarzu!
Obrazy wirowały mu przed oczami i po chwili osunął się na posadzkę tuż przed wejściem do dormitorium, nadal nie mogąc złapać tchu. Desperacko próbował wciągnąć powietrze ustami, ale gardło i klatkę piersiową, miał tak ściśnięte, że było to niewykonalne. W uszach zaczęło mu dudnić, słyszał, jak krew przepływa przez niego z ogromną prędkością.
Kiedy już myślał, że zaraz zemdleje z braku oddechu, ściana do Pokoju Wspólnego rozsunęła się i ktoś wyszedł na korytarz. Draco spróbował podnieść się na nogi, jednak opadł z powrotem na posadzkę, wciąż płytko oddychając.
— Draco? — z ciemności wyłoniła się Pansy i Draco nigdy nie był tak szczęśliwy na widok kogokolwiek.
— Pa... nsy... — wydyszał, przyciskając dłoń do klatki piersiowej. — Pansy... atak... atak paniki...
— Ciii... — dziewczyna znalazła się przy nim w ułamku sekundy. Uklęknęła obok niego i zaczęła głaskać go po ramieniu. — Spokojnie, Draco, wdech, wydech... Oddychaj ze mną, wszystko będzie dobrze — Draco zmrużył oczy, próbując skupić wzrok na twarzy przyjaciółki. Obrazy rozdwajały mu się przed oczami, widział jedynie rozmazane kontury. Stopniowo jego oddech zaczynał się normować. — Właśnie tak, wdech i wydech — Pansy dalej głaskała go uspokajająco po plecach.
Draco zamknął oczy i oparł głowę o ścianę. Powoli zaczynał oddychać normalnie, serce się uspokajało i nie czuł już, jakby cały Hogwart miał się zapaść mu na głowę.
Po kilku minutach otworzył wreszcie oczy i natychmiast napotkał zatroskany wzrok Pansy.
Draco westchnął i oparł głowę na kolanach. Był wdzięczny, że przyjaciółka na niego nie naciskała. Jej obecność była zbawienna, jednak nie miał ochoty przeżywać tego koszmaru jeszcze raz poprzez wyjaśnienie jej wszystkiego.
Pansy oparła głowę na jego ramieniu i siedzieli tak przez moment, aż Draco czuł się na siłach, żeby wstać. Podnieśli się wtedy z posadzki i weszli do Pokoju Wspólnego. Draco zamierzał udać się do swojej sypialni, ale zatrzymała go dłoń na jego nadgarstku. Odwrócił głowę przez ramię i spojrzał na marszczącą brwi przyjaciółkę. Stali tak chwilę w milczeniu, mierząc się wzrokiem, aż w końcu Pansy puściła jego rękę i westchnęła.
— Nie musisz mi mówić dokładnie, co się stało – zaczęła. — Ale pamiętaj, że jeśli cokolwiek podobnego będzie się kiedykolwiek działo, to zawsze możesz na mnie liczyć. Nieważne o jakiej porze dnia i nocy.
Draco uśmiechnął się słabo i objął przyjaciółkę. Pansy zarzuciła mu ramiona na szyję i wcisnęła twarz w jego klatkę piersiową.
— Wiem, Pans — wymamrotał w jej ramię. — Wiem.

* * *

— Gdzie jest Draco? — szepnął Harry do Pansy.
Pierwsze dziś mieli Eliksiry, a ze względu na brak Draco, Snape kazał im pracować razem.
— Nie czuł się na siłach, żeby przyjść — odpowiedziała krótko dziewczyna, mieszając zawartość kociołka. — Tylko tyle mogę ci powiedzieć.
Harry'ego ta odpowiedź zupełnie nie usatysfakcjonowała. Draco nigdy nie opuściłby Eliksirów, chyba że...
— Coś mu się stało?
Pansy podniosła wzrok znad kociołka i spojrzała na Harry'ego.
— Można tak powiedzieć – powiedziała i wróciła do pracy, przerywając kontakt wzrokowy.
Harry poczuł jak serce zaczyna bić mu szybciej. Dlaczego Pansy tak spokojnie o tym mówiła?!
— Ale chyba nic poważnego?
Pansy gwałtownie odwróciła się i spojrzała na niego zmrużonymi oczami.
— Skończ, Potter — w jej głosie można było wyczuć irytację. — Zależy co uważasz za poważne. Ale nie, jego życie nie jest zagrożone.
Harry pokiwał głową i wrócił do krojenia składników. Hermiona co prawda powiedziała mu o ich postępach z eliksirem, jednak nie wspomniała nic o Draco. Dziś wszystko miało stać się jasne. Ten eliksir był ostatnią deską ratunku i Harry wiedział, że jeśli nie zadziała, to wszyscy stracą resztki nadziei, która jeszcze gdzieś się uchowała. A co jeśli...
— Ał! — Harry tak zagubił się we własnych myślach, że zamiast ogona salamandry ukroili swój palec. Z rany polała się krew.
Pansy spojrzała w jego stronę i jedynie pokręciła głową i głęboko westchnęła.
— Gryffindor traci dziesięć punktów — doszedł go głos zza jego pleców. — I idź przynieść nowe składniki, te już się nie nadają.
Harry warknął i wsadził krwawiący palec do ust, odsuwając krzesło i wstając.
Nieobecność Draco i brak informacji o jego stanie wzbudzał w nim ogromny niepokój i niesamowicie go dekoncentrował. Harry postanowił więc udać się do jego dormitorium po lekcji.


_________________________

Wszystkie opisy ataków paniki są oparte na tym, w jaki sposób ja je przechodzę, więc możecie zobaczyć, co przeżywa osoba ich doświadczająca, że tak powiem „first-hand". Nie są to jakieś chłodne fakty z internetu, tylko autentyczne przeżycia. Starałam opisać się jak najbardziej obrazowo to, co wtedy czuję, jednak naprawdę było to ciężkie zadanie, więc mam nadzieję, że mu podołałam.

Wake Up // DrarryWhere stories live. Discover now