Część 13

1.8K 155 17
                                    

–Szukałem ciebie i.... – Siedzimy na podłodze wpatrzeni w siebie. Boże! Jak ja za nią tęskniłem! Jak mi jej brakowało! Jest... Piękna, ale jakby inna. Moja, lecz trudna do rozpoznania. Daleka, choć na wyciągnięcie ręki.

Rozpuszczone włosy ukrywają brak ucha. Brakuje tylko pełnych radości oczu. Te, które patrzą na mnie, przepełniają łzy, a ja nie wiem czy szczęścia.

Wstanę, bynajmniej nie żwawo. Spróbuję chociaż. Nie. Będę ze sobą szczery. Potrzebuję pomocnej ręki, by wstać. Pola, co prawda, rzuciła się do mnie, ale po to, by przytulić, a nie podnosić. Pielęgniarka, zaniepokojona naszym zachowaniem, podchodzi i to ona włącza w Poli profesjonalizm. Obie pomagają mi wstać. W krępującej ciszy człapiemy do materaca gimnasycznego. Pierwsza radość minęła i nie za bardzo wiemy co dalej. Czy my nadal jesteśmy razem? Czy już osobno? Nie mam pojęcia od czego zacząć. Dzieli nas niewidzialna przepaść, a żaden sposób na jej pokonanie nie wydaje mi się wystarczająco dobry.

– A więc zawał? – pyta ze zmartwieniem.

Przytakuję. Przecież nie powiem "wycięcie wyrostka" skoro siedzimy w Centrum Kardiologii. Dobrze, że prostatę mam po dziadku i to nie z jej powodu się spotkaliśmy – będzie sprawna długo po dacie przydatności.

– Niemożliwe. Ty? Okaz zdrowia? – mówiąc, drapie mnie po brodzie. Śmieję się. Wszyscy na nas zerkają, więc czujemy się nieswojo. Ja na pewno! Po kanciastych ruchach i nerwowym uśmiechu poznaję jej zdenerwowanie. – Z tym zarostem wyglądasz jak dziadek Edek. - I teraz nie wiem, czy to komplement czy obelga. Moja mina chyba doskonale wyraża co myślę, bo Pola jawnie się ze mnie śmieje.

– No wiesz? – Jednak czuję się obrażony. Ostatni raz goliłem się w Polsce, więc faktycznie wyhodowałem szlachetną brodę. Odcina się swym ciemnym kolorem od siwych baków, które dodają mi chyba z dwieście lat. Pozbędę się zarostu, jak tylko będę mógł. – A jak Julek?

– Dobrze. Sam się przekonasz. Polityka szpitala zabrania przyprowadzania dzieci, ale za tydzień, najdalej dwa, zostaniesz wypisany.

– A jak ty się czujesz?

– Trzymam się. – Czyżby znów nerwowy uśmiech? Tak! I unika spojrzenia mi w oczy! –Julek mnie napędza. Gdyby nie on... – urywa w pół zdania.

Trzymamy się za ręce jak dzieci. Niepewni co dalej, lekko zawstydzeni sobą.

– Nie mogę uwierzyć, że cię widzę, Pola.

– Nawet nie wiesz, ile razy wybierałam twój numer chcąc zadzwonić, usłyszeć twój głos, Teo, ale...

– Dobrze, że nie dzwoniłaś – wtrąciłem. Nie musi mi się tłumaczyć. Zresztą, takie dostała instrukcje. Przez chwilę hipnotyzował mnie jej uśmiech. – Tęskniłem za wami. Bardzo.

Kątem oka widzę młodego mężczyznę w podobnym uniformie, jaki nosi Pola. Spogląda na nas, krąży wokół, udając, że coś odkłada lub bierze. W końcu podchodzi.

– Pauline, it's lunch time. Would you like me to order...

– Thanks, Peter. I'm good. See you later? – wtrąciła mu się w słowo.

Facet jest szczerze zaniepokojony odmową Poli, co z kolei niepokoi mnie. Czy coś ich łączy? Nie będę snuć domysłów, jak wtedy z Adamem. Wyciągnąłem wnioski z tamtej lekcji.

Pomimo tego, że Pola ucieka wzrokiem, cały czas utrzymuje ze mną kontakt dotykowy: poprawia mi włosy, gładzi policzek, bawi się palcami. Jednak, gdy chcę ją przytulić, odsuwa się.

– Teo, nie sądzę, by to był dobry pomysł.

Oj! Jednak moje podejrzenia odnośnie Petera mają rację bytu. Inny mężczyzna dotyka mojej Poli? To boli bardziej niż zawał. Może od razu powinienem o to zapytać? Lepiej nie.

Rany Julek! #1 Teo [ZAKOŃCZONY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz