Część 12

1.8K 161 11
                                    

Trzymam dłoń smukłą, drobną, o skórze jak papier, przez którą przebija sieć żyłek. Myślę o tym, co by było, gdyby zdobił ją pierścionek zaręczynowy. Czekam – moja śpiąca królewna powinna przebudzić się lada chwila. Czekam, aż da mi jakikolwiek znak, że jest ze mną, że czuje moją obecność i potrzebuje mnie blisko. Czekam, bo chcę żeby wiedziała, jak bardzo zależy mi na niej.

Przez trzy dni lekarze utrzymywali Polę w śpiączce farmakologicznej, by najgorsze minęło, a organizm mógł szybciej się zregenerować. Dla mnie to był czas strasznego konfliktu wewnętrznego. Wiedziałem, co powinienem zrobić, ale w głębi serca nie chciałem jej zostawiać choćby na tydzień. Ani jej, ani Julka.

W końcu otworzyła oczy.

– Julek? – szepnęła ochryple i mało wyraźnie.

– Jest cały i zdrowy. Oczarował pielęgniarki, teraz nie odstępują go na krok. – Uśmiecham się. – Basia jest teraz z nim. Za godzinę przyjdzie moja mama, a ja spędzam z nim każdą wolną chwilę i noce. Jeśli lekarz nie będzie miał przeciwskazań, przeniosą was do jednej sali.

Pola podnosi dłoń do policzka i przesuwa palcami po opatrunku, w miejscu, gdzie powinno znajdować się ucho. Z jej oczu płyną łzy.

– Jestem, Poluś. Już nie musisz się bać. Jestem przy tobie, kochanie.

Chcę ją przytulić, ukołysać w ramionach i wypowiedzieć zaklęcie wymazujące wszystkie straszne doświadczenia z jej pamięci, ale nie wiem jak. Powstrzymuje mnie sieć kabli, wnikające w ciało rurki, a także jej własna kruchość.

– Dlaczego, Teo? – mówi z trudem. – Kara dla ciebie? Teo, dlaczego?– łkała.

Nie potrafię odpowiedzieć. Patrzę w pełne bólu oczy, zamykając szczupłą dłoń w uścisku moich palców.

– Wybacz mi, skarbie.

– To prawda? – dopytywała z niedowierzaniem.

Przytaknięciem przyznałem się do winy.

Milczymy, lecz nasze spojrzenia nie tracą kontaktu. Próbuję rozszyfrować jej myśli, nieudolnie. Nie jestem pewien, czy jest na mnie zła, czy mnie obwinia, czy mi wybaczy.

– Cieszę się, że mogę cię zobaczyć, Pola. – Całuję dłoń, którą trzymałem przez ostatnią godzinę. – Tutaj są paszporty dla ciebie i Julka oraz karty kredytowe, którymi się posłużysz. – Wyciągam z teczki kopertę, po czym wsuwam ją pod poduszkę. – Nie mów mi dokąd jedziecie, nikomu nie mów, Pola. Nawet babci. Nikomu nie zdradzaj też prawdziwej tożsamości. Naucz się na pamięć danych z paszportów. Często zmieniaj miejsce pobytu, a gdybyś czuła, że znów jesteście w niebezpieczeństwie, od razu jedź na policję i dopiero wtedy kontaktuj się ze mną.

– Nie rozumiem.

– Chcę byś była jak najdalej od tego zamieszania i... – Głębokim wdechem daję sobie czas na chwilę namysłu. Czy powinienem mówić o szczegółach? – Pola, nie pozwolę byś znów przechodziła przez piekło, dlatego zanim dostaniesz wypis, złożysz zeznania. Tylko raz! W obecności psychologa i prokuratora, żebyś nie musiała wracać do tego i wałkować każdej minuty podczas procesu. Potem Mieszko zabierze was na lotnisko.

– Nas? A ty?

Nachylam się na zetknięcie naszych nosów. Pola obejmuje mnie za szyję i delikatnie całuje. Może wybaczy. Będzie na to czas.

– Muszę tu zostać i dopilnować, by nikt nie podążył waszym śladem. Za godzinę odstawiam z policją eskortę ambulansu do szpitala św Elżbiety. Media podadzą, że to ciebie i Julka przewozimy. Będziecie mieli spokój, ale... Nie będę mógł was odwiedzić.

Rany Julek! #1 Teo [ZAKOŃCZONY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz