Część 2

3.5K 238 92
                                    


– Ze względu na dziadka służę pomocą. Proszę się nie przejmować kosztami – proponuję swoje usługi.

– Widzisz! Mówiłem ci, że wszystko się ułoży.

Dziadek z entuzjazmem drepcze zrobić herbatę, a ja podpytuję o powód pobytu w areszcie mamy Julka.

– Moja wnuczka została oskarżona o zabicie męża.

Wzdycham ciężko. Cóż... Spodziewałem się dilerki, złodziejki, może jakiejś naciągaczki finansowej. Prawda okazała się być daleka od moich podejrzeń. Takie sprawy nie należały do najłatwiejszych, a w kancelarii miałem zaledwie jednego wspólnika od prawa karnego. Mimo wszystko, intrygowała mnie historia Julkowej mamy. Nie muszę dopytywać. Pani Basia uwalnia z siebie historię wnuczki, czując się lżej z każdym zdaniem.

– Wyszła za mąż jeszcze na studiach. – Głos staruszki zadrżał, lecz po chwili wahania kontynuuje z większą swobodą. – Wszystko było sielanką, póki Kamil nie zaczął pić. Rok po ślubie trafiła do mnie. Po prostu stanęła w drzwiach mojego domu zapłakana, posiniaczona i w ciąży. Nie chciała przyznać, że mąż ją bił, choć widziałam, że sama sobie takiej krzywdy nie zrobiła. Dwa miesiące później Kamil odkrył, że Pola mieszka u mnie. Pojawił się z kwiatami. Przepraszał, błagał by do niego wróciła. Obiecywał, że przestanie pić.

Dziadunio przynosi herbatę, więc następuje pauza na słodzenie, kilka łyków, chwilę namysłu. Słyszałem takich historii wiele. W końcu jestem prawnikiem rozwodowym. Jeśli mam obarczyć wspólnika tą sprawą, też muszę się z nią zapoznać. Najbardziej ciekawi mnie motyw. Zdrada? Zazdrość? Zboczone hobby?

– Wróciła do niego?

– Wróciła. Mieszkali w sąsiednim mieście. Obiecała dzwonić codziennie. Po miesiącu przestała. Odezwała się dopiero, gdy trafiła na porodówkę. Wiem, że o zmarłych nie mówi się źle, ale ten skurwysyn pobił ją w ósmym miesiącu ciąży tak, że jak trafiła do szpitala lekarze nie wiedzieli czy przyjmować poród, czy składać jej kości. Znów zabrałam Polę do siebie. Historia lubi się powtarzać. Kamil przepraszał, błagał. Pola twierdziła, że dziecko musi mieć ojca i że teraz na pewno jej nie uderzy. Wróciła do niego. Nie dzwoniła, ale też nie odbierała moich telefonów. Domyślałam się, że nie jest dobrze. Dwa miesiące temu szpital skontaktował się ze mną bym odebrała Julka. Miał złamaną nóżkę, a ja byłam podana przez Polę jako opiekun zastępczy. W szpitalu była również moja wnuczka. Podbite oczy, pęknięta skroń, cała we krwi. – Kobieta wzdryga się na to wspomnienie. – Nie mogłam z nią wtedy porozmawiać. Policjant nie pozwolił. Płakała, prosząc żebym zajęła się Julkiem. Policjantka dyżurująca przy maluszku poinformowała mnie, że Pola przyznała się do zabicia męża. – Łzy spłynęły po policzkach pani Basi.

Najwyraźniej było to zabójstwo w akcie obrony. Wystarczył dobry prawnik. Niestety, nie ja. Ale Emil... Spoglądam na blond czuprynkę kołysaną na mojej klacie. Julek śpi spokojnie nieświadomy całego zamieszania. Wiem, jak to jest wychowywać się bez ojca. Julek może zostać również bez matki, jeśli prawnik Poli okaże się nowicjuszem lub kolegą prokuratora. Przeraziła mnie ta wizja. Może i bezdusznie używałem dzieci jako kart przetargowych przy rozwodach, ale w tym wypadku... Nie będę się oszukiwał, cherubinek już wkupił się w moje łaski.

– Proszę mi powiedzieć, kto zajmuje się sprawą pani wnuczki?

Pani Basia wyszperała z torebki wizytówkę. Wiem co zrobić, wiem które znajomości odświeżyć i wiem, do czego nie chcę dopuścić.

– Panie Teodorze, nie musi pan.

– Zapewniam, że muszę. Nie mógłbym spać spokojnie, wiedząc, że pani niewinna wnuczka jest osadzona.

Rany Julek! #1 Teo [ZAKOŃCZONY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz