Powrót

246 13 0
                                    

Sansa
- Zostaw mnie - mówię wzdychając
- Oboje wiemy, że tego nie chcesz - mówi ze smutnym uśmiechem. Lustruje mnie wzrokiem. Ma rację. Nie chcę aby mnie zostawił - Jest już  w zamku,widziałem go - mówi wzdychając. Przysuwa  się do mnie i łączy nasze usta w delikatnym  pocałunku-Pamiętaj, jestem  do twojej dyspozycji  - przybliża się i składa delikatny pocałunek  na moim  czole -Zawsze - mówi, po czym wychodzi z komnaty. Powrót do rzeczywistości. Do niego. Do tego małżeństwa. Wzdycham sięgając po wino.
- Tylko ty mnie rozumiesz - mówie upijając zawartość  kielicha.

Robb
Minęło  kilka dni. Nie spodziewała się tego co usłyszała  przed chwilą. Jej spojrzenie jest  skupione na mojej twarzy.
-Jesteś pewien?
- Tak  - odpowiadam. Moja siostra  wzdycha.
- Jesteś pewien, że nie poznają prawdy?
- Gdy Maester  go zbada uzna, że się zachłysnął. Nie da się tej trucizny wykryć, nie masz czym się martwić
- Inni Freyowie nie będą podejrzewali niczego? -pyta unosząc brwi  ku górze
- Nie, według moich strażników i ludzi Freya w tym czasie byłem komnacie
- To dobrze, a wojsko?
- Mniej niż  połowa - odpowiadam wzdychając.
- Coś wymyślimy - mówi zwracając swoje spojrzenie  wprost na mnie - A teraz idź do Margaery

Sandor
Na twarzy jego  paskudnej mości widnieje szeroki uśmiech. Sam nie wiem z czego taka pizda może byc zadowolona. Żałosne. Zajął się rozmową ze Snowem. Oj biedny  sam nie wie z kim ma w tym momencie kontakt...
- Czy działo się coś w co mogłoby  mnie zainteresować  Psie? - pyta unoszax brwi ku górze.
- Nie, Wasza wysokość - nic póki twój parszywy ryj nie wrócił - Nie doszło do żadnej  zmiany
-Cieszy mnie to - Uśmiech na tej krzywej mordzie... ten pieprzony usmiech, na tej pieprzonej mordzie...

Robb
Dziewczyna  odwraca się w moją stronę.
- Robb - mówi podchodząc do mnie. Składam delikatny pocałunek  na jej czole.
- Margaery -mówię z uśmiechem - Nie martw się
- Udało ci się? - pyta  patrząc  mi w oczy.
- Można tak powiedzieć, Frey nie stanowi zagrożenia
- Na siedmiu - mówi wtulając się we mnie. Delikatnie obejmuję ją opierając się głową o jej ramię. Czuję bicie jej serca. Musiała być naprawdę  poddenerwowana. Nie dziwię jej się. Kto nie jest przerażony  na wieść  i możliwości  ataku ze strony wojska Lannisterów? Nikt. Czeka nas jeszcze długa usiana przeszkodzami ścieżka  do dnia w ktorym  będziemy  mogli spokojnie nie martwić się tym co będzie jutro. Marzę o tym.
- Jesteś zmęczona? - pytam unosząc  delikatnie brwi ku górze. Dziewczyna w odpowiedzi  wzdycha - rozumiem - dodaję ze śmiechem. Tyrell ma na sobie koszulę  nocną. Przybliża  się do moich ust i składa na nich delikatny pocałunek.  Z sekundy  na sekunde jednak pocalunek staję  sie coraz bardziej namietny.  Dłonie dziewczyny  bładzą po mojej koszuli. Arya miała racje mówiąc Lepiej będzie  jeśli zdejmiesz zbroje. Dłonie dziewczyny są bardzo, ale fo bardzo delikatne. Margaery sama w sobie jest delikatna  jak płatek róży. Moje dłonie są na talii dziewczyny. Tyrell na moment przerywa i składa delikatny pocałunek na moim policzku
- Tęskniłam

Sansa
Drzwi komnaty się otwierają. Jest i on. Najbardziej znienawidzony człowiek całych  Siedmiu  Królestw.
- Sansa - mówi z uśmiechem podchodząc  do mnie. Odwzajemniam  owy uśmiech. Nie jestem w stanie  nikogo nauczyć sztuki uśmiechu  w momencie, w którym masz ochotę się skrzywić i wyjść.
- Wasza Wysokość - odpowiadam  z delikatnym uśmiechem. Blondyn  przybliża  się do mnie i zbliża  ze swymi robakowatymi ustami do moich ust. Składa na nich krótki pocałunek. Jego dłonie wędrują na moje biodra - Jak minął wyjazd, Wasza Wysokość?
- Był udany - jego  uśmiech  doprowadza mnie do szewskiej  pasji.
- Tęskniłam, Wasza Wysokość - mówię patrząc  mu w oczy. Jedna z moich  dłoni wędruje na jego policzek. Przybliżam  się  i składam  na nim delikatmy pocałunek.
- Ja również  Sansa - mówi ruszając w stronę łoża. Pierwszy na nim siada,mnie ciągnie za dłoń, ląduję na jego kolanach - Bardzo - przybliża  się do mnie i rozpoczyna  pocałunki na mojej szyi. Odwracam  się so biego przodem. Dłonie Joffreya wędrują na moje plecy, jak zawsze wbija we mnie swoje paznokcie.  Moje dłonie zdejmują z niego  koszulę. Jego pocałunki przechodzą  z szyi na obojczyk. Jedna z jego dłoni przysuwa się po mojej talii, w górę i w dół pozostawiając po sobie zadrapania. Przybliżam swe usta do jego  ust. Odsuwa je od mojego obojczyka i przybliża do moich ust. Pogłębiam pocałunek i przymykam oczy.  Życie Królowej nie należy  do najłatwiejszych.  Ciągle  udawanie i pozwalanie innym na robienie tego na co nie chcesz zezwolic. Jednak kogo obchodzi  to czego ty chcesz?

Ramsay
Czy to jest to uczucie?

You Have ToOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz