Przemyślenia

321 14 0
                                    

Sansa
Ta noc przeminęła bardzo szybko. Ranek zawitał zdawałoby się po ułamku sekundy. Jest wczesny ranek, a  ja już sięgam po wino. Snow, dlaczego Snow? Żałuję tego co zaszło wczoraj, powinnam żałować tego co zaszło wczoraj. Uspokoja mnie fakt, że na czas odsunęłam go od siebie. Zabawne jak jedno zdarzenie może odmienić i odwieść nasze rozmyślenia od wcześniejszego toku rozumowania. Na szczęście nikt tego nie zauważył. Wiem o tym jedynie ja i Snow. Powinnam odsunąć od siebie wszelakie myśli dotyczące bruneta. Nie każdy jest taki jak on owszem nie każdy. Jednak nie każdy również jest Królem, a Joffrey nim jest. Bycie Królową nie jest wcale aż tak proste. Nie każda jednak kończy jak Cersei, która nie robi nic prócz utrudniania życia każdej żywej istocie w swoim otoczeniu...

Robb
- Nie będzie to trwało długo - mówię całując ją w czoło. Margaery  jest w karocy wraz ze mną. Odmówiła propozycji jazdy konnej.
- To dobrze - odpowiada z delikatnym uśmiechem - Zależy ci na tym aby Północ była oddzielnym Królestwem,prawda?
- Tak - odpowiadam patrząc jej w oczy- Zależy mi na tym. Północ jest wystarczająco duża aby być oddzielnym królestwem
- Nie martwisz się, ataku ze strony Króla? -na moją twarz wchodzi rozbawienie.
- Wojska nigdy nie zawitały aż tak daleko na Północ. Nie zrobiły tego wcześniej i nie zrobià tego teraz. Lordowie nie będą raczej ryzykować utraty wojska ze względu na zachcianke króla
- Zawsze może im zagrozić śmiercią- mówi Marg poważnym tonem- Nie miżesz o tym zapominać
- Północ nie jest taka prosta do zdobycia, Margaery - mówię z delikatnym uśmiechem. Marg przybliża się do mnie i kładzie swoją głowę na moich kolanach, jej spojrzenie utkwione jest w moich oczach.
- Cóż, jeszcze wiele się muszę o niej nauczyć - mówi z uśmiechem. Nachylam się do niej i składam delikatny pocałunek na jej policzku.
- Idź spać Margaery, będziesz potem zmęczona - Margaery w odpowiedzi wzdycha - To troska o Ciebie
- Tak tak wiem i położe się spać zanim zapanuje zmrok - mówi wywracając oczami - Przynajmniej nie jesteś taki jak Renly
-To znaczy? - pytam unosząc brwi ku górze.
- W wielkim poetyckim skrócie, Renly nie był zainteresowany tym czym większość mężczyzn i nie interesiwał się mną zbytnio, nie spełniliśmy nawet obowiązku małżeńskiego -  jej spojrzenie z przestrzeni wraca na mnie- Starałam się do niego coś czuć, jednak potem, przeminęło - mówi wzdychajàc - Mam wrażenie jednak że między nami jest dobrze - dłoń Margaery delikatnie odgarnia mi włosy z twarzy - Nawet bardzo

Margaery
Stara się. Widać to. Na siedmiu, Stark... Obowiązek małżeński, przede wszystkim ten aspekt powinien nas obchodzić. Obóz wojskowy, moje ulubione miejsce... może Robb ma rację, może faktycznie może wyniknąć z tego coś wspaniałego. Oboje potrzebujemy czasu. To czas jest tu największym sojusznikiem...

                          Późne południe

Sansa
- Wejść - Strażnicy otwierają drzwi wpuszczając przybysza. Odwracam się w jego stronę. Znowu on - Słucham?
- Wasza Wysokość  - mówi delikatnie kłaniajac się.
- Co cię tu znów sprowadza? - pytam wzdychając. Snow oddala się od drzwi i rusza w stronę stołu odsuwając dla siebie krzesło.
- Rozmyślasz o tym co zaszło wczoraj, Wasza Wysokość? - pyta siedając  na owym krześle.
- To nie powinno mieć miejsca - Staram się jak mogę aby moja twarz nie okazywała emocji.
- Wmawiasz to sobie, Sansa - mówi z delikatnym uśmiechem. Snow wstaje i przybliża się do mnie - Jesteś piękna Sanso - delikatny uśmiech nie schodzi mu z twarzy - Mógłbym cię uszczęśliwić - mówi delikatnie sadzając mnie na stole - Nie skrzywdziłbym cię - mówi poważnym tonem - Nigdy - powtarza patrząc mi w oczy. Przybliża się do mnie, jego usta są tuż koło mojego ucha - Traktowałbym cię delikatnie jak szkło, poczułabyś delikatność, Sanso-delikatne uderzenia gorąca nabierają na sile - Dlaczego więc wczoraj przerwałaś?
- Nie powinno to mieć miejsca, Snow-mówię ze wściekłością.
- Dlaczego ukrywasz swoje pragnienia, Królowo? - pyta odsuwając się od mego ucha - Dlaczego nie chcesz poczuć szczęścia?nie walcz ze sobą
- Nie walczę ze sobą - odpowiadam poddenerwowana. Snow przybliża się do mojego ucha.
- Jesteś obiektem moich rozmyśleń Sanso - znów odsuwa się od mojego ucha. Jest przede mną.
- Jeśli ktoś...
- Strażników  nie obchodzi to co i z kim tu robisz Sanso, Cersei nie ma nawet w zamku, wyszła na spacer z Tommenem...
- Nikt tak?
- Nikt - przyciągam go delikatnie do iebie i rozpoczynam pocałunek. Nie jest taki jak Joffrey. Jego usta są delikatne. Dłoń Ramsaya wędruje na moje  biodro,  nie wbija w nie paznokci, delikatnie gładzi je kciukiem. Druga z dłoni Ramsaya wędruje na moje plecy. Delikatnie gładzi mnie nią po plecach. Oplatam go nogami w pasie i przyciągam do siebie. Delikatnie podgryzam jego dolną wargę, po czym powracam do pocałunku. Pocałunki Snowa przechodzą z moich ust na moją szyję i biegną delikatnie do obojczyka. Składa na nim krótki pocałunek, po czym jego usta wracają na moją szyję. Odsuwa się ode mnie. Przybliżam się do niego i składam delikatny pocałunek, na jego policzku, po czym  przysuwam się do jego ucha
- Dlaczego to robisz?
- Chcę ci sprawić przyjemność, Wasza Wysokość
- Czy  czujesz coś do mnie?
- Tak
- Przyjdź wieczorem, Ramsay

You Have ToKde žijí příběhy. Začni objevovat